21. Kochanka pana Scoot'a

6.8K 396 63
                                    

Ashton 

 Willow podnosi się gwałtownie, gdy naszym oczom ukazuje się jej rodzina - czy musieli przyjechać dosłownie wszyscy? 

Jej - jak podejrzewam - starsza siostra, patrzy na nas z rozbawieniem, a dłonią zasłania widok chłopcu, który trzyma się jej wolnej dłoni. Druga z kobiet, ma ciemne włosy i wypieki na twarzy, pomarańcze, które trzymała w foliowej siatce, rozsypały się na ziemi. 

Mnie jednak najbardziej interesuje uwaga starszego mężczyzny - chociaż czy ja wiem, czy takiego starszego? Facet może być ode mnie starszy o jedyne dziesięć lat, więc to strasznie żenujące. 

Stoi on bez ruchu, a ja staram się zapiąć guzik koszuli, bo dopiero teraz zauważyłem, że Willow musiała go odpiąć - kręci mnie to. 

Pan Spencer w jednej dłoni trzyma siatkę z zakupami, a w drugie kluczyki od samochodu. Jego wzrok jest zamglony i nie mogę z niego nic wyczytać, jest to dość frustrujące, bo nagle straciłem kontrole. Nie dzieję się to często, więc jestem w tym momencie bardzo zdezorientowany i nie wiem, co powinienem zrobić - ta sytuacja jest dla mnie zbyt obca. 

Mam czterdzieści lat, a zachowałem się jak zakochany gówniarz. To było żenujące, a ja dopiero teraz to odczuwam, i zastanawiam się, co tak właściwie zrobiłem, i co miałem w głowie. Wiem jednak, że słodki smak usteczek Willow pozostanie ze mną na długo, a ja będę chciał go więcej - nie odpuszczę sobie kolejnej możliwości posmakowania jej malinowych warg. 

Dziewczyna podnosi się nagle, a dłonią poprawia lekko zmierzwione włosy, w które najwidoczniej musiałem włożyć palce. Willow posyła spojrzenie siostrze, która jednak śmieje się cicho i chyba nie zamierza pomóc nam w tej sytuacji. 

- Mamo, a co to za pan? - szepnął do kobiety chłopiec, który trzymał się jej ręki. Miał lekko dłuższe blond włosy, a ubrany był w dresy i puchową kurtkę. 

- Tato... - mruknęła Willow, a dłonie schowała za plecy. W sekundę znalazłem się tuż za nią, a ramieniem objąłem jej biodro. Chciałem wesprzeć ją w tej rozmowie, bo uważałem, że jest to ważne, a jeżeli chciałem z nią coś budować, to musiała mieć do mnie duże zaufanie i czuć, że otrzymuje ode mnie wsparcie. - To jest Ashton. 

Skinąłem lekko głową, a mężczyzna zacisnął szczękę. Wskazał na nas palcem, a klucze w jego dłoni zatrzęsły się i wydały charakterystyczny dźwięk. 

- Ashton. - powtórzył i wziął głęboki oddech. - Twój prawnik? 

- Tak, ale możemy porozmawiać o tym nie wiem....wieczorem? - jęknęła błagalnie, a jej ojciec potrząsnął lekko głową i ruszył w stronę innego pomieszczenia. - My...yyy...mieliśmy zaraz jechać. - wyjąkała, a jej macocha zmarszczyła brwi. 

- Gdzie? 

- Na zakupy. - wtrąciłem, gdy dziewczyna nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. - Willow chciała kupić...bieliznę. 

Dziewczyna w sekundę spojrzała na mnie karcąco, na co uniosłem brew. Nie wiedziałem, o co się wściekała, skoro to było pierwsze, co przyszło mi na myśl. Nie moja wina, że chciała wymyślić jakąś wymówkę. Poza tym i tak, chciałem zabrać ją w najbliższym czasie do galerii, bo miałem nadzieję, że będę mógł kupić jej ubrania, które zostaną już w moim domu.

Może będzie wtedy u mnie chętniej nocować. 

- Tak, dokładnie. - wychrypiała po chwili, a siostrze posłała niemiłe spojrzenie, bo ta dalej uśmiechała się głupio i wychodziło na to, że zaraz wybuchnie śmiechem. - Więc my...idziemy. 

