Rozdział 32

704 91 15
                                    

Kochani,

powoli wracam do regularności. Przed nami już mniej niż 10 rozdziałów do końca tej przygody. Koniecznie dajcie mi znać, co myślicie, jak wam się podoba, czego wam brakuje. Będę bardzo wdzięczna.

Udanej lektury!

🌒 Julia 🌒

Coś ewidentnie gryzło Wiktora.

Oczywiście po męsku unikał tematu i próbował odwrócić moją uwagę, ale nie czułam się przekonana jego argumentami. Byłam druzgocąco ciekawa, co go dręczyło, jednak nie miałam zamiaru naciskać.

Coraz częściej rozmawialiśmy o ujawnieniu naszego związku wszystkim dookoła. Wikuś wyszedł też z naprawdę przełomowym pomysłem, bo stwierdził, że chciałby przedstawić mnie Patrykowi. Mogłam się tylko domyśleć, co nastoletni chłopak mógł pomyśleć o nowej dziewczynie swojego ojca, lecz nie pozwalałam, by te myśli mnie skonsumowały. To były momenty wyrwane ze spokojnych dni, a te upływały nam wyjątkowo szczęśliwie. Większość pewnie powiedziałaby, że po prostu mieliśmy swój uczuciowy miesiąc miodowy, ja jednak wiedziałam, że to było coś więcej. Powoli przestawałam sobie wyobrażać moją codzienność bez niego i, o Boże, naprawdę mnie to przerażało.

Na święta każde z nas pojechało do siebie, a po nich wpadliśmy w całkiem nową rutynę, którą tworzyliśmy krok po kroku. Dwie wspólne noce w tygodniu zamieniło się w pięć, sporadyczne wypady na obiad stopniowo zamieniły się w codzienne choćby krótkie spotkanie, a jeśli już nie mogliśmy się zobaczyć, wisieliśmy w nocy na słuchawce jak dzieciaki.

A potem dostaliśmy zaproszenie na tę samą imprezę sylwestrową.

Przez chwilę upierałam się, żebyśmy poszli otwarcie razem.

On się zgodził, ale ja spanikowałam, gdy uświadomiłam sobie kilka drobnych niedogodności. Uwielbiałam moją pracę i przyjaźniłam się chociażby z Leoną czy nawet Wojtkiem, jednak były w biurze osoby, których nie cierpiałam. Czy naprawdę chciałam rzucać swoją prywatą tak otwarcie? Właśnie o to chodziło, że nie. Głównie dlatego po raz ostatni zarządziłam wyjście incognito.

— Tylko nie złap mnie za tyłek aż nie wrócimy do domu, zrozumiano? — ostrzegłam go przez telefon.

Mój słodki drań tylko się zaśmiał, jakby chciał zrobić odwrotność tego, co mu nakazałam.

— Zobaczę — droczył się. — Może nie dam rady się powstrzymać.

— Powiem, że cię nie znam!

— Nie powiesz. — Mogłam się założyć, że się uśmiechał. — Do zobaczenia, Juluś.

— Nie powiesz, nie powiesz — przedrzeźniłam go, gdy przerwałam połączenie. — Oj, w co ja się władowałam...

Ta myśli uderzyła mnie podwójnie, gdy dotarłam w końcu do lokalu, gdzie mieliśmy rezerwację.

Z początku chciałam trochę ponarzekać, bo w końcu pogoda nie rozpieszczała, ale dość szybko mi przeszło. Mróz szczypał w policzki od razu, gdy tylko otworzyłam drzwi taksówki. Za oknem było już ciemno, a wiatr rozwiewał dookoła śnieg, który wyglądał jak wirujące kawałki brokatu. Łatwo było się zapomnieć w tym nastrojowym otoczeniu, szczególnie że w tle nadal mrugały światła warszawskiego centrum. Zanim weszłam do środka, otuliłam się ciaśniej płaszczem i spojrzałam w niebo, na którym świeciło kilka nielicznych gwiazd.

To była piękna noc.

Kończyła dobry rok.

Najlepszy od bardzo dawna, a wszystko zwiastowało, że będzie tylko lepiej. Jak zwykle w podobnych chwilach przez głowę przemknęło mi kilka wspomnień z Marcinem. Nie mogłam sobie wyobrazić, co powiedziałby, gdyby mógł mnie zobaczyć. Jakiś naiwny głos szeptał, że kazałby mi być szczęśliwą.

Ideał (ASYSTENT TOM 2)Where stories live. Discover now