Rozdział Dwudziesty

280 4 0
                                    

                       - NICHOLAS -

- Chciałeś się ze mną spotkać. Więc o co chodzi? Zapytałem ojca który przyszedł do gabinetu żeby ze mną porozmawiać ale o czym to nie wiem. Wróciłem z Londynu parę tygodni temu. Od tego czasu nie miałem czasu na nic oprócz pracy. Jeszcze do tego dzisiaj jest ta impreza firmowa. Wszyscy mają na niej być.

- O ostatnia kolację u nas. Twoja matka zachowała się nie w porządku wobec Maji. Nie powinna nigdy tak robić i zachowywac się. Ale wiedz że ja nie mam do Maji nic i cieszę się że jesteś z taką normalną kobietą i skromna. Jest bardzo inteligentna i poukładana.

- Wiem, dlatego chce za nią wyjść. Gadaliśmy o tym i Maja też się na to zgodziła.

- Mam nadzieję że wam się uda. Ja naprawdę próbowałem rozmawiać z twoja matka ale ona się nie ugnie. Jest wielce przekonana że Maja chce być z tobą tylko i wyłącznie dla pieniędzy. A Vanessa przychodzi do nas prawie codziennie i przesiadują razem. Nawet zaczęła pracę u matki w sklepie.

- Tato, ja się nie ugne. Nie będę z kimś do kogo nic nie czuje tylko dlatego że ona jest bogata. I co mi to da?

- Nic, tak jak moje małżeństwo z twoja matka. Jest zimna, arogancka i chce tylko pieniędze i dobrze wyglądać. Ja nie miałem wyboru. Uwierzyłem że kiedyś mnie pokocha. Ja ja w jakimś sensie Kocham nie da rady nie kochać jej inaczej nie byłoby ciebie ale nie jesteśmy szczęśliwi. A ja chce żebyś ty byl szczęśliwy. Dlatego przyszłem też cie ostrzec bo twoja matka chce iść ze mną na imprezę.

- Jeszcze tego brakowało. Ale dzięki że mnie ostrzegłes.

- Wiesz ze jestem za tobą synu. Może kiedyś wyglądało to inaczej chciałem zadowolić matka ale koniec z tym. Mam nadzieję że Maja będzie bo chciałbym ja poznać bliżej.

- Dzięki tato.

Mój ojciec nie był jak moja matka. Ale nie kocha jej tak jak chciałby. Maja nie jest ze mną dla pieniędzy. I nikt tego nie zniszczy.

- O co chodzi? Zach wszedł do mojego gabinetu.

- Idziemy do jubilera.

- Acha, a po co? Chcesz mi kupić coś ładnego?

- Nie tobie idioto tylko Majce. Potrzebuję pierścionek zaręczynowy.

- Ty? Przecież obiecałeś że już nigdy więcej nie oświadczysz się.

- Obiecałem ale teraz zmieniłem zdanie. Mam dosyc wszystkich i mojej matki która chce mówić mi jak mam kurwa zyc. Mam dwadzieścia osiem lat nie ośiemnascie i wiem czego chce a czego nie chce.

- Więc chodźmy kupić twojej miłości pierścionek.

- Wiesz ze mnie wnerwiasz?

- Wiem, wiem. Chodźmy bo muszę jechać później po Sally. A tak wogule to jak będziesz znał rozmiar?

- Wzięłem jej pierścionek ostatnio jak zostawiła na stole.

                        - MAJA -

- Boże wyglądasz jak księżniczka! Sally krzyknęła kiedy skończyłam się szykować. Miałam na sobie czerwona obcisła sukienke. Była wiązana z tylu z mala kokarda która trzymała sukienkę razem. Było też wycięcie na jednym udzie. Wlosy zostawiłam rozpuszczone z lekkim makijażem. I czarne szpilki. Kupiłam ta sukienke pierwszy raz od zajście z moją macocha i stacy.