Chwyciła mnie mocno za rękę i poprowadziła do drzwi. Zjechałem ją jednak spojrzeniem i gdy chciała otwierać drzwi wyjściowe, to gwałtownie stanąłem i pochyliłem się nad jej uchem.

- Motylku, masz na sobie tylko piżamę. 

- Zostań tutaj. - warknęła uroczo i z wypiekami na policzkach rzuciła się w stronę schodów.

Czy zamierzałem wypełnić jej prośbę i zostać na miejscu? - Nie. 

Ominąłem dwie kobiety i chłopca, i ruszyłem w tę stronę, którą podążył mężczyzna. Nie chciałem, żeby złościł się na Willow i miałem nadzieję, że uda mi się w miarę naprostować sytuacje, bo może być niezręcznie - Musimy sprawiać pozory, choć nie wiem, czy dalej chcę to robić.

Teraz takie gesty i słowa, wychodzą ze mnie naturalnie - chyba przestaje udawać. 

Moje buty tworzą lekkie echo, gdy przyglądam się domu. Większość rzeczy jest tutaj w odcieniu jasnego brązu i gdzie nie spojrzę, to widzę jakąś roślinę. Na ścianach wiszą ramki z rodzinnymi zdjęciami, a ja kątem oka, staram się dostrzec na nich Willow. 

Dostrzegam ją w końcu, w ramce na samym szczycie. To zdjęcie z ukończenie szkoły. Dziewczyna ma na sobie niebieski strój i kwadratową czapkę, w dłoni trzyma dyplom. Dochodzę do wniosku, że nie zmieniła się od tego czasu. Na kolejnym zdjęciu nie jest sama, dziwię się, że nikt jeszcze nie pozbył się tej fotografii, bo jest na niej Willow z swoim byłym.

Dostrzegam, że nie pasowała do niego - była zbyt delikatna i urocza. 

Gdy w końcu udaje mi się dotrzeć do kuchni, która urządzona jest w podobnym stylu, co cały dom, to dostrzegam mężczyznę. Nie ma na sobie już kurtki i teraz stoi oparty o blat i obiera pomarańczę. Wygląda na lekko zaskoczonego moją obecnością, ale staram się tym nie przejmować. 

- Panie Spencer. - chrypię i witam się z nim skinieniem głowy. 

Mężczyzna łypie na mnie groźnie, a nożem podważa skórę owoca. Patrzy na mnie tak, jakby miałby zaraz mi ten nóż wbić prosto w serce. 

- Czyli dobierasz się do mojej córki? - pyta, a ja otwieram szerszej oczy, bo nie spodziewałbym się takiego określenia. Jest dla mnie nieco szokujące, ale to przecież nie prawda. 

Nie dobieram się przecież do Willow, prawda?

- Nie, proszę pana. - odparłem pewnie. - Spotykam się z pana córką, ale nie z względu na seks. - powiedziałem prosto z mostu, bo uznałem, że tylko tak, mężczyzna mnie zrozumie.

Spotykałem się często z takim przypadkiem, bo niektórym ludziom trzeba było mówić wszystko prosto z mostu, bo nie potrafili czytać pomiędzy wierszami. Na dłuższa mete było to uciążliwe, ale ja zdążyłem się już przyzwyczaić. 

- Czyli Willow nie jest żadną dziewczyną na boku? - dopytał, a ja zacząłem rozumieć, o co tak właściwie mu chodzi.

Pan Spencer bał się, że jego córka może być kochanką - gdybym był ojcem dziewczynki, to zapewne pomyślałbym to samo, bo żaden ojciec nie chciałby widzieć smutku swojego skrzywdzonego dziecka. Nie chciałbym też widzieć obrazów, że moja córka pieprzy się z jakimś facetem - kategorycznie nie. 

- Nie i zapewniam, że pana córka jest jedyną kobietą w moim życiu. - powiedziałem dość poważnym tonem. - Co prawda miałem kiedyś żonę, ale jesteśmy już kilka lat po rozwodzie.  

- Chcesz? - zapytał nagle, a w moją stronę wyciągnął połówkę pomarańczy. 

Pokręciłem przecząco głową. 

- Mam alergie na pomarańcze. 

- To już wiem, co dodam ci następnym razem do herbaty. - uśmiechnął się kpiąco. 

Muszę zapamiętać, żeby nic w tym domu nie pić. 





Zakazana 16+Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin