⚠️12⚠️

56 11 0
                                    

Mijały dni, a nawet tygodnie. W mieście było tak niecodzienne spokojnie, że zostało to zauważone przez mieszkańców Ninjago, nawet bez ogłoszenia tego przez BSG. Mimo zachowania względnej ostrożności, w mieście zaczęło być o wiele przyjemniej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Ludzie wrócili do codzienności, nieco odrzucając od siebie strach i życie w tym całym okropnym stresie, spowodowanym grasującymi wszędzie, groźnymi ghulami.

Oczywiście, potwory z pewnością dalej żyły w mieście, jednak nie dało się zaprzeczyć, że bezpieczeństwo ludzi wzrosło o, jak podały dane z BSG, ponad pięćdziesiąt procent. Tak ogromna liczba wywoływała radość, jednak dalej z tyłu głowy krążyła myśl, co takiego się do tego przyczyniło?

Do tego wszystkiego noga Kai'a zaczęła wyglądać już lepiej, a sam szatyn twierdził, że czuje się świetnie i może pomóc ninja w patrolach. Ci jednak nie byli co do tego przekonani. Bądź co bądź jego rana była dosyć spora i potrzebowała więcej czasu na regenerację. Na dodatek drużyna nie chciała obciążać Kai'a, ponieważ patrole były wymagające, nawet gdy nie napotykali żadnego ghula. Krążenie (czasami nawet godzinami) po mieście nie sprzyja ranom...

Pewnego wieczoru, gdy inspektor Shinohara zaprosił ich na rozluźnienie się i wyjście gdzieś razem, zgodzili się. Nawet Kai, który ich o to wybłagał (bo miał już serdecznie dość siedzenia w Klasztorze) poszedł. Mimo, że jego rana nie zregenerowała się do końca, szatyn całkiem dobrze sobie radził.

- Ciszy mnie to, co ostatnio dzieje się w Ninjago - oznajmił inspektor Shinohara, kiedy szli ulicami miasta.

- To aż dziwne, że jest tutaj tak spokojnie. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało - powiedział Zane, idący obok Kai'a (tak jakby coś miało się stać). - Ghule nigdy nie były tak spokojne. O ile mogę tak powiedzieć...

- Trzeba cieszyć się tym co mamy - oznajmił Jay, wieszając się na ramieniu Lloyda.

Nagle Yukinori wskazał kciukiem lokal, w którym dalej świeciło się światło. Anteiku dalej było czynne mimo, że o tak później godzinie nikt nie zdecyduje się na kawę - nikt, oprócz ninja jak i inspektora Shinohary, rzecz jasna. Chociaż dzisiaj wyjątkowo woleli po prostu tam posiedzieć (albo ewentualnie zjeść ciasto).

- Wpadniemy? - zapytał mężczyzna, uśmiechając się przyjaźnie. - Dzisiaj, z tego co pamiętam, zamykają później, więc możemy sobie posiedzieć.

Zgodzili się. Spodobało im się w kawiarni i nawet nie dziwili się inspektorowi, że to ten właśnie lokal był jego ulubionym. Tak przyjemne miejsce aż prosiło się o odwiedzenie.

Przechodzili właśnie obok szyby, kiedy zauważyli coś niecodziennego. Mimo, że widok zasłaniały im stoły i krzesła, a oni nie dostrzegli żadnego pracownika, to na podłodze spostrzegli... czyjąś krew.

Zdezorientowani ruszyli do wejścia. Kai oczywiście nie był w stanie biec, jednak każdy wiedział, że ten robi co w jego mocy.

Do środka jako pierwsi wpadli Zane wraz z Yukinori'm. Tuż za nimi stanął przerażony Lloyd. Każdy widział, że ktokolwiek jest w środku, może być w niebezpieczeństwie i potrzebować pomocy.

Na samym środku kawiarni klęczał brunet, którego imię kojarzyli, gdy byli tutaj wcześniej. Cole, cały we krwi, uniósł nagle głowę. Trząsł się. Jednak to nie on był ranny. Brunet klęczał obok krwawiącego mężczyzny, któremu leciała krew z ust. Ten leżał na środku. Wytworzyła się już spora kałuża, którą zauważyli, idąc obok.

- Na cholerę czekacie?! - zawołał brunet, przykładając rękę do rany na brzuchu mężczyzny. - Dzwońcie po karetkę!

Shinohara chwycił za telefon, a Zane podbiegł do mężczyzn.

Zanim wzejdzie słońce // Ninjago&Tokyo GhoulWhere stories live. Discover now