- Myślisz że dobrze wyglądam?

- Bardzo, I tym razem nikt ci tego nie zepsuje. Twój chloptas zrobi wszystko żebyś była szczęśliwa.

- Wiem o tym.... Dlatego tak bardzo go kocham. Ale niewiem co z jego słowami które powiedzial do mnie ostatnio. Z tym.... Małżeństwem. Mnie się nie spieszy ale....

- Coś mi się wydaje że raczej nie jest osobą która rzuca słowa w wiatr. I dotrzyma słowa. Nie martw się o to. A teraz idź bo czeka na ciebie.

- Przecież....

- Słyszałam samochód. Raczej nie wierzę w to że jego ludzie przyjechali by po ciebie.

- Nie wiem... Może. Nikt o nas jeszcze nie wie. No dobrze, to idę. Narazie Sally.

- Narazie.

Wyszłam na dwór i uśmiech po prostu pojawił się na mojej twarzy widząc że przyjechał pi mnie. Jak zawsze był taki przystojny... Taki wladczy, cały na czarno.... I cały mój. Tak, Zwykła Maja White jest z najbardziej wladczym, dominującym i przystojnym mężczyzną na świecie.

- Chcesz zdjęcie? Spytał uśmiechajac się głupio do mnie.. Nie mogłam nie przewrócić oczami. Jego wzrok spoczal na mnie i miałam wrażenie że coś było nie tak.

- Źle wyglądam? Bo jeżeli tak, to ja się przebiorę albo nie pójdę.

- Jesteś piękna.... Taka  śliczna. Powiedział podchodząc do mnie. - Ładnie ci w czerwonym.

- Pierwszy raz mam coś czerwonego.

- I wyglądasz pięknie, naprawdę. Mam szczęście. Powiedzial muskając moje usta swoimi.

- Dziękuję... Nie chce ci przyniesc wstydu.

- Nigdy nie przyniosłaś mi wstydu. I nigdy mi go nie przyniesiesz. Mam coś dla ciebie.

- Dla mnie? Byłam zaskoczona kiedy wyciągnął małe czerwone aksamitne pudełko.... Otworzył je i tam ujrzałam pierścionek... Piękny, delikatny pierścionek który zapierał wdech w piersiach.

- Nie rzucam słów na wiatr kochanie. Chcę żebyś była moja żona. Nie klamalem w tym.

- Nie spodziewałam się tego... Nie to że nie chce ale... Myślałam że jednak zmienisz zdanie. Juz raz byłeś zaręczony.

- Bylem z największym błędem w moim życiu. A teraz chce zaręczyć się z największą miłością mojego życia. Więc, wyjdziesz za mnie Maja?

- Tak.... Tak wyjdę za ciebie. Wszystko ze mnie zeszło jak pierscionek spoczal na moim palcu.. Był idealny i skromny tak jak lubię. - Skad znałeś rozmiar?

- Wzięłem pierścionek który miałaś na stole.

- Dlatego nie mogłam go znałezc.

- Dlatego. Moze być?

- Może? Tak, oczywiście że może. Jest taki piekny i skromny.... Naprawdę jest niesamowity.

- Chce żebyś poszła ze mną jako moja narzeczona.

- A jak zaczną gadać?

- Zawsze będą gadać. Czy poczekamy czy nie zawsze będą gadać na nasz temat.

- No dobrze.. Nie chce ukrywać się cały czas.

- Ja też nie.... Moja matka będzie tam z ojcem. Mój ojciec był dzisiaj u mnie, chce cie lepiej poznać za to moja matka to moja matka.

- Rozumiem. Nie każdy musi mnie Lubiec.

- Ale ma mieć szacunek do ciebie. Akurat to musi miec. Nie będzie cie traktować w ten sposób.

- Kocham cię Nicholas.

- Ja ciebie też.

Stworzeni Dla Siebie Where stories live. Discover now