41

128 26 11
                                    

Cicho weszłam do hotelu, nie przejmując się tym, że byłam ranna i moje ubranie było poplamione moją i anielską krwią. Dyskretnie się rozejrzałam, aby zobaczyć, czy mogę iść. Wszyscy siedzieli na kanapie i wpatrywali się w telewizor, nawet Alastor. Co zwróciło ich uwagę?
-Chwila co, dlaczego?- wykrzyknął Angel Dust.
Wtopiłam się w cień, aby przemknąć koło nich i dostać się do mojego pokoju. Widziałam, że źrenice Alastora mnie śledziły.
Moja rana mocno krwawiła. Teraz moim największym zmartwieniem było to aby nie pobrudzić podłogi, nie przejmowałam się bólem.
Nie chciałam, aby ktoś mnie widział ranną. Wyjątkiem był Alastor, bo widział mnie on już w każdej sytuacji i znał na wylot. Poza tym on zaraz do mnie przyjdzie.
Dostałam się na piętro z sypialniami i wślizgnęłam do mojej. Podeszłam do szafki i otworzyłam ją w poszukiwaniu bandaża. Nic takiego nie znalazłam. Pewnie dla tego, że większość czasu i tak spędzam w sypialni radiowca.
Westchnęłam, mie mam innego wyboru tylko poszukać w pokoju Alastora. On na pewno będzie miał bandaż, a jeśli nie to na pewno mężczyzna zaraz coś przyniesie.
Wyszłam z mojego pokoju i weszłam do tego należącego do radiowca.
Na szczęście nigdy nie miał on problemu, abym przebywała w jego sypialni. Nawet mnie często do tego zachęcał, ale niejawnie.
Za naszego ziemskiego życia, lubił on jak spałam z nim w jednym łóżku, tylko do tego się nie przyznaje. Zawsze się tego wypiera, ale ja wiem swoje. Zawsze bawił mnie fakt, że wtedy nie zorientował się, że pod dachem ma wilka, a nie psa. Nigdy nie wnikałam w to, czy zdawał sobie z tego sprawę, czy nie.
Pamiętam jak kiedyś gdy spacerowaliśmy ludzie się mnie bali i omijali nasz szerokim łukiem. Dość myślenia o przeszłości, powinnam zająć się moją raną, bo straciłam zbyt dużo krwi. Jeszcze trochę, a zejdę.
Rozpoczełam poszukiwania opatrunków w skrzyni.
-Dolna szuflada w komodzie, Gwiazdko- powiedział radiowiec.
Podskoczyłam z strachu, a rana mnie zabolała, przez co pisnęłam.
-Dzięki, Al.
Zanim ruszyłam w tamtą stronę podałam mu ostrze, którym zraniłam Adama. Ostrze było w krwi pierwszego człowieka, natomiast rączka ostrza w mojej. Mężczyzna zabrał je ode mnie i językiem przejechał po ostrzu, próbując anielskiej krwi. Po chwili położył go na szafce nocnej. Zaśmiałam się słabo, cały Alastor degustator różnych smaków.
-Podaj mi całą apteczkę i zajmiemy się tą raną- poprosił i usiadł na łóżku.
Tak jak prosił, podałam mu apteczkę i zajęłam miejsce obok niego. Mężczyzna wyciągnął wszystko czego potrzebował na pościel.
-Podwiń delikatnie koszulkę- poprosił.
Zrobiłam to bez wachania, odsłaniając ranę. Czerwonowłosy zmarszczył brwi przyglądając się mojej ranie i wziął się do pracy.
Spiker bardzo dobrze opatrzył mnie, sama nie zrobiłabym tego lepiej. Najpierw odkaził rozcięcie, co mnie trochę zaszczypało, a następnie zszył ją i nałożył na nią opatrunek. Wszystko wytrzymałam bez znieczulenia, tylko co jakiś czas powarkiwałam na mężczyznę.
Moje reakcje były silniejszy ode mnie, nigdy nad nimi do końca nie planowałam.
Wiem, że ta rana szybko się zagoi, tak jak ostatnia. Moje ciało szybko się regenerowało, ale dużym kosztem mojej energii. Czasem zbyt szybko, ale nie miałam na co narzekać.
Byłam mu wdzięczna za pomoc.
-Nie wszystko poszło zgodnie z planem- powiedziałam z żalem w głosie, który nie był udawany.
-Nie przejmuj się- powiedział czule ścierając mokrą chusteczką anielską krew z mojego policzka.
-Choć mam kilka dobrych wieści- dodałam nieco entuzjastyczniej.
-Po tym jak im zagroziłam zauważyłam, że się mnie obawiają- powiedziałam, czekając na to co powie.
-I słusznie, moja Gwiazdko, stanowisz dla nich zagrożenie. To może jeden z powodów czemu przyspieszają eksterminację- powiedział zamyślony czerwonowłosy.
-Co robią!?- wykrzyknęłam.
Czułam, że nawaliłam po całości.
-Przyśpieszają eksterminację, oglądaliśmy wiadomości, kiedy przyszłaś- powiedział spokojnie.
Wzięłam głęboki wdech, bo zrobiło mi się słabo. 
-Adam wspomniał jeszcze o mojej mamie- wyżaliłam się.
Zamknełam oczy. Czułam się bardzo przygnębiona, bo nie wiedziałam co myśleć.
-Gwiazdko, spójrz mi w oczy- rozkazał delikatnie ściskając moje policzki.
Zrobiłam to bez wachania.
-Adam chciał Ci namieszać w głowie, wiem, że to dla ciebie trudny temat i chciałabyś wszystko wiedzieć, ale musisz mi coś obiecać- powiedział łagodnie i zamilkł.
Tymczasem ja robiłam się coraz bardziej senna, to pewnie przez dużą utratę krwi i emocje.
-Co mam obiecać?- zapytałam.
-Że na razie zostawiasz ten temat w spokoju. Za jakiś czas do niego wrócimy i wspólnie poszukamy odpowiedzi o tym kim jest twoja mama, dobrze?
Równie dobrze mógł mi to rozkazać, ale tak nie zrobił.
-Dobrze- powiedziałam ziewając.
Alastor się zaśmiał.
-A teraz uśmiechnij się, chcę zobaczyć twój piękny uśmiech- rzekł.
Uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam ciepło w sercu, gdy usłyszałam pochwałę. Moje oczy zaczęły się kleić
-Widzę, że ktoś tu jest śpiący- zaśmiał się mężczyzna, poprawiając mi włosy, które opadły mi na twarz.
Byłam bardzo silnie przywiązana do tego grzesznika. Nie ważne co by zrobił, ja zawsze będę po jego stronie. To zabawne, że taka potężna istota jak ja może się tak bardzo przywiązać. A najzabawniejszą rzeczą w tym wszystkim było to, że to on miał moją duszę, a powinno być na odwrót. Byłam zadowolona z tego obrotu sprawy bo jestem zbyt lekkomyślna i niecierpliwa. W takim miejscu jak to szybko mogłabym stracić swoją duszę, a jest ona bezpieczna.
-Prześpij się Gwiazdko, musisz zregenerować siły- powiedział ręką wskazując na łóżko