Rozdział 42

968 60 11
                                    

Tego dnia obudziłam się z wyjątkowo bojowym nastawieniem. Po szybkim prysznicu ubrana standardowo w jakieś moje dopasowane czarne spodnie i jedną w wielu bluz mężczyzny wróciłam do sypialni, chwytając mój telefon 

-Cześć, coś się stało?-dotarł do mnie męski zaspany głos 

-Cześć, udało wam się coś wyciągnąć od tego całego Kostka?-zapytałam, zerkając przez szklane, balkonowe drzwi 

Dotarło do mnie jego ciężkie westchnienie 

-Nie, nie udało nam się, ale dzisiaj będziemy znów próbować-odpowiedział w końcu 

-Mam pomysł-oznajmiłam-Ale potrzebuje do tego twojej pomocy 

-Słucham uważnie-mruknął, na co mój uśmiech nieco się poszerzył 

W taki sposób koło 9:00 wysiadłam z wysokiego suva przed jakimś dużym magazynem, który znajdował się praktycznie na odludziu. Kawałek dalej stało niebieskie porshe mojego kuzyna. Skierowałam się od razu w stronę wejścia do budynku, a jego drzwi się otworzyły 

-Cześć, jak się dziś czujesz?-spytał Erick przytulając mnie na powitanie 

-Cześć, całkiem normalnie-wzruszyłam ramionami-Dziękuje, że mi pomagasz-posłałam mu wdzięczny uśmiech 

-Jeśli nasi ojcowie się dowiedzą, że pozwoliłem ci tu przyjechać, to jestem martwy-stwierdził przepuszczając mnie w wejściu 

-Gdzie teraz są?-zapytałam kiedy zamknął za nami ogromne przesuwane drzwi 

-Mój pojechał to firmy, a twój na spotkanie z potencjalnym wspólnikiem-oznajmił ruszając w tylko sobie znanym kierunku

Wtedy przed nami wyrósł znikąd jego brat bliźniak 

-Czy ciebie pojebało do reszty? Przywiozłeś ją jebany idioto do skurwiela, który miał ją zabić!-krzyczał wściekły, ruszając w jego stronę 

Stanęłam między nimi 

-Ja go do tego zmusiłam-oznajmiłam, gdy jego spojrzenie się na mnie zatrzymało 

-Nie broń go, zawiozę cię do domu-chwycił mnie za ramię, ciągnąc w kierunku wyjścia 

-Poczekaj-zaprotestowałam, jednak ten nie zareagował-Coll!-krzyknęłam wyszarpując mi się 

-Czego wy oboje nie rozumiecie?-spojrzał na nas ze wściekłością-Tam jest facet, który miał cię zabić i który prawie zabił twojego Domenico, a ty i tak się tam pchasz!-wskazał za mnie 

-Mam plan-rzuciłam krótko, uważnie mu się przyglądając 

-Jest niebezpieczny, a ty powinnaś być teraz albo w domu z małą, albo w szpitalu z jej ojcem-mówił usiłując się uspokoić 

-Przecież będziecie tam ze mną-podeszłam do niego bliżej-Jeśli się nie uda, już tu nie wrócę-obiecałam posyłając mu błagalne spojrzenie-Jestem to winna Dominico i Lilian-dodałam 

-Niech ci będzie-ciężko westchnął ze zrezygnowaniem-Jaki jest ten twój plan? 

-Z tego co wiem jest nimfomanem, ile czasu już tu siedzi?-mój wzrok wędrował między ich dwójką 

-Dwa dni, wcześniej znaleźliśmy go schowanego jak szczura, na jakimś totalnym odludziu-odparł Erick 

-Załatwiłeś tą dziewczynę?-spojrzałam na niego 

-Tak, czeka już na nas z ochroną-mruknął ruszając gdzieś dalej 

W końcu weszliśmy piętro niżej, tam znajdowały się cztery drzwi 

De LucaWhere stories live. Discover now