ROZDZIAŁ 15

49 9 2
                                    


„Czyż żeglarz potrafi pojąć,

Jak nas, wśród gór wychowanych,

Jednym łykiem – pierwszą milą –

Upajają oceany?"

Emily Dickinson

Nowy Jork, 2020 rok

Przez długi czas nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Jasne, kilka razy mi się wydawało, że faktycznie ją mam, jednak po czasie okazywało się, że były to tylko puste frazesy. Używałam tego pojęcia nagminnie, aż w końcu tak naprawdę przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie uważam jednak tego za błąd. Po prostu jak każdy człowiek chciałam doświadczyć przynależności i miłości. Tak po prostu.

Gdyby ktoś mi powiedział, że poznam swoją przyjaciółkę przez rozlanie dyniowej latte, prawdopodobnie przewróciłabym oczami. Co prawda miałam szczęście do dziwnych, niekiedy nieco niepokojących sytuacji, jednak już bez przesady. No ale cóż, w moim życiu najwyraźniej nietrudno o przesadę.

Wilem mnie rozczarował i wciąż z nim nie rozmawiałam. Oczywiście wciąż próbował przepraszać, jednak nie byłam na to gotowa. Zamiast tego skupiłam się na poznawaniu mojej współlokatorki, a zarazem przyjaciółki.

Tak, przyjaciółki. Przez ostatnie trzy tygodnie zdążyłyśmy się poznać na przeróżne sposoby. Nigdy nie spotkałam kogo,ś kto tak ciągnie za język, przysięgam. Moja każda wcześniejsza relacja opierała się na miłych słowach, gdzie starannie unikano tych trudnych. Suzanne jednak była szczera, niekiedy aż do bólu. Kiedy coś zawaliłam, albo nadzwyczajnie zrobiłam coś źle, szybko i starannie mi to wypominała. Nie powiem, na początku cholernie mnie to wkurzało, przez co wycofywałam się emocjonalnie i przestawałam się do niej odzywać. Jednak szybko przyznawałam jej rację i nie omieszkałam wspomnieć, że również zachowała się do dupy. Aż w pewnym momencie zerwałam się w nocy z łóżka i ogłosiłam jej, że chyba w końcu poznałam swoją lepszą połowę. Nie pamiętam czy ktoś kiedykolwiek poczęstował mnie tak szerokim uśmiechem jak ona.

No więc miałam przyjaciółkę, a co za tym idzie- obowiązek. Suzanne należała do tych osób, które panikowały ,kiedy miały zaburzony harmonogram dnia. I tak również było w tym przypadku.

Dzisiaj miała pierwszy dzień stażu w Law and Lawyers. Była tak zestresowana, a zarazem podekscytowana, że zapomniała połowy rzeczy. Jak na przykład dokumentów, które musiała przekazać swojemu opiekunowi. A jako, że były rzeczy ważne i ważniejsze, zrezygnowałam z ostatnich zajęć i pognałam do siedziby, którą non stop obserwowałam na kampusie. Nie dało się jej nie zauważyć.

Jak się okazało, nie każdy mógł tak po prostu wejść do budynku. Suzanne najwyraźniej zapomniała o tym, że trzeba być umówionym albo posiadać specjalną kartę. Kiedy zaproponowałam sekretarce, żeby przekazała papiery mojej przyjaciółce, zbeształa mnie za to że jej przeszkadzam. Tak więc zdecydowałam się na wspaniały pomysł.

— O MÓJ BOŻE! — krzyknęłam, wskazując na szklane drzwi. — Ktoś właśnie rysuje po oknie! — dodałam.

To były sekundy, jak ochroniarz zerwał się spod windy i ruszył w stronę wyjścia. Sekretarka również była tak wpatrzona, że nie zauważyła jak szybko przemknęłam do windy i szybko ją zamykam.

— Cudownie — wymamrotałam zadowolona, ledwo łapiąc oddech.

— Masz niepokojący nawyk pojawiania się tam gdzie nie powinnaś — powiedział dobrze znajomy mi głos, przez co odwróciłam się w totalnym szoku.

Poezja RozczarowańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz