ROZDZIAŁ 12

55 9 0
                                    

„Mów całą Prawdę – lecz stopniowo –

Ostrożnie i okrężnie –

Nie zniesie błysku nagłej Prawdy

Nasz Zachwyt niedołężny –

Jak Błyskawica – gdy się Dziecku

Naturę jej naświetli –

Tak prawda niech olśniewa z wolna,

Abyśmy nie oślepli"

Emily Dickinson

Nowy Jork, 2020 rok

— Wyglądasz na zestresowanego — powiedziałam, bacznie przyglądając się chłopakowi.

Dean podwiózł nas na imprezę, jednak kiedy tylko znalazł wolne miejsce parkingowe, szybko ruszył do posiadłości, aby spotkać się z drużyną. Przez całą drogę z podekscytowaniem opowiadał o dzisiejszym meczu. Starałam się podtrzymywać rozmowę, widząc że Willem był myślami gdzieś daleko. To musiało być dla niego cholernie trudne. Nie wyobrażam sobie oglądać kawy i nie móc się jej napić. A tak właśnie było w jego przypadku.

— To pierwszy mecz od rozpoczęcia studiów w którym nie zagrałem — odpowiedział, kręcąc głową. — I chyba w końcu do mnie dotarło, że już w żadnym nie zagram. — dodał. Poklepałam go po ramieniu, bo nie wiedziałam co mogłabym jeszcze zrobić.

— Chodź, urżniemy się tak jak na studentów przystało — odparłam, na co parsknął śmiechem. Nie miałam ochoty na alkohol, jednak nie musiał o tym wiedzieć. W końcu, czego się nie robiło w imię przyjaźni?

Kiedy weszliśmy do budynku, wszędzie roiło się od studentów, muzyki i kolorowych drinków. Mimowolnie uniosłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Następnie wysłałam je mamie.

Ja: właśnie idę się łajdaczyć

Mama: 👍

Parsknęłam śmiechem widząc jej wiadomość. Prawdopodobnie jutro napisze mi coś w stylu „kac morderca męczy niewinne serca?". Cała ona.

— Nie bierz od nikogo alkoholu — powiedział nagle Willem, przepychając się przez tłum. — Niektórzy są pojebani.

Nawet gdyby mi tego nie powiedział, to i tak nie zdecydowałabym się częstować alkoholem od obcych mi osób. Może bywałam naiwna, ale w tym temacie nie. Poza tym byłam fanką podcastów kryminalnych, dziwnych zbrodni i niewyjaśnionych zaginięć. Na temat spraw studentów naczytałam się tyle, że starczy mi na najbliższe lata.

Dopchaliśmy się w końcu do stoiska z alkoholem. Willem sięgnął po nieotwartą butelkę i rozlał ją do naszych kubków. Mimowolnie się skrzywiłam, widząc ile tego leje, ale postanowiłam to przemilczeć. I tak byłam pewna, że tego nie wypiję. Alkohol już dawno temu przestał sprawiać mi jakąkolwiek frajdę.

Rozglądałam się wokół, próbując namierzyć Suzanne. Nie sądziłam, że były to jej klimaty, jednak dziewczyna była na tyle nieprzewidywalna, że mogłaby się tu pojawić. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia i to cholernie. Ale taka już byłam, analizowałam na tysiąc sposób i myślałam razy tyle. Stąd ta miłość do pisania. Nie potrafiłam ująć pewnych rzeczy w słowa, stąd też przelewałam je na papier. To byłam moja własna terapia, a zarazem jedyna miłość.

Willem co chwilę był zaczepiany przez kolegów z drużyny, przez co stałam przy nim i niezręcznie rozglądałam się wokół. Musiałam wyglądać jak największy przegryw. Próbowałam udawać, że jestem zafascynowana rozmową, jednak najwyraźniej średnio mi to szło.

Poezja RozczarowańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz