Sparowani💥

511 49 8
                                    

🔥🔥🔥

Jak widzicie, zmieniłam tytuł na polski:) Wydaje mi się, że jest bardziej charakterystyczny. Dajcie znać, czy Wam się podoba:)

Miłej lektury!

ROZDZIAŁ 19

_______________________

– Niech ją diabli wezmą.

Zasłaniam włosami twarz i jak strzała mknę przed siebie, nie sprawdzając, czy stojąca przy skrzynkach na listy Pani Słodziaszek mnie rozpoznaje. Jeszcze tego brakowało, by urządziła mi miłą pogadankę, jak to rozpraszam jej ulubieńca i nie pozwalam mu pracować. Znając życie, już i tak wie. Ściany w tym budynku najwyraźniej są na jej usługach i szepcą jej do ucha o wszystkim, co się dzieje dookoła.

Jak inaczej byłaby w stanie dobijać się do moich drzwi minutę po tym, jak tylko podniosłam głos?

Oddycham z ulgą, gdy pozostawiona w spokoju wydostaję się na zewnątrz i rozanielona idę przez dobrze znaną mi ulicę na przystanek autobusowy. Całe szczęście, że już tu nie mieszkam. Musiałabym unikać nie tylko pani Słodziaszek, ale i Xandra. Co prawda, istnieje jeszcze cień szansy, że wpadnę na niego w restauracji, ale skoro zakład został zerwany, będę mogła trzymać się od niego z daleka.

Ostatecznie był to miły tydzień. I równie miło się zakończył. Nawet deszcz, który dziś delikatnie siąpi, wydaje się przyjemny. To, co się wydarzyło było po prostu... wow. Chyba jeszcze nigdy za pierwszym razem nie czułam się przy nikim tak swobodnie. Co w sumie dziwne, bo w końcu Xander jest dla mnie tylko... facetem. Lekko zadufanym w sobie dupkiem, który wyjątkowo działa mi na nerwy, a przy okazji działa też na mnie. A właściwie na moje ciało. Przecież nie mam żadnej kontroli nad tym, co i kogo ono sobie tam chce. Dałam mu, czego potrzebowało. I tyle. Więcej nie dostanie.

To, co jest dobre dla mojego ciała, niekoniecznie byłoby dobre dla mnie, prawda?

Biegnę na autobus, który już wjeżdża w uliczkę, cały czas myśląc o tym, skąd to przyciąganie między mną a Blackiem. Po długich rozważaniach dochodzę do jedynego, sensownie brzmiącego wniosku: to zalążek nienawiści między nami sprawił, że pojawił się ogień. Ścieraliśmy się ze sobą jak dwie suche gałązki, jak zapałka i ta szorstka strona pudełka. Czysta chemia. Aż powstał prawdziwy piekielny ogień, który wspólnymi siłami udało nam się ugasić, zanim doszło do wybuchu.

Śmieję się na myśl, że mogłabym eksplodować z niezaspokojonej żądzy skierowanej w stronę Xandra Blacka, na tyle głośno, że jakaś kobieta w autobusie posyła mi zniesmaczone spojrzenie, jakby bycie szczęśliwym było zabronione.

Mam ochotę pokazać jej język, ale tylko ponownie przenoszę wzrok za okno.

Już przed drzwiami do mieszkania odbieram telefon od Betty. Widząc imię przyjaciółki na ekranie przypominam sobie, że wysłała mi wiadomość, jednak widok pewnego faceta na kolanach skutecznie usunął ten fakt z mojej pamięci.

– Hej, przepraszam, zapomniałam ci odpisać. Gdzie pojechaliście?

– Jesteśmy w drodze do domku w lesie, ale prędzej utkniemy w jakimś bagnie, niż tam dotrzemy, strasznie się rozpadało. W każdym razie, jutro rano do Marshalla ma przyjechać kurier z jakąś arcyważną paczką, czy byłabyś w stanie ją odebrać?

– Jasne – mówię, otwierając drzwi – cały dzień siedzę w domu i zakuwam, więc będę jej wypatrywać.

– Super, Marshall ci dziękuje.

– Spoko, mam nadzieję, że dojedziecie i będziecie się świetnie bawić.

– Na pewno. A jak u ciebie? Jak twoje randki?

Twoje ciało wybrałoOnde histórias criam vida. Descubra agora