𝟰

72 8 13
                                    


Wraz z nadejściem wiosny klasę psychologiczną owiała wesoła, niezapomniana nowina. 

Sam Sunghoon był bliski uśmiechu i wykonania tańca szczęścia, kiedy dowiedział się o niezwykle fenomenalnym wydarzeniu, które miało mu pozwolić zrelaksować się na tak długi czas, o którym wcześniej nie śmiał nawet marzyć. 

Kiedy uczniowie komentowali o tym między sobą, pragnął się śmiać. Wyjątkowo tego dnia zdjął słuchawki i wysłuchiwał lamentów dziewcząt, które zachowywały się co najmniej tak, jakby nadchodził koniec świata. 

— Nie wierzę, że tak długo go nie będzie. Myślisz, że będzie do mnie dzwonić stamtąd? 

Park pokręcił głową z niedowierzaniem. Jak głupim było trzeba być, żeby myśleć, że po wakacjach Jaeyun będzie w jakikolwiek sposób myśleć o swojej klasie, do której wróci dopiero po roku? 

— Smutno mi się zrobiło — mówiła inna dziewczyna, wzdychając cichutko pod nosem. — Wiem, że to dopiero marzec, ale nie zostało jakoś dużo czasu. 

Szczęśliwa wiadomość była szczęśliwą, ale tylko dla odosobnionego Sunghoona, który jak tylko usłyszał, że Jaeyun znika na cały dobry rok szkolny i nie zobaczy go w drugiej klasie, czuł się jak w niebie. Radość rozpierała go tak mocno od środka, że nikt w klasie nie rozpoznawał go. Nie przypominał tego chłopaka, który jeszcze dzień wcześniej w dalszym ciągu ignorował każdego i nie wysuwał głowy znad książki. 

— I tak nie zwróciłby na ciebie uwagi — zauważył, uśmiechając się przy tym złośliwie. 

Dziewczęta były zbyt ogłupione, żeby zareagować. 

Sam Jaeyun widział, ile radości wywołało to w młodszym, a to sprawiło, że gdy mijał go na korytarzu, czuł ogromną potrzebę podłożenia mu nogi. 

I tak też zrobił, chwilę później obserwując, jak siedemnastolatek ląduje z impetem na ziemi, w ostatniej chwili amortyzując się rękoma. Wszyscy, którzy akurat znajdowali się na tym odcinku korytarza, spojrzeli na wkurzonego bruneta, który błyskawicznie podniósł się na nogi, otrzepał się z brudu i sięgnął po podręcznik, który wypadł mu z rąk. 

Sim myślał już, że chłopak doskoczy do niego i rozpocznie bójkę, ale ku jego zdziwieniu on ponownie nie zareagował. Wziął kilka głębszych wdechów, łypnął na niego spod byka i ruszył w kierunku, w którym wcześniej zmierzał. 

Jae przez chwilę pożałował, że to zrobił. Nie był dumny z tego, że poniósł się emocjom i wyrządził młodszemu krzywdę. 

Za to Sunghoon gotował się od środka. Jako dwunastolatek nie potrafił się bronić. Teraz, gdyby tylko tego chciał, mógłby się zemścić. 

Sęk w tym, że on nie chciał być taki jak Jaeyun. Nawet jeśli nie lubił ludzi, nie chciał ich poniżać i ośmieszać. 

Tak więc, kiedy pewnego dnia Jaeyun upadł na wf-ie podczas grania w koszykówkę przez niego, nie było to intencjonalne. Sunghoon jedynie chciał wybić mu piłkę z ręki i nie spodziewał się, że obaj wylądują na podłodze. 

Sunghoon jedynie otarł się kolanem o podłogę, przez co przez kilka następnych dni chodził ze strupem, ale Sim? Zanim zdążył wywrócić się razem z nim, już wtedy krzyknął z bólu, trzymając się za dłoń. 

Młodszy wstał i wyciągnął do niego rękę, zanim inni zdążyli zgromadzić się wokół nich. Spodziewał się, że chłopak chwyci go i wstanie, ale jedynie spojrzał na niego zdenerwowany i przeklął pod nosem, z przerażeniem patrząc na swój mały palec u prawej ręki, który pokrył się wielkim siniakiem. 

— Przepraszam. 

Tak brzmiało pierwsze słowo, jakie wypłynęło z ust Sunghoona w stronę starszego. 

Jaeyun chwilowo zapomniał o bólu, przez sekundę myśląc, że się przesłyszał. Kiedy wstał na równe nogi i zerknął na chłopaka, wydawało mu się, że widział w jego oczach lekki strach. Odruchowo pokręcił głową i rzucił: 

— Nic się nie stało. Luz. 

Prawdą było, że kłamał. Nauczycielka wysłała go na ławkę, aby tego dnia już więcej się nie przemęczał, a przez jej umysł nawet nie przemknęło, że mogło wydarzyć się coś poważniejszego. 

Sunghoon obserwował go przez jakiś czas z boiska, ponieważ on w porównaniu do niego w dalszym ciągu ćwiczył, jak gdyby nic się nie stało. Choć kolano go piekło i co jakiś czas musiał dłonią ścierać krew, był zdolny do dalszego wysiłku. 

Nie lubił w sobie tej empatii, którą w dalszym ciągu odczuwał, kiedy drugiej istocie działa się krzywda. Nie lubił Jaeyuna, ale nie chciał, żeby to właśnie z jego powodu chłopak miał problemy. Nawet jeśli dwa tygodnie wcześniej ponownie chamsko wystawił mu nogę i ośmieszył przed innymi. 

Wiedział, że ludzie się nie zmieniają, więc zaczepki z jego strony nie dziwiły go. W gruncie rzeczy zaskoczyło go, jak długo starszemu to zajęło. Spodziewał się po nim, że szybciej zacznie się nad nim znęcać. 

Na lekcji chemii okazało się, że to nie był zwykły siniak. Sim udał się do pielęgniarki, kiedy ból stawał się coraz bardziej nieznośny, a jego palec zaczął puchnąć. 

— To tylko pęknięte naczynko — stwierdziła pielęgniarka, która nie raczyła nawet zerknąć na niego. 

To nie było tylko pęknięte naczynko. Następnego dnia Jaeyun przyszedł do szkoły z zabandażowaną ręką do samego łokcia, rozpowiadając ciekawskim, że na lekcji wf-u zwichnął sobie palec. 

Chłopak okazał się o tyle szczęściarzem, że to była jego prawa ręka, którą zawsze pisał. Wtem na lekcji wychowawczej nauczycielka zapytała, czy ktoś byłby w stanie pisać notatki za niego lub kopiować swoje. Sunghoon patrzył, jak ręce większości dziewczyn wybijają w górę. 

Jakie to było prymitywne z ich strony, że nawet w takiej sytuacji próbowały pozyskać sympatię Jaeyuna, który wcale nie miał wysokich wymagań i potrafił całować się z każdą dziewczyną, która tylko by mu to wprost zaproponowała. 

Wonhee została przydzielona do tej roli, ale ku zdziwieniu niektórych już następnego dnia nie przyszła do szkoły i nie była w stanie podzielić się swoimi notatkami. 

— Trzymaj — powiedział Sunghoon pod koniec lekcji, kładąc na biurku kilka kartek, które były notatkami z matematyki, chemii i angielskiego. 

Sunghoon nie robił tego z dobroci serca. Czuł się jedynie dłużny, bo zbyt dobrze wiedział, że gdyby nie grał agresywnie na lekcji, do tej sytuacji by nie doszło. 

Jaeyun miał już na biurku zeszyty od Wonyoung, z których miał sobie skserować czwartkowe tematy i oddać je dziewczynie tego samego dnia wieczorem lub w piątek. A mimo wszystko wziął te kartki, tym samym ignorując pomoc od rówieśniczki. 

— Dziękuję, Sunghoon. 

Młodszy wzruszył ramionami i z plecakiem na ramieniu wyszedł z sali. 

Sim patrzył za nim przez cały ten czas, prawie że niewidzialnie uśmiechając się pod nosem. W głębi duszy czuł, że robili postępy. 

Prawdą było jednak, że jeszcze przez długi czas ich relacja nie miała się zmienić, a jeżeli już, to tylko na gorsze. 

Destiny || JakehoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz