Rozdział 19. Zawsze ta najgorsza

148 11 3
                                    

Każde dziecko pragnie być kochane przez rodziców. Każde dziecko pragnie być oczkiem w głowie. Chce po prostu poczuć tę prawdziwą, rodzicielską miłość. Niestety, ale świat został tak skonstruowany, że nie wszystkie dzieci mają tyle szczęścia.

Zdarza się, że zostają porzucone, przez co swoje życie spędzają w domach dziecka. Są też i takie przypadki gdzie rodzice w oczach innych udają idealną rodzinę, po prostu wzór do naśladowania, a za zamkniętymi drzwiami robią istne piekło z życia własnych pociech.

Ciężko jest wtedy mówić do nich ,,mamo" lub ,,tato". Bo jak te dwa słowa mają przejść przez gardło, gdy oznaczają one ogromny szacunek i miłość? Jak można szanować kogoś, kto cię prawie bez przerwy krzywdzi i nie widzi w tym absolutnie swojej winy? Tak się nie da. A Leocadia na własnej skórze przekonała się, jak to jest żyć z rodzicami, którzy mają gdzieś pasje, zamiłowanie do muzyki. Bo oni chcieli, że była kimś. A gdy im się przeciwstawiła i postanowiła obrać własną drogę, stwierdzili, że nie zasługuje na to, aby być ich córką. Cudowni rodzice, prawda?

Można na wiele rzeczy przymrużyć oko. Przecież często się mówi, że dorośli to też ludzie, którzy mają prawo popełniać błędy, aby potem wyciągnąć z nich wnioski. No cóż, sprawa zaczyna wyglądać nieco inaczej, gdy ci dorośli obwiniają za wszystko własne dziecko i czekają, aż to ono przeprosi, choć wina stoi po ich stronie. Dorośli często bywają hipokrytami. I niektórzy z nich zdecydowanie nie zasługują na posiadanie takiego daru, jakim jest dziecko.

Leocadia uciekła z jednej klatki, żeby zaraz znaleźć się w drugiej. Liczyła, że jej życie zmieni się na lepsze. Pragnęła im pokazać, że poradzi sobie bez ich pomocy. W pewnym sensie tak było, lecz nie do końca. Bo racja, posiadała spory majątek, nie musiała się martwić, czy wystarczy jej pieniędzy na ten przysłowiowy chleb, ale w zasadzie nikt nie zdawał sobie sprawy, że od środka tonęła w łzach, żalu do samej siebie. Bezsilność ciągnęła ją na samo dno. Smak porażki popychał ją w stronę absurdalnych czynów. A na dokładkę zawitał strach. Ponieważ, Leocadia tak naprawdę nie chciała umierać. Niemniej, bała się o swoje życie, z dnia na dzień coraz to bardziej.

I ktoś mógłby zapytać, dlaczego nie zamierzała z tym iść na policję, dlaczego nie poprosiła Vaughna o pomoc, Dlaczego tak bardzo się upierała?

Albowiem, człowiek, który jest doszczętnie zniszczony przez samego siebie, sądzi, że nic gorszego już nie może mu się przytrafić. Naiwne, prawda? Tak cholernie nierozsądne, czyż nie? A niemniej jednak, właśnie to czaiło się w umyśle Leocadii. Bo jak ktoś mógłby ją złapać w swoje sidła, gdy ona od wielu lat była wrakiem człowieka?

Ona już dawno popełniła zbrodnię.

Zabiła własną duszę, która tułała się gdzieś niedaleko niej i wołała o pomoc. Błagała o litość. Błagała Leocadię o zgodę na powrót.

Leocadia czekała na jeden z koszmarów, który odwiedzał ją praktycznie, co noc. Wyczekiwała, aż to nadejdzie. Jednak, do niczego takiego nie doszło.

I chyba domyślała się jaki był tego powód.

Vaughn Bradford.

To on był tym, który ratował ją, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Spanie w jego objęciach było, jak złudne marzenie, które jakimś cudem się ziściło. Nie miała pojęcia, co takiego ten mężczyzna miał w sobie, ale, Boże, tak bardzo nie chciała, żeby nadszedł ranek. Pragnęła, aby ta noc trwała wieczność. Pragnęła czuć go blisko siebie. Pragnęła wpatrywać się w te piękne oczy, w których dostrzegała tyle uwielbienia oraz czułości.

Nikt, ale to naprawdę nikt wcześniej nie zadbał o jej komfort w taki sposób, jaki to uczynił Vaughn.

Często ludzie używają sformułowania, że wszystko, co piękne, szybko dobiega końca. Niestety, ale Leocadia musiała się z tym zgodzić. Oczami wyobraźni zaplanowała już cały dzień, który oczywiście zamierzała spędzić z Vaughnem. Nie chciała z nim rozmawiać na poważne tematy, nie myślała o tym, że powinna wspomnieć o tym, co ją męczy i nie daje normalnie funkcjonować. Ona po prostu zamierzała nacieszyć się tym, że coś się pomiędzy nimi zadziało. Że faktycznie nie była to już tylko pusta, nic nie znacząca gra, czego najbardziej się obawiała, decydując się na ten zaaranżowany związek.

Ugly Little Lies [+16] Donde viven las historias. Descúbrelo ahora