NIE UGNIESZ MEGO KARKU

28 8 22
                                    


Weszliśmy do gabinetu. Lut odsunął dla mnie fotel, w który bezwładnie opadłam.

- Wiesz, że on kłamie.- Lut przetarł czoło.

- Wiem. Antonio będzie tu wieczorem. Jeśli nie znalazł tłumacza...

- Teraz i tak niewiele nam powie. Jeśli Adam nie postawi go na nogi przed przybyciem Toniego, to zostaje nam jedynie czekać.

- Poniosło mnie.- Victor upadł na fotel zakrywając twarz dłońmi.

- To nic.- Lut podszedł i poklepał go po ramieniu- bywało gorzej. Teraz chłopcze musimy zebrać się w garść. Natalio dziś w sali mówiłem, że dostaniesz zadanie. Potrzebujemy łańcuszek, który Daniel przesłał Ivanowi. Ten ze zdjęcia.

- Co? I niby jak mam go zdobyć?! Przecież Ivan ma go na szyi! Mam mu go zedrzeć?!

- Oczywiście że nie!- zaśmiał się- wysyłamy Cię jako pośrednika Loży. Solkov jest zobowiązany traktować Cię jakbyś była Arcy Mistrzem gdyż to w naszym imieniu będziesz przemawiać. Jak to rozwiążesz zależy jedynie od Ciebie. Zaraz go powiadomię że wyślemy kogoś od nas z papierami jakie nam dostarczył. Jutro rano, wyjedziesz. Wieczorem chcę mieć w ręce łańcuszek.- Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Wiedziałam że dalsze pytania nie mają sensu a tym bardziej jakikolwiek sprzeciw. Po tych słowach Lut opuścił pokój obdarzając nas na odchodnym pokrzepiającym jak mu się zapewne wydawało uśmiechem.

- Wszystko w porządku?- zwróciłam się do Victora, który cały czas ukrywał twarz w dłoniach.

- Wiesz że to Twoja wina?- wyszeptał.

- Nie rozumiem.- Victor poderwał się i stanął naprzeciw, pochylając się nad fotelem. Jego miejscami zakrwawione jeszcze dłonie oparły się o obręcze fotela.

- Nigdy więcej nie patrz w ten sposób na żadnego mężczyznę rozumiesz?!

- Ja tylko...

- Jesteś moja! Ten wyraz twarzy którym obdarzyłaś tego śmiecia jest zarezerwowany tylko dla mnie!- jego oczy wypełniło coś czego do tej pory nie widziałam. Zwątpienie.- Już nigdy więcej go nie zobaczysz. Choćbyś błagała...

- Dlaczego miałabym chcieć go widzieć? Victor, o czym Ty mówisz?- przymrużył oczy delikatnie oblizując usta.

- Dobrze. Idź odpocząć. Porozmawiamy później. - zmieszana posłusznie wstałam i udałam się do wyjścia.

- Pamiętasz gdzie jest Twoja sypialnia?

- Oczywiście dlaczego pytasz?

- To dobrze, nie chce już dłużej spać w pustym łóżku.

Stałam pod prysznicem próbując zmyć z siebie uczucie winy. Wciąż miałam przed oczami wyraz twarzy Jeremiasza na chwilę przed tym gdy wymierzyłam mu cios. Co ja kurwa zrobiłam?! Drzwi do pokoju otworzyły się. Jednak strumień wody wszystko zagłuszył. Dopiero gdy stanął w drzwiach łazienki podskoczyłam jak oparzona, próbując zakryć się w newralgicznych miejscach. Jego widok zmroził mi krew w żyłach, biała koszula była całe we krwi tak samo ręce. Wyskoczyłam z kabiny okrywając się ręcznikiem.

- Boże! Co Ci się stało?!- wykrzyczałam przejeżdżając dłońmi po całym ciele w poszukiwaniu ran. On tylko stał i patrzył.

- Victor! Co się stało?!

- Muszę to z siebie zmyć.- zdarł poplamioną koszulę i spodnie. Gdy zabrał się za slipki odruchowo odwróciłam wzrok. Stał obrócony do mnie plecami.

- Jesteś na to gotowa?- wyszeptał patrząc na mnie przez odbicie w lustrze.

- Victor co się stało?

LOŻA:  WSTĄPIENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz