Rozdział 2

1.7K 81 46
                                    

Sylwestra spędzałam w towarzystwie Colina i Kendalla. Wybraliśmy się na imprezę do ich znajomych organizowaną w czyimś domu. Po świętach czułam się ociężale i to wcale nie przez jedzenie, którego i tak mało zjadłam. Atmosfera była napięta, a zawdzięczać ją mogliśmy oczywiście mnie.

Trevor następnego dnia po kolacji wziął mnie na bok i ostrzegł, że jeśli będę sobie pozwalać na takie zachowanie, to wymyśli dla mnie inny rodzaj kary. Moja wyobraźnia wtedy popłynęła gdzieś w czeluści mroku, wymyślając najróżniejsze scenariusze, a każdy jeden gorszy od poprzedniego. Na szczęście szukała mnie wtedy ciocia i uratowała przed nim. Tak więc wytrzymałam te dwa dni, będąc potulną owieczką, a potem czym prędzej wyjechałam do swojego akademika.

Nie pożegnałam się z Emily i mamą, bo nie widziałam takiej potrzeby. Moja siostra przesiadywała głównie z Aurelią, a Cristine z babką. Amanda zaś przychodziła czasem do mojego pokoju, a wtedy wszystko inne znikało i byłyśmy tylko my. Mogłyśmy rozmawiać i śmiać się, nie mając żadnych oporów. Przy niej czułam się szczęśliwa i nie myślałam o przeszłości.

- Napijesz się? – zapytał jakiś chłopak, wyrywając mnie ze wspomnień.

- Pewnie – odparłam, uśmiechając się lekko.

Przystanęłam przy kuchennym blacie, podpierając się na łokciach i obserwując, jak przygotowuje drinka dla mnie i dla siebie. Sprawnymi ruchami wlewał po kolei składniki, a ja jak zahipnotyzowana się temu przyglądałam. Byłam tym tak pochłonięta, że nawet nie zauważyłam zbliżającego się Colina.

- Nie możesz pić – powiedział stanowczo blondyn.

Obróciłam głowę w jego stronę ze zmarszczonymi brwiami. Nie podobało mi się, że próbował być moim opiekunem, podczas gdy mi wystarczał jako przyjaciel. Wood opierał się bokiem o blat, mając na sobie białą koszulkę, a na niej szarą rozpinaną bluzę. Czarne jeansy kontrastowały z bluzką, ale też dodawały mu pewnego uroku. Blond włosy miał roztrzepane na wszystkie możliwe strony, jakby dopiero wstał z łóżka i pewnie gdybym go nie znała, to bym tak pomyślała. Ale on po prostu tak je układał.

- To, że Ci powiedziałam, nie znaczy, że masz mnie niańczyć – sarknęłam. – Jestem duża i wiem, co robię.

Powiedziałam Colinowi prawdę dzień po weselu mojej mamy. Nie chciałam mieć przed nim tajemnic, a jedna w postaci Huntera wyszła na jaw już w dniu ślubu. Jego reakcja na chorobę mnie zaskoczyła. Przyjął to nad wyraz spokojnie i ku mojemu zdumieniu, nie widziałam współczucia na jego twarzy. Raczej było to coś jakby zmartwienie, czy aktualnie wszystko w porządku.

- Mówisz, że jesteś duża, ale Twoje zachowanie temu przeczy. Pamiętasz, co alkohol robi z krwią? – zapytał, unosząc lekko brwi. – Bo ja tak i nie zamierzam mieć powtórki z rozrywki.

Mówił pewnie o kilku przypadkach, kiedy się zapomniałam i nie liczyłam, ile piłam. Nic nie mogłam poradzić, że to właśnie w tamtych chwilach wspominałam Huntera i żeby wyrzucić go z głowy - piłam. Nieodpowiedzialne to było z mojej strony, co zrozumiałam dopiero po czasie, gdy doktor Handerson zobaczył moje wyniki. Dostałam ostrzeżenie, a przy kolejnych złych wynikach miał mnie wysłać do szpitala. Od razu przeszła mi chęć na zapijanie przeszłości.

- Wypiję góra dwa i koniec, pasuje? Potem ewentualnie skuszę się na szampana o północy. – Uśmiechnęłam się widząc, jak wywraca oczami. To oznaczało, że się zgodził. Nie to, żeby, potrzebowała jakiejś zgody, ale zdanie Colina było dla mnie ważne.

- Kendall wyrwał jakąś panienkę, więc zostaliśmy sami. Idziesz tańczyć? – Wystawił dłoń w moją stronę.

- Miałem zapytać o to samo – wtrącił się chłopak, który przyrządzał mi drinka.

You belong to me. Dylogia belong #2Where stories live. Discover now