Rozdział 11 - kamienica

2.5K 77 11
                                    

Po wyścigu wróciłam do domu. Aarona. To nigdy nie będzie mój dom. Z Millerem nie pokłóciłam się ani razu. Jedyny plus. Planuję trochę moich ubrań zawieść do mieszkania.
I książek. Jestem w kuchni tylko po to by zaparzyć sobię malinową herbatę, a potem iść do mini biblioteki w tym domu. Zauważyłam na lodówce karteczkę. Sięgnęłam po nią.

Wyjeżdżam na tydzień
w sprawach służbowych.
Aaron.

Aha? Czyli znowu mam tu siedzieć sama? Żart. Zbieram jakieś manatki i lecę do mojego przytulnego mieszkania. W dupie mam już tą herbatę. Szybko pobiegłam do sypialni by wziąć najpotrzebniejsze rzeczy, zadzwoniłam do dziewczyn żeby przyjechały. Poszłam, a raczej pobiegłam do samochodu. Nie nazwałam mojego auta, nie jestem jeszcze aż tak pierdolnięta jak moi bracia.

Wyjeżdżając z domu nie miałam problemu z ochroniarzami. Poinformowałam ich, że jadę na dwa tygodnie do jakieś wymyślonej koleżanki. Och, Ci idioci uwierzyli. Za dwadzieścia minut dopiero będę, ponieważ są korki. Dziewczyny na pewno już będą.

Zatrzymałam auto pod kamienicą. Popatrzałam w okna mojego mieszkania czy świeci się światło. Świeci. Czyli dziewczyny już są. Weszłam do windy naciskając odpowiednie piętro. Nienawidzę wind od dziecka.

- Siemanooo. - krzyknęłam po wejściu. Octavia rzuciła się na mnie choć dwa dni temu się widziałyśmy na wyścigu. Tylko ona i ja o tym wiemy. Taki nasz mały sekret.

- Siema, pizdo. - rzuciła rozweselona. - Muszę Ci o czymś powiedzieć.

- No dobra, ale gdzie jest Grace?

- Miała jakąś pilną sprawę do załatwienia, więc jestem sama. - to akurat trochę dziwne. - Choć. - pociągnęła mnie w stronę kanapy w salonie. Usiadłam na fotelu, a O na kanapie.
- Poznałam kogoś. - powiedziała na jednym wdechu.

- To świetnie. - uśmiechnęłam się szeroko. - Ale... Imię, nazwisko, ile ma lat, gdzie mieszka, znajomi. - po tej wypowiedzi zrobiłam kamienną twarz.

- Jezu, jaka ty sztywna. - przewróciła oczami.

- Jezus Ci w niczym nie pomoże. - uśmiechnęłam się słodko. Cieszę się, że moja przyjaciółka se kogoś znalazła, ale muszę coś, o nim wiedzieć. - No, opowiadaj.

- Nazywa się Lucas Trade, ma dwadzieścia cztery lata, a gdzie mieszka i jakich ma znajomych to jeszcze nie wiem. - otworzyłam szeroko oczy. O kurwa. To jest mój ochroniarz. Octavia, o tym nie ma pojęcia.

- A to już nie musisz mówić bo znam go doskonale.

- Słucham? Skąd go znasz?

- To mój ochroniarz. - zaśmiałam się. Teraz to ona szeroko otworzyła oczy. Na dodatek usta.

- Zamknij tą buźkę bo Ci mucha wleci. - dziewczyna posłała mi wrogie spojrzenie.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś. - spytała oburzona.

- Ważne, że teraz powiedziałam. - wzruszyłam ramionami.

- Opowiadaj o nim coś. - zażądała.

- To nie koncert życzeń, kochaniutka. - dziewczyna zrobiła zaburmuszoną minę. Wygląda jak słodkie małe dziecko które nie dostało zabawki. - Teraz idziemy piec babeczki!

***
Tydzień później

Obudziły mnie poranne promienie słońca. Wstałam poszłam do toalety się załatwić. Moja przyjaciółka wróciła do siebie dwa dni temu dlatego ja przeleżałam na kanapie, oglądając różne filmy. Dzisiaj muszę już wrócić do villi Aarona. Za tydzień ślub.

Córka Mafii Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang