Część 1

33 0 0
                                    

Stałem na jakiejś polanie gęstej trawy, dosłownie stałem jak kołek. Za horyzontem widziałem zachodzące słońce. nie było żadnych gór, ani drzew. tylko zwykła równina. Nie wiedziałem gdzie jestem. Pamiętałem jednak ostatnią bitwę Megazorda w której ja i Raava przypuściliśmy ostatni szturm na Vaatu, potem nastąpił rozbysk światła, a po chwili zgasło mi światło. Rozejrzałem się i nie zobaczyłem nigdzie szczątków Megazorda, jedynie trzymałem w ręku Morfer mojego ojca, Jasona, jednak nie było w niej Monety Mocy. Czułem się teraz słabszy, niemal pozbawiony mocy którą miałem odkąd pierwszy raz dotknąłem Monety. Zacząłem iść wzdłuż polany w stronę zachodzącego słońca i bez żadnego celu. Poprostu szedłęm.

- Alex!

Moją wędrówkę przerwało echo wołające moje imię. Nie było jednak nikogo w pobliżu. To był dźwięk rozdzierający powietrze który robił się coraz bardziej donośny. Nagle poczułem skurcz w prawym ramieniu jakby ktoś mnie właśnie poraził prądem.

Otworzyłem oczy, okazało się, że śniłem i że leżałem na ziemi nieopodal lasu. Obok leżała głowa Megazorda która przetrwała bitwę z Vaatu. Byłem jeszcze bardziej zdezoriętowany gdyż nie wiedziałem gdzie jestem. Jednego jednak byłem pewien... nie umarłem. W ręku wciąż trzymałem Morfer, ale nie było w nim monety co oznaczało, że i tak już nie miałem mocy. Wstałem z ziemi.

- Adrien! - Zacząłem wołać. - Marinette, Biedronko, Czarny Kocie!

Zacząłem wołać jeszcze Nino, Alyę i niemal wszystkich, choć wiedziałem, że to było głupie i oni nie mogli być w pobliżu, lub co gorsza mogłem być na drugim końcu świata.

Po chwili przede mną rozbłysło jasne światło które przybrało postać Mistrza Transformacji. Miał charakterystyczny biały płaszcz dzięki czemu wiedziałem kto to był.

- Zayto!

Zayto lewitował tuż przede mną. Spojrzał na głowę Megazorda.

- Nie mogłem nic zrobić, Vaatu i Raava...

- Nie musisz mi się tłumaczyć. - Przerwał Zayto. - Widziałem wszystko z Sieci Morfenu i wiem że innej opcji nie było.

- A więc Raava i Vaatu...

- Pomimo, że są ucieleśnieniem światła i mroku, nie mogą bez siebie istnieć, jedyną opcją by zabić Vaatu, było poświęcenie się Raavy. - Dodał Zayto. - Jak i niestety również Megazorda.

Rozejrzałem się dookoła.

- Gdzie my jesteśmy?

- Bezpiecznym miejscu w wymiarze Meridian.

- Meridian?

- Wyciągnąłem cię z Megazorda w momencie wybuchu, na ziemi jeszcze trwała bitwa bohaterów z Zmiraculowanymi więc musiałem cię zabrać po za nią

- Więc jesteśmy po za ziemią? - Spytałem z zaskoczeniem.

- Jesteśmy na innej ziemi, w innym wymiarze. - Dodał Zayto wciąż spokojnym tonem.

Nie wiedziałem już co powiedzieć. Dosłownie mnie zatkało, normalnie bym to uznał za kiepski dowcip, ale oglądałem film mojego ojca w którym przedstawieni zostali Rangersi z innych wymiarów, Power Rangers Dino Charge, Grid Battleforce i Operatorzy Serii z postapokaliptycznego wymiaru rodem z "Terminatora" więc światy równoległe nie były już dla mnie teorią. Zwróciłem się z powrotem do Zayto.

- To może już lepiej wracajmy, moi przyjaciele pewnie odchodzą już zmysłów.

- Wszystko w swoim czasie, mamy, jednak jeszcze kilka rzeczy do zrobienia za nim wrócisz.

Power Rangers VoltronWhere stories live. Discover now