Szkoła uwodzenia u Elle... Lekcja nr 3

474 55 4
                                    

ROZDZIAŁ 30

_______________________

– Ekhem...

Cholera.

Przystaję w połowie korytarza i zerkam niepewnie w stronę kuchni.

– Cześć Betty – mówię radosnym, niewinnym tonem, jakbym wcale nie wracała do domu o siódmej rano. Na moje usprawiedliwienie: zamierzałam wrócić grzecznie i spędzić noc we własnym łóżku, ale Xander za każdym razem uciszał pocałunkiem moje próby przekonywania go, że muszę się zbierać. I tak wyszło, że obudziłam się po szóstej, wtulona w jego klatkę piersiową. Gdybym nie musiała iść na zajęcia, a on do pracy, pewnie dalej leżelibyśmy w łóżku.

Jestem cała potargana, koszmarnie niewyspana, ale dziwnie szczęśliwa. Betty natomiast stoi oparta o blat w kuchni w swoim długim, jedwabiście miękkim szlafroku z nietęgą miną.

– Jak się spało? – pytam.

– Może to ja powinnam cię zapytać, jak się spało? I gdzie to się spało?

– Yyy... – Podchodzę do niej, a ona automatycznie obrzuca mnie badawczym spojrzeniem. Mam na sobie wczorajsze ubrania i kilkukrotnie zamoczone w części włosy, którym nie dałam porządnie wyschnąć, zanim zostały powtórnie przyciśnięte do poduszki. Można się chyba domyślić, jak wyglądam. Jakbym zaliczyła maraton z demonem seksu, który przy okazji – jak się okazuje – jest też moim nowym facetem.

No cóż...

Nie muszę jednak nic mówić, moja mina i wygląd robią to najwyraźniej doskonale za mnie.

– Mówiłaś, że to zamknięty temat.

– Bo był – tłumaczę, kradnąc jej kubek z kawą z ręki, bo każdy wie, że kradziona kawa smakuje najlepiej. – Ale jakoś się tak ponownie otworzył.

Betty sięga do szafki po kolejny kubek i z westchnięciem mówi:

– A co z twoim postanowieniem, by znaleźć sobie miłego, dobrego faceta? Sama twierdziłaś, że z tego Xandra niezłe ziółko.

Przygryzam kciuk, zastanawiając się nad jej słowami.

Wiem, że cały czas uważałam Xandra za czarny charakter. Myślałam, że to typowy facet, który nie ma do nikogo szacunku i na niego nie zasługuje. I to prawda, ma kilka cech bad boya. Chociażby ten jego upór i chęć stawiania na swoim. No i ten wygląd, przez który można odnieść wrażenie, że to typ spod ciemnej gwiazdy, ale im bardziej go poznaję, tym lepiej widzę drugą stronę Xandra: czułą, zabawną, godną zaufania.

Rozczulam się na samą myśl.

– A co jeśli nie każdy dobry facet wygląda jak Marshall? – pytam. – Wygląd nie zawsze odzwierciedla charakter człowieka. Spójrz na seryjnych morderców. Ted Bundy? Nikt by złego słowa o nim nie powiedział. Uczynny, młody człowiek. Zawsze mówił dzień dobry.

– Toksyczni partnerzy? – wyliczam dalej, nie dając Betty dojść do słowa. – Na zewnątrz wszyscy się nad nimi rozpływają, a w czterech ścianach dzieje się piekło.

– Może i tak, ale przede wszystkim znajomość z dobrym facetem zaczyna się od tego, że otwiera ci drzwi przed nosem, a nie je zamyka. Znasz moje zdanie na ten temat.

Betty wychowała się otoczona opowieściami o rozwodzących się parach. Rodzice zawsze powtarzali jej, by nawet nie zbliżała się do nikogo, kto nie ma szacunku do innych ludzi, nawet jeśli wobec niej zachowuje się w porządku. Bo to tylko efekt chęci dostania się do jej majtek lub zwykłego zauroczenia. Gdy przeminie, z dużą dozą prawdopodobieństwa facet potraktuje ją tak samo, jak traktuje innych. A jeśli nie daj Boże dojdzie do rozwodu – zamieni się w istną jatkę.

Twoje ciało wybrałoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz