Rozdział 17

203 10 1
                                    


17. Alicja

Rano obudziłam się wypoczęta i spokojna. Dawno aż tak dobrze mi się nie spało. Dawida nie było obok mnie. Rozejrzałam się zdezorientowana. Wstałam z łóżka i weszłam do garderoby. Narzuciłam na siebie białą koszulkę i czarne spodenki i wyszłam z sypialni. Moje nozdrza uderzył zapach przygotowanego śniadania. Dawid kręcił się po kuchni. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.

- Dzień dobry, przepraszam, że się tak rządzę, ale pomyślałem, że zjemy razem śniadanie przed moim wyjazdem, a muszę niedługo wyruszać. Znalazłem jajka, boczek, awokado i warzywa. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?

Pokręciłam głową rozbawiona.

- Jak można się gniewać na kogoś za zrobienie śniadania?- zaśmiałam się i usiadłam przy wyspie.

Zjedliśmy razem rozmawiając o planach na nadchodzący tydzień. Coraz swobodniej czułam się w jego towarzystwie, wręcz naturalne dla mnie się stało, że Dawid jest w mojej kuchni, robi śniadanie, spędzamy razem poranek i rozmawiamy.

Około godzinę później Dawid pożegnał się ze mną i ruszył do garażu podziemnego. Przed wyjściem z mojego mieszkania zapytał, czy chciałabym spędzić u niego trochę czasu.

- Okej- powiedziałam nieśmiało.

Przytulił mnie i zaciągnął się moim zapachem.

- Przyjedź, będzie mi bardzo miło. Możesz zatrzymać się w moim domu, jest sporo miejsca- puścił mi oko.

- Dobrze, przyjadę.

- Cieszę się - złapał za kosmyk moich włosów i pocałował mnie w usta. Delikatnie, ale nieco mocniej niż ostatnim razem.

Ta noc wiele między nami zmieniła. Przełamała fizyczną barierę, która się między nami utworzyła. Leżeliśmy kilka godzin w swoich objęciach, głaskaliśmy swoje ciała, napawaliśmy się swoim dotykiem i zapachem, ale żadne z nas nie zrobiło kolejnego kroku. Byłam mu za to wdzięczna.

Umówiliśmy się, że przyjadę w niedzielę i zostanę do wtorku. Tak się też stało. W niedzielę wsiadłam do swojego audi i ustawiłam nawigację na wskazany przez Dawida adres. Droga prowadziła do nadmorskiej posiadłości, znajdującej się na strzeżonym, zamkniętym osiedlu.

Kiedy dojechałam na miejsce, moim oczom ukazała się piękna, ogromna, biała willa z wielkim podwórkiem i murowaną bramą, z kutymi elementami. Byłam zachwycona. Przed domem stało Porsche Dawida. Trawnik był równo przystrzyżony, wszędzie były drzewka, krzaki i kwiaty. Ten widok mnie zachwycił.

Dom miał około sześciuset metrów kwadratowych, a na podwórku znajdował się basen i wielki taras. Na tarasie był zestaw do grillowania i jacuzzi. Wyczuwalna też była obecność dziecka w tym domu, bowiem na podwórku rozrzuconych było trochę zabawek, a przy basenie stała zjeżdżalnia i piaskownica.

Dawid podszedł do mnie, pocałował mnie w policzek i wziął ode mnie walizkę. Przekroczyliśmy próg domu. Było w nim czysto i pięknie. Po wyjściu z przedpokoju moim oczom ukazał się ogromny salon połączony z kuchnią i marmurowe schody prowadzące na górę.

- Masz piękny dom- powiedziałam z uśmiechem i podeszłam w stronę ściany, przy której stało mnóstwo kwiatów. Ten dom miał duszę, mimo, że mieszkał w nim samotnie wychowujący córkę mężczyzna.

- Chodź, oprowadzę Cię. Na dole jest pokój gościnny, łazienka i salon z kuchnią. Z tyłu jest kotłownia, a przed nią siłownia. Na górze, jest moja sypialnia- powiedział, gdy wchodziliśmy po schodach- dawny pokój Oliwiera, pokój Hani i dodatkowa sypialnia. Na końcu korytarza znajduje się mój gabinet.

Profil ryzyka: Lokata w uczucia (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz