Rozdział 3

77 5 5
                                    

- Boże zaraz wakacje, jak ja się cieszę! – krzyknęła mi do ucha Kaya, gdy szłyśmy korytarzem. – Jutro zakończenie roku. A właśnie. Michael robi jutro imprezę z okazji końca tego roku.

Michael Davies, nasz przyjaciel. W sumie to zawsze spotykaliśmy się u niego lub u Kayi. Bo to czy on będzie w szkole zależało od jego humoru. Przez co niemal wcale nie bywał w szkole. Był dość skomplikowaną osobą. Strasznie zamkniętą w sobie. Mówił coś kiedyś o swoim bracie, który mieszkał w Seattle. Ale nie mówił nam dlaczego z nim nie mieszka. Powiedział że w swoim czasie, więc czekamy. Nie miał tu nikogo, jedynie jakiegoś wujka z którym pomieszkiwał. Strasznie było mi go żal. Bo naprawdę jest on świetny. Zabawny i tak dalej, lecz widziałam że coś go męczy.

- Idziesz? – zapytałam

- Idziemy – poprawiła mnie a ja spojrzałam na nią dziwnie.

- Zawijam kiece i lecę – prychnęłam. Naprawdę nie miałam ochoty na żadne imprezy. Wolałabym posiedzieć w domu i poczytać książkę.

- No Clair, nie daj się prosić. Rozpoczniemy tak wakacje! – krzyknęła podekscytowana.

- No dobra, ale tylko raz. – mruknęłam

- No i zajebiście.

Cały dzień nudnych lekcji. Jedynie na historii pani zdenerwowała się na nas bo nie znaliśmy jakiejś daty. Potem mówiła o tym wydarzeniu całą lekcje i chciała nas jeszcze zatrzymać na przerwie. Ale uciekliśmy.

- Masz jakieś plany na teraz? - zapytała mnie Kaya, gdy wychodziłyśmy z budynku

- No, będę siedzieć w pokoju i pewnie czytać tą nową książkę – powiedziałam podekscytowana na tą myśl

- No powiem ci, że wieczór marzeń – prychnęła przyjaciółka – W sumie to ja też nie mam co robić. Wpadniesz do mnie?

- Tata mi nie pozwoli – mruknęłam zrezygnowana.

- Okej, no to do jutra – powiedziała na odchodne, po czym zniknęła w swoim różowym BMW.

Przewróciłam oczami i podeszłam do mojego Mercedes'a. Kochałam ten samochód. Wsiadłam, zapięłam pasy i ruszyłam.

Jechałam przez ulice Nowego Jorku. Oglądając piękne domy i różne parki. Stanęłam na czerwonym świetle. Rozejrzałam się i zamarłam. Stał tam. Mój stalker. Z kapturem na głowie i w masce. Wpatrywał się we mnie zielonymi oczami spod otworów maski.

- Jedź! – usłyszałam krzyk i zorientowałam się, że światło jest już zielone, a ludzie za mną na mnie trąbią. Ruszyłam z piskiem opon.

Po chwili znalazłam się już w domu. Zdyszana jak nigdy. Pobiegłam na górę i zamknęłam za sobą drzwi. Nagle poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam urządzenie z tylniej kieszeni spodni.

Nieznany: Zostaw dziś otwarte okno J

No kurwa! Rozejrzałam się i podbiegłam do okna, żeby upewnić się czy okno aby na pewno jest zamknięte. Było... Zasunęłam roletę.

Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Matka albo ojciec. Wyszłam z pokoju, przykucnęłam przy schodach i wyjrzałam. Mama. Uff.

Zbiegłam na dół.

- Hej – powiedziała, gdy mnie zobaczyła

- Cześć – odpowiedziałam jej, próbując się do niej przytulić ale mnie odepchnęła.

- Przepraszam skarbie, ale muszę iść się położyć jestem zmęczona – powiedziała po czym udała się na górę, zapewne do sypialni.

Zmrużyłam oczy. Mama nigdy mnie nie odtrącała.

Odwróciłam się by pójść do swojego pokoju, lecz zatrzymał mnie kolejny trzask drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Ojciec.

Spojrzał na mnie. Ale ostatecznie, zdjął z siebie płaszcz i po prostu mnie minął bez żadnej zaczepki i poszedł na górę. Może on pocieszy mamę?

Wzruszyłam ramionami i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Włączyłam jakiś serial na Netflix. Padło na ,,Outer Banks". Lubiłam ten serial, a najbardziej JJ'a. Miał on fajny vibe.

Byłam już prawie na końcu pierwszego sezonu, gdy usłyszałam jakiś szelest za oknem. Spojrzałam na zegar. Cholera 9 wieczorem.

Wyłączyłam telefon, wstałam i podeszłam do okna. Lekko odsunęłam roletę, lecz nic nie zauważyłam. Otworzyłam ją bardziej i poczułam jak tracę grunt pod nogami. Stał tam. Stalker. Jak zawsze.

Nie wiem co mną kierowało, gdy pokazałam mu środkowy palec. Zasunęłam powrotem roletę.

Podeszłam do łóżka i położyłam się, lecz już pod nią. Dziwne, ale szybko zasnęłam i to jeszcze z myślą, że przed moim domem stoi jakiś psychol.

Huk. Poderwałam się na równe nogi. Rozejrzałam się i boże on tam stał. W rogu mojego pokoju. Odruchowo skuliłam się i schowałam w rogu łóżka.

Zbliżył się do mnie w kilku krokach. Stał już centralnie obok mnie.

- Zostaw, błagam – powiedziałam na jednym wdechu. Poczułam jak dotyka mnie lekko po głowie.

- Tęsknisz za Harrym? – zapytał. A ja nie odpowiedziałam. Nie mogłam wydusić ani jednego składnego zdania.

Z nikąd poczułam na karku coś zimnego. Jakby lufę pistoletu. Boże. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.

- B-błagam – wydukałam, cała drżąc.

- Wiesz co Clair? Powiem ci tyle. Ostatnio pojawił się pewien chłopak, który dość namieszał. Przez co muszę mieć cie teraz na oku – powiedział, a mnie przeszły dreszcze. Jaki chłopak? Kolejne zagrożenie? A może wybawiciel?

- A teraz radził bym ci pójść spać – wyszeptał. Poczułam mocny ból głowy, a potem wszystko zalała ciemność.

Broken insideWhere stories live. Discover now