Hybris

1 0 0
                                    

- Najlepiej będzie z sobą skończyć! - rzucił w gniewie, ocierając wierzchem dłoni twarz mokrą od łez i deszczu. - Ukrócę cierpienie własne i świata, który pierwszy zdecydował się mnie przekląć... - myślał, idąc coraz prędzej w głąb lasu. - Jak mogłem sądzić... - zagryzł silnie drżące wargi, aby powstrzymać się od płaczu.

Wyszedłszy w jedynie w cienkiej koszuli, letnich spodniach i o nie najlepszej kondycji butach, ze złością spojrzał na ciemniejące niebo. Smagany po plecach wiatrem, czuł, jak ciężkie krople opadają mu na czoło. Choć nie miał pojęcia, dokąd właściwie zmierza, zaparł się, że nie zawróci. Niezdobyta sercem twierdza cynizmu. Tak teraz myślał o domostwie Aliszewskich, które zostawił daleko w tyle Lew. Po cóż miałby tam wracać? Choć wieść o planowanym ślubie Igora i Luby zatruła jego zbolałe serce, niespodziewanie odkrył, że największy gniew nawet teraz żywi do matki przyjaciela. Coś więcej niż zwykły domysł kazało mu sądzić, że wszyscy w tym przeklętym miejscu byli jedynie kukłami w jej spowitych białymi rękawiczkami rękach. Nikłe wątpliwości co do udziału przypadku w spleceniu jego losu z zamożną rodziną zrodziły się w nim kilka dni po tym, jak po raz pierwszy wprowadził się do ich domu na wakacje.

On i Igor znali się już wtedy bardzo dobrze, ponieważ spędzili w szkolnej ławie kilka miesięcy. Choć ich więź była silna, Lew wątpił, aby przyjaciel na tak wczesnym etapie zdążył opowiedzieć w listach o wielu detalach z życia chłopaka. Co najwyżej mógł wspomnieć, że stracił matkę i dlatego na krótki czas trafił pod opiekę miejskiego sierocińca. O ojcu Lew nie powiedział Igorowi nigdy.

 Z tego powodu niezwykle się zdziwił, ale i speszył jednocześnie, gdy pewnego wieczoru pani Ivona przypadkowo, jak sądził, odkryła tożsamość jego rodziców.

***

Było po kolacji. Choć Igor poszedł już do swojego pokoju, Lew z grzeczności wolał zostać z matką przyjaciela i pomóc jej w sprzątnięciu stołu. Nie wiedzieć czemu, nie pomyślał wówczas, że tak zamożna rodzina na pewno dysponuje pomocą skoordynowanej służby i nie musi sama zmywać po sobie naczyń ani zwijać obrusa. Zapewne był wtedy zbytnio zaaferowany pragnieniem wyrażenia wdzięczności, by uznać, że zwykłe odejście od stołu będzie uznane za właściwe. Gdy pospiesznie zaczął spiętrzać talerze, pani Aliszewska prędko go zatrzymała, nie kryjąc rozczulenia na twarzy.

- Zostaw to, kochany! - powiedziała, kładąc chudą dłoń na jego ramieniu. - Naprawdę nie musisz...

Nie odpowiedział. Tylko spojrzał strachliwie w jej czarne oczy i spłonął rumieńcem. Wydawała mu się wtedy taka dostojna i w pewnym sensie nieosiągalna. Zupełnie inna od ukochanej matki, za którą tak bardzo tęsknił. Ta kobieta była sztywna, wysoka i powściągliwie dobrotliwa, zaś mama, jaką zapamiętał z ich najlepszych lat, była ciepła, zasłuchana i zawsze na swój sposób roztrzęsiona. Samo jej wspomnienie pchnęło bezwiednie chłopca w ramiona stojącej naprzeciw Ivony. Gdy w pierwszej chwili przeraził się niemęskiego i co gorsza zbyt poufałego gestu, szybko pojął, że odwzajemniła uścisk. Zapewne już wiedziała, z jaką stratą mierzył się Lew.

- Pokochaliśmy cię z mężem jak syna od pierwszej chwili, gdy cię ujrzeliśmy. - dodała po chwili drżącym ze wzruszenia głosem. - Ojciec podjął słuszną decyzję... Gdyby nie on, nigdy nie zjawiłbyś się w naszym życiu.

Lwa przeszedł zimny dreszcz. Cóż to miało znaczyć? W jaki sposób kobieta odkryła jego najgłębszą tajemnicę? Skąd się o niej dowiedziała, skoro nawet nazwisko nie mogło go już łączyć z tamtym człowiekiem. Był przerażony, jednak zaryzykował.

- Czy pani mówi o moim ojcu? - zapytał, dostrzegłszy niejasną zmianę na jej twarzy.

- Och, kochany... Mówię o naszym wspólnym Ojcu. - powiedziała spokojnie. - O Tym, który kieruje żywotami wszystkich ludzi na ziemi. - oddychała swobodnie, lekko.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 08 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pani WorońskaWhere stories live. Discover now