Rozdział 41

717 60 5
                                    

Koło 10:00 Adel zabrała Lilian do domu, ponieważ ta już zaczynała marudzić i była senna. Ja postanowiłam zostać przy jej mężczyźnie. Dochodziła 11:40, gdy w pomieszczeniu zawitała jego matka 

-Już jestem-oznajmiła wchodząc z sympatycznym uśmiechem na ustach 

-Dobrze, to skoczę szybko do łazienki-podniosłam się z krzesełka, puszczając dużą dłoń bruneta-Dosłownie chwila moment 

-Spokojnie, przecież też musisz jakoś funkcjonować-cicho się zaśmiała zajmując moje poprzednie miejsce 

Szybko skorzystałam z ubikacji. Kiedy podeszłam do umywalek, moim oczom ukazała się bardzo dobrze znana mi dziewczyna. Była w moim wieku, miała kruczoczarne włosy i jasnozielone oczy. Cała delikatnej budy, jednak zawsze mająca na sobie skąpe ubrania, wysokie buty i dużo makijażu. 

Zawsze imponowała mi jej odwaga i wyzbycie się wszelkich kompleksów. Nigdy nie przejmowała się zdaniem innych. Lubiła się ubierać i malować dla samej siebie, a tak przynajmniej zawsze twierdziła. Ignorując ją zaczęłam myć dłonie 

-Cześć-dotarł w końcu do mnie jej głos, nie był już taki pewny siebie jak kilka miesięcy wcześniej

Ja mimo wszystko milczałam 

-Nie odezwiesz się?-spytała-Chciałam cię przeprosić już bardzo dawno temu, ale zapadłaś się pod ziemię-zaczęła niesamowicie spokojnie-Wiem, że jesteś na mnie wściekła...

-Nie jestem-przerwałam jej 

-Nie?-spojrzała na mnie zaskoczona 

-Przyznam, że początkowo byłam, ale szybko stwierdziłam, że to bezsensowne. Po prostu się na tobie zawiodłam, bo nie tak miała wyglądać nasza przyjaźń Tay-oznajmiłam wycierając dłonie papierowym ręcznikiem 

-Naprawdę nie chciałam ci tego zrobić. Powinnam była się powstrzymać-kontynuowała 

-Powinnaś, ale tego nie zrobiłaś. Czasu nie cofniemy-wzruszyłam ramionami 

-Coś się stało, że jesteś w szpitalu?-zainteresowała się 

-Nic co powinno cię interesować, nasza przyjaźń skończyła się w momencie, w którym weszłam wtedy do mieszkania-oznajmiłam bez cienia uśmiechu-Pójdę już-rzuciłam wychodząc 

Przyspieszyłam kroku widząc jak do sali Domenico wchodzą dwie pielęgniarki i lekarz, a Eleonora wychodzi niemal roztrzęsiona 

-Co się dzieje?-stanęłam przed nią, dopiero teraz dostrzegając szok na jej twarzy 

-Zaczęli odłączać go od respiratora i nagle wszystko zaczęło piszczeć. On przestał oddychać-poczułam jak uginają się pode mną nogi, przez co usiadłam na najbliższym krzesełku 

Wszystko dookoła zaczęło mi wirować, a w głowie słyszałam nieprzyjemny szum. Nagle poczułam jak ktoś mocno mnie przytula 

-Jestem z tobą-usłyszałam męski głos, zanim wtuliłam się w jego właściciela-Już jestem córeczko-dodał gdy zaczęłam cicho szlochać w jego tors 

Dopiero po kilku dobrych minutach uspokoił mnie, na tyle, bym po wyjściu lekarza podeszła do niego 

-Co się dzieje? On miał się dzisiaj obudzić, a nie przestać oddychać-zauważyłam z wyrzutem, wycierając mokre policzki 

-Pacjent nie zaczął oddychać samodzielnie po odłączeniu od respiratora, przez co musieliśmy go ponownie zaintubować-oznajmił z całkowitym spokojem-Dobrze się pani czuje? Jest pani bardzo blada 

-Wszystko ze mną jest okej, to jemu mieliście pomagać nie mi-oznajmiłam głosem wyjałowionym z emocji-Mogę do niego wejść?-zapytałam nieco zniecierpliwiona 

De LucaWhere stories live. Discover now