Pierwsze słowo choć sie podobno znamy

128 12 10
                                    

-No tak bo to moja wina.. - powiedziałam obróciłam sie i odeszłam szynkim krokiem nawet nie wiem zabardzo gdzie, ale byle jak najdalej ich..

Nie wiem czy ktoś mnie gonił.
Nie wiem gdzie biegłam tak szybko.
Nie wiedziałam nawet którędy biegłam ponieważ łzy  w moich oczach robiły mi ze świata plamy.

Otrząsnełam się dopiero w lesie, gdy na kogoś wpadłam.

-P-przepraszam...- wydukałam po czym podniosłam głowe do góry.
Na pierwszy rzut oka nie rozpoznałam za bardzo tego kogoś ponieważ nadal za miast wyraźnego obrazu miałam rozmazane plamy.

-Stacey..? Co ty tu robisz? - Zapytał chłopak delikatnym i kojącym głosem. Hm, skąd znał moje imię?

Przetarłam oczy i spojrzałam na bruneta, którym okazał się Derek.

-Derek...?

-Tak, co ty tu robisz słodziaku? Sama?-
Nazwał mnie słodziakiem?

Właśnie dopiero teraz zorientowałam się że pierwszy raz w życiu słyszę jego głos.
Dlaczego nie dzielił się swoim kojącym głosem z światem?

-Jak tu się znalazłaś? - zapytał.

Nieodpowiedziałam.

Nie musiałaś tam wogule być ! To nie moja wina że stałaś za nim! 

Te słowa krążyły mi w głowie a łzy zaczęły cieknąć same. Odrazu spóściłam głowę.

To moja wina?

Derek obioł mnie ramieniem.

-Wrócimy może co? - powiedział ale ja zaczęłam kiwać głową na nie - powiesz mi, proszę, co się stało mała?

-Nie mam już nikogo...- powiedziałam a z moich oczu zaczęło wydobywać się więcej łez.

-Elvis? Aron? Jakieś przyjaciółki? Hm? Albo Blaise? - ostatnie imię wypowiedział jakby z gniewem? Zazdrością? A może mi się przesłyszało?

-Nie...

-Nathan?

-To głupek - dokończyłam po czym powiedziałam- I Blaise też.

-Pff wiem. - Derek wyciągną z kieszeni opakowanie chusteczek i mi je podał, przyjęłam je z wdzięcznością.
Chłopak podprowadził nas pod drzewo po czym usiadł I się o nie opar, zrobiłam to samo.

-Skąd wiesz..?-zapytałam, widocznie zaskoczona jego odpowiedzią.

-Zabrał mi dziewczynę, a potem ją rzucił. - powiedział wpatrzony przed siebie.

-O... A to palant.
-no niezły, palant pospolity. - zaśmiałam się leciutko na jego słowa.

Zawiał wiatr a mnie przeszedł dreszcz z zimna. Nie dziwiłam się, w końcu na sobie miałam tylko koszulkę a pod nią top.

Derek okazał się prawdziwym dżentelmenem i zdją swoją szarą dużą bluzę I pomógł mi ją założyć.

-Dziękuję. - powiedziałam bo bluza naprawdę była bardzo ciepła.

-choć, śliczna. - powiedział do mnie po chwili zamyślenia i wstał.

-nie chce iść. Nie do nich. Nie do chłopaków. Nie do rodziców. Nie chce.

-Nie musimy iść do nich - powiedział lekko sie do mnie uśmiechając.

Pomógł mi wstać łapiąc mnie lekko za ręke.
-choć, pokarze ci coś...

Hailie Monet X Adrien Santan ☆Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum