Rozdział 10 - wyścig z kimś nowym

2.8K 81 0
                                    

Obudziłam się w ciepłym, wygodnym, miękkim łóżku. Obok mnie nie było nikogo. Potarlam zaspane oczy i się podniosłam do siadu. Zobaczyłam, że jestem w pokoju gościnnym Matta. Chyba musiał mnie tu przynieść gdy zastałam w salonie. Wzięłam mój telefon z szafki nocnej sprawdzając godzinę. Dziesiąta. Nie ma tragedii bo potrafię spać do trzynastej. Wstałam z najlepszego miejsca na świecie i poszłam do salonu zobaczyć co robią.

Octavia oraz Grace leżą na kanapie, a Mateo gotuję jajecznice. Niezły widok. Mat często nie gotuje, ponieważ je na mieście. Muszę przyznać, że gotuje dobrze, choć rzadko. Wpadłam na idealny pomysł przestraszyć chłopaka. Dlatego bardzo cicho weszłam do kuchni. Był akurat dobry moment bo Mat stał tyłem do mnie. Podeszłam do niego i wskoczyłam mu na barana krzycząc BU. Chłopak nic nie zrobił, ale po kilku sekundach wybuchł śmiechem. O co mu chodzi?

- O co Ci chodzi? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.

- Jeśli myślisz, że Cię nie słyszałem to jesteś w błędzie. - po raz kolejny wybuchł śmiechem. Ja zeszłam z jego pleców tylko po to by wskoczyć na blat. - Wyspałaś się, śpiąca królewno?

- A żebyś wiedział, że tak. - patrzyliśmy jeszcze na siebie z uśmiechem ba twarzy. Do kuchni przyszły dziewczyny.

- Co ty się tak śmiejesz? - zapytała O. Ja z Mateo na siebie popatrzyliśmy kolejny raz się śmiejąc. - Odpowiecie?

- Tak. Vivi chciała mnie wystraszyć myśląc, że jej nie słyszę. - opowiedział. Dziewczyny popatrzałam na siebie, potem na nas. Miały kamienne twarze natomiast po chwili zwijały się ze śmiechu. Bardzo śmieszne. Mateo wrócił to przygotowania śniadania, a my poszłyśmy patrzeć na Shreka.

Po chwili chłopak wszedł do pomieszczenia w którym jesteśmy.

- Dobra, księżniczki! Śniadanie! - Jak na zawołanie szybko wstaliśmy i pędem ruszyliśmy do mini jadalni. Wszystko było pięknie ułożone.

- Viv pojedziemy do ciebie? - posłałam jej pytające spojrzenie. - No wiesz dawno nie byłyśmy we dwójkę. - kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.

Po śniadaniu chwile posiedzieliśmy. Grac została z Mateo. Auto zaparkowałam pod kamienicą dlatego nie mamy daleko do pojazdu.

- Vivian teraz szczerze. - odezwała się O po wejściu do Camaro. - Czemu ten ktoś cię szantażuje? Kto to? - Cholera. Nie mogę jej powiedzieć. - Vivian proszę powiedz mi.

- Octavia ja nie mogę. Przepraszam.

- Obiecuję, że nikomu ani słowa nie powiem. Tylko mi powiedz. Możemy iść z tym na poli...- nie dałam jej dokończyć.

- NIE! Nic nie powiem. Nie pójdziemy na rządną policję. Koniec. - jak bym poszła to co on by mi zrobił? Albo moim bliskim? Nie mogę.

- To chociaż mi powiedz. Błagam. - i co ja mam teraz zrobić? Dobra powiem. Ona nigdy nie wygadała czegoś co jej powiedziałam w tajemnicy.

- Dobra, ale masz siedzieć w ciszy. Nie wiem kto to. Nie wiem czego chce. I nie wiem czemu piszę do mnie. Pamiętasz tego typa który mnie szturchną w ramie? - zapytałam. Pokiwała głową, że pamięta. - To on.

- O kurwa. Taki hot typ do ciebie. Ja bym brała. Albo i nie. Chuj wie kim jest. Może jakiś przestępca, zabójca, złodziej? - zastanawiała się na głos. - Teraz jedziemy do ciebie. Szykujesz się na wyścig, ja też. Teraz Ci coś tylko się nie gniewaj.

- No dawaj.

- Obiecaj. - rozkazała.

- Obiecuję.

- Dzisiaj masz wyścig. - Słucham? Jak wyścig? Z nikim się nie umawiałam. Nawet Lucyfer nie dzwonił. Gospodarz wyścigów. Wyciągnęłam więcej powietrza. Nie żebym nie lubiła się ścigać.

Córka Mafii Where stories live. Discover now