Rozdział Czwarty

557 13 0
                                    

                           - MAJA -

Całe popołudnie spędziłam na zwiedzaniu miasta. Inni ludzi za pewne by coś kupili czy chodzili po sklepach ale mnie na to nie stać. Te sukienki, piękne biżuterię.... To było takie ładne... Ale ja nie miałam wystarczajaco dużo pieniędzy żeby wydawać na siebie. Jak zawsze. Później udałam się spowrotem do pokoju gdzie czekałam aż wróci Nicholas. Coś się zmieniło odkad tu przyjechaliśmy. Był taki ludzki i trochę inny niż zawsze. Spakowałam walizki, ubrałam się w piżamę bo zanim wrócił do pokoju było już naprawdę późno. Patrzałam jak wchodzi do pokoju. Był taki władczy i stanowczy. Nikt nie lubial mu się stawiać ze strachu.

- I jak twój dzień? Spytał kiedy nalał sobie trochę wina, I postawił kieliszek naprzeciwko mnie też.

- Dobrze, spędziłam cały dzień w mieście i trochę pozwiedzałam.

- Zapewne z Vincentem co? Odchrzaknal raczej poirytowany.

- Tak, ale pokazal mi trochę miasta a potem wolałam iść już sama. Cieszę się że miałam okazję tu być.

- Na mnie nie robi takiego wrażenia jak na tobie bo byłem tu już parę razy. Kupiłaś sobie coś?

- Nie, nie to znaczy nie miałam za bardzo kiedy, a poza tym po co mi cokolwiek. Powiedziałam wiedząc że nadal wpatruje się we mnie. Co miałam powiedzieć? Że nie stać mnie na wydawanie pieniędzy? Bez słowa wstał kierując się do sypialni gdzie nawet nie patrząc na mnie zaczął się przebierać. Był naprawdę przystojny.

- Jutro mamy samolot a rana więc mam nadzieję że jesteś spakowana?

- Tak, jestem. Uśmiechnęłam się chcąc położyć się na sofę kiedy poczułam że ktoś a raczej wiem kto podnośi mnie. Spojrzałam na Nicholasa który niósł mnie do łóżka.

- Widzę że chyba lubisz jak cię noszę co? Nie będziesz spala na sofie jak coś to ja ale nie ty. Odpowiedział kładąc mnie na wielkie łóżko. Niewiem co we mnie wstąpiło ale chwyciłam jego rękę i zatrzymał się.

- Możesz tu spać... Nie chciałam się narzucać ale nie przeszkadza mi to. Przecież to tylko jedna noc.

Popatrzał na mnie przez chwilę kiedy go puściłam a on przeszedł na drugi koniec kładąc się obok mnie. Boże co ja robiłam? W co ja grałam. On jest moim szefem a ja jestem jego pracownica. Nic poza tym. Bez już żadnego słowa każde z nas się odwrócilo idąc spać.

Około drugiej nad ranem obudziłam się czujac się jakoś dziwnie. Nie mogłam wstać ale serce zaczęło mi bić kiedy zobaczyłam czemu. Moja noga oplotla się wokol jego szczelnie. Jego jedna rękę oplotla mnie w pasie a druga trzymała mnie za rękę. Może i powinnam go odsunąć, siebie też ale nie byłam za bardzo zmęczona... I jego dotyk był czymś czego chciałam zaznać choć raz. Poruszył się ale jego uścisk nie zmalal więc zmęczona zamknęłam oczy idąc spać.

Następnego ranka obudziłam się ale sama. Nie czułam jego rak na mojej talii ani tego ciepła. Nie czułam nic. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na salon gdzie stał już ubrany. Spojrzał na mnie tak zimnie jak zawsze to robil w pracy. Przeszedł mnie dreszcz bo wiedziałam o co chodzi. Wreszcie powrócil Nicholas Knight mój szef. A ja byłam już Mają tylko jego asystentka. Wszystko skończyło się w nocy.

- Dzień dobry szefie. Powiedziałam na co szybko odpowiedział formalnie.

- Za dwie godziny przyjedzie po nas auto na lotnisko. Potem moi ludzie zabiorą cie do domu a ja pojadę do firmy. Ty masz ten dzień wolny. I tak jest piątek więc nie mamy tyle do zrobienia.

- Dobrze pójdę się przygotować. Powiedziałam szybko idąc w stronę walizki. Wyciągnęłam bieliznę i sukienkę idąc do łazienki.

- Będę na dole.

Serce biło mi tak szybko... To nic dla niego nie znaczyło. A czemu miałoby to coś znaczyc? Spałam w jednym łóżku z moim szefem. I nic więcej.

                         - NICHOLAS -

Zamiast iść na dol coś mnie cały czas powstrzymywało. Może to że jestem taki oschły dla niej ale inaczej nie powinno być. Rano obudziłem się tak blisko niej. Jej drobne ciało w moich ramionach.....nie powiem ze mi się to nie podobało. Nigdy z nikim nie spałam tak po prostu. Ona była inna niż każda kobieta z jaką byłem. Nie chodziło jej po głowie wyłącznie jedno jak innym. Była zwyczajnie sobą, nikim więcej. Coś we mnie pękło miejac ja tak blisko siebie. Chciałem żeby tak zostało, ale nie wiem czy ktoś taki jak ja jest odpowiedni dla niej. Nie chodzi o to czy jest za można czy może i nie. Gdzie mieszka a gdzie ja mieszkam. Ona jest zwyczajnie bardzo dobra, jak anioł. Delikatna i taka piekna. A ja jestem zimnym arogantem.

Drzwi lazienki się otworzyły i wyszła ta drobna dziewczyna o której mówiłem. Jest piękna... Naprawdę piękna.

- Myślałam że jesteś na dole.

- Postanowiłem poczekać na ciebie. Możemy już iść? Zapytałem kiedy wzięła swoją walizkę wychodząc. Jest inna.... Zamiast dać komuś wziąść walizkę będzie sama ja targać. Nawet nie pozwoliła mi jej pomóc i ja wziąść od niej. Inna kobieta by zrobiła wszystko zebym jej pomogl.

- Przepraszam Panna White? Recepcjonista zawołal kiedy płaciłem za pobyt.

- Tak, to ja. Czy coś się stało?

- Pewien mężczyzna zostawił to dla pani. Powiedział dając jej białe małe pudełko. Wiedziałem kto to zostawił. Oczywiscie że to był Vincent. I wkurzyło mnie to na maksa..... Otworzyła pudełko ukazując bardzo droga diamentowa bransoletkę. Ale Maja zamknęła pudełko biorąc kartkę i pisząc coś na niej.

- Czy może pan coś dla nie zrobić? Proszę zadzwonić do tego pana który to zostawił i powiedzial że prezent czeka na niego tutaj. Zostawiłam wyjaśnienia więc nie będzie robił problemu.

- Jak sobie pani życzy.

Nie wzięła tego przekłetego prezentu zostawiła je na recepcji idąc z uśmiechem na twarzy.

- Czemu nie wzięłaś prezentu? Zapytałam raczej bardziej szorstko niż się spodziewałem.

- Nie, nie mogę przyjąć tak drogiego prezentu który musiał kosztować tysiące. Kwiatek by wystarczył komuś takiemu jak ja.

Czy ona myśli że nie jest wart takich drogich prezentów? Zasługuje na o wiele więcej niż to. To jest nic w porównaniu z czym ja bym jej dawał

                          

Stworzeni Dla Siebie Where stories live. Discover now