4. Panie Scoot..

7.9K 381 28
                                    

  Willow 

- Więc słucham. 

- Co? - zapytałam głupio i coś czułam, że moje niewyspanie zaczyna dawać znaki. 

Mężczyzna westchnął i poprawił się w fotelu, przez co mogłam przyjrzeć się tatuażu na jego prawej dłoni. Niekoniecznie wiedziałam, co na nim jest, a sama nie miałam nawet siły, żeby o tym myśleć. 

- Z czym pani do mnie przychodzi? - doprecyzował i wbił we mnie swoje spojrzenie, które za pewne by mnie onieśmieliło, ale już od paru dni, byłam zbyt przepełniona emocjami, by móc poczuć kolejną. Moje życie było teraz istnym chaosem. 

Okryłam się szczelniej płaszczem i założyłam nogę na nogę, postanowiłam, że najlepszym sposobem na wytłumaczenie, będzie opowiedzenie wszystkiego od początku.

- Mój były chłopak, został parę dni temu zatrzymany za posiadanie narkotyków. - wyjaśniłam, a oczy mężczyzny zwęziły się. - Gdy z nim zerwałam, to nie spodziewałam się, że zostawi ze mną swoje problemy, które...

- Jakie problemy? - głos prawnika był dość ostry. 

- Ludzie, u których się zapożyczył, teraz mnie prześladują, a policja dalej myśli, że byłam w to zamieszana...

- A była pani?

- Nie! - zaprzeczyłam szybko i westchnęłam sfrustrowana. Zaczynał denerwować mnie fakt, że prawnik stale mi przerywał i zadawał durne pytania. - W każdym bądź razie, tamci ludzie mnie nachodzą i wysyłają wiadomości z groźbami. 

- Była pani na policji? - jego głos dalej pozostawał ostry. 

- Oczywiście, że byłam. - odpowiedziałam płaczliwie, a rękę przyłożyłam do czoła. - Policja uznała, że nigdy takich ludzi nie widzieli i nie sądzą, że ta sprawa jest istotna.

Prawnik lekko parsknął i złapał za jeden z długopisów leżących na szklanym blacie, otworzył jakąś teczkę, i coś w niej zapisał. Pomiędzy nami trwała chwilowa cisza, gdy mężczyzna dalej coś zapisywał. Gdy jednak skończył, to poprawił się w barkach, przez co wydawały się one jeszcze bardziej szerokie.

- Moim zdaniem, najlepszym posunięciem, będzie oskarżenie pańskiego chłopaka i...

- Byłego chłopaka. - wtrąciłam. 

- Tak...oskarżenie byłego chłopaka, a nawet wytoczenie sprawy policjantowi, który miał zajmować się pani sprawą. - odrzekł, a palcami zaczął stukać o szkło. - Mieszka pani teraz w bezpiecznym miejscu?

Zmarszczyłam brwi na to pytanie, bo mężczyzna był pierwszą osobą, którą takie rzeczy interesowały, nie licząc mojej starszej siostry. Wbrew pozorom, nawet nie wiedziałam, że przez takie proste pytanie, może zrobić mi się miło.

- Wróciłam teraz do ojca i macochy. - wytłumaczyłam i posłałam mu uśmiech, chociaż nie wiem czy ten grymas można było tym nazwać. - Panie Scoot... - zaczęłam, a mężczyzna przymknął na chwilę oczy. - Proszę mi powiedzieć, ile takie sprawy mogą trwać?

Było to pytanie dość ważne, bo całą sprawę chciałam zakończyć, jak najszybciej. Kolejnym powodem, było to, że nie miałam nie wiadomo ile pieniędzy, żeby wydawać na każdego prawnika, który miałby mi pomóc w wygraniu sprawy. Musiałam opłacać swoje studia, a praca dorywcza weekendowej opiekunki dla dzieci, nie przynosiła aż tylu pieniędzy. Całe szczęście, że tata dalej dawał mi jakieś pieniądze, ale zazwyczaj opłacałam za nie swoje mieszkanie i wszystkie związane z nim rachunki - do których jeszcze jakiś czas temu, dorzucał się Olivier. 

- Powiem pani szczerze, że może być różnie. - powiedział mężczyzna, a jego głos był zachrypnięty. - Niektóre sprawy kończą się na jednej rozprawie, a inne kończą się dopiero po latach. 

- Boże... - wyszeptałam drżąco, a łzy zapiekły mnie pod powiekami. Gdy jedna chciała wylecieć, szybko ją starłam, ale nie uciekło to uwadze faceta. - Przepraszam...ja po prostu.. - jąkałam cała zażenowana. - ...Nie śpię już przez te sytuację od kilku dni i nie wyobrażam sobie, że to mogłoby trwać latami. 

- Rozumiem. - powiedział. - Proszę mi uwierzyć, że większość ludzi reaguję tak samo, na wieść ile mogą trwać rozprawy sądowe. 

Pokiwałam jedynie głową i lekko podniosłam się z krzesła. Blond włosy warkocz, zarzuciłam za siebie, a beżowy płaszcz zawiązałam w pasie. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i zaczęłam otwierać torebkę. 

- Ile mam panu zapłacić? - zapytałam, a prawnik zmarszczył brwi. - Za...konsultację, ile płacę. 

Facet potrząsnął głową. 

- Proszę zatrzymać pieniądze. - powiedział twardo, a mnie wbiło w podłogę. - Niech kupi pani sobie coś ładnego i w końcu się wyśpi. Zadzwonię do pani, gdy znajdę jakieś rozwiązanie tego problemu. 

______________________________________

- I jak?! - wrzasnęła Camilla, gdy tylko rzuciłam torebkę na sofę, a chwilę potem, sama się na niej rozłożyłam. - Willow?

- Było...w porządku. - odpowiedziałam, a moja macocha rozsiadła się na fotelu obok. Dopiero teraz zauważyłam, że trzyma w dłoniach miskę, w której najprawdopodobniej tworzy ciasto, które szybko pochłonę. 

Musiałam przyznać, że bardzo lubiłam żonę ojca i nigdy nie miałam nic przeciwko niej - w porównaniu do starszej siostry, która układa plany, jak pozbyć się kobiety z naszego życia. Jej reakcja była jednak dość zrozumiała, bo to ona zdążyła spędzić więcej czasu z mamą, a gdy pojawiła się Camilla, to Chloe myślała, że kobieta zastąpi naszą kochaną mamę. 

Ja jednak, od samego początku cieszyłam się, gdy pojawiła się w naszym domu po raz pierwszy. Miałam wtedy niecałe cztery lata i Camilla była dla mnie najlepszą "ciocią"

- Poradził ci coś? - zapytała, a ja westchnęłam. 

- Powiedział, że powinnam pozwać Olivier'a i tego policjanta. - wyznałam, a szatynka wypuściła powietrze z sykiem. - Mówił, że zadzwoni, gdy znajdzie rozwiązanie. 

- Boże... - szepnęła. - Wybacz, ale dalej jestem w szoku, że Olivier okazał się takim skurwielem. 

- Ja też...

- A ile wziął od ciebie kasy?

- Nic.

- Jak to nic? - zapytała zaskoczona, a miska wypadła jej prawie z dłoni. 

- Powiedział, że mam mu nie płacić i kupić sobie coś ładnego. 

Camilla parsknęła śmiechem.

- Willow, a może on się w tobie zakochał? - zażartowała, a ja spojrzałam na nią z politowaniem. 

- Ty jesteś nienormalna. - zaśmiałam się. - Gość ma prawie czterdzieści lat i pewnie zaraz szykuję się na emeryturę. 

Zakazana 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz