Rozdział 5

1.3K 92 44
                                    

Bliźniaczka zajmująca obecnie nogi Huntera pochyliła się tak, żeby wepchnąć swój tyłek w krocze chłopaka i zakręciła butelką, po czym ponownie na niego opadła. Szklana szyjka wskazała Colina, który wyszczerzył się zadowolony, że w końcu na niego trafiło. Byłam przekonana, że w jego stanie wybierze wyzwanie i nie zawiodłam się.

Brunetka spojrzała na niego pewnie, potem przeniosła wzrok na mnie i powróciła do mojego przyjaciela. Uśmiech satysfakcji wypłynął na jej wargi, zanim otworzyła te swoje piekielnie wkurwiające mnie już usta.

Nadal nie jestem zazdrosna.

Prędzej wkurzona.

- Pocałuj Lori – powiedziała, zwycięsko unosząc podbródek.

Rozsiadła się wygodnie na Hunterze, jeszcze bardziej ocierając się o niego. Głupia suka. Nie sądziłam, że znajomi Alishi są tacy... wnerwiający. A przynajmniej jakaś ich część. Gdybym była zazdrosna, pewnie strzeliłabym jej z otwartej ręki w twarz i zepchnęła, ale ja przecież nie byłam zazdrosna. Po prostu wkurwiało mnie jej ostentacyjne zachowanie i jego brak reakcji na to.

Obróciłam głowę do Colina, którego mina wskazywała na głupkowaty nastrój. Zmrużyłam na niego oczy, bojąc się jego porąbanych myśli i tego, co zamierzał zrobić.

- No daj buzi, Skarbie – zarechotał. Nawet ja wtedy nie wytrzymałam i po prostu nadstawiłam policzek, śmiejąc się.

- Miało być w usta! – oburzyła się bliźniaczka, a gdy na nią zerknęłam dostrzegłam, jak chłopak za nią próbuje ukryć uśmiech.

- Nie doprecyzowałaś... - Colin wzruszył ramionami. – Poza tym, Lori to moja przyjaciółka, nie mógłbym.

Słysząc to, położyłam dłoń na piersi i otworzyłam usta w szoku, gwałtownie przekręcając głowę w jego stronę.

- Nie podobam ci się? – zapytałam, udając oburzenie. – Wiesz, że ja już nasz ślub planowałam?! Dlaczego dopiero teraz mi mówisz?!

- Wybacz, sądziłem, że wiesz... - Colin wywinął dolną wargę, a już po chwili jego usta wyciągnęły się w uśmiechu.

- Dosyć tego teatrzyku – burknęła niezadowolona dziewczyna.

Och, jak miło, że jej się nie podobało. Przejęłam się tym tyle, że aż wcale.

Colin machnął butelką, a ta wskazała na drugą z bliźniaczek, siedzącą na kanapie, czyli tam, gdzie powinna. Nie to co jej siostra...

- Prawda.

- Jeśli miałabyś być zwierzęciem, jakim byś była? – zapytał skupiony Col. Najwidoczniej zadanie tego pytania kosztowało go wiele wysiłku. Prawdopodobnie szumy w głowie utrudniały mu skoncentrowanie się.

- Kotem.

- Czemu? – Blondyn zmarszczył brwi.

- Bo koty mają na wszystko wyjebane i zawsze spadają na cztery łapy – odpowiedziała luźno.

Według mnie była to ta milsza bliźniaczka, ale szybko przekonałam się, że nie tylko wygląd miały identyczny. Pewnie istniało jakieś połączenie między nimi, bo kiedy padło na mnie i wybrałam wyzwanie, wciąż uciekając przed prawdą, obie spojrzały na siebie porozumiewawczo.

- Pocałuj Jordana – oznajmiła z przebiegłym uśmiechem. – Z języczkiem – dodała praktycznie od razu.

Coś mi się właśnie zatrzymało i chyba było to serce. Przełknęłam ślinę. To zadanie było dla mnie wyzwaniem, ale nie tylko w znaczeniu tej gry. W końcu tylko w obecności Colina i Kendalla czułam się na tyle swobodnie, że mogłam spokojnie się przytulić, czy chociażby siedzieć ramię w ramię. Wspólnie spędzony czas nas do siebie zbliżył i byłam im wdzięczna, że przy mnie byli. Nawet Ken, choć z początku nie był do mnie przekonany, stał się dla mnie bliski.

You belong to me. Dylogia belong #2Where stories live. Discover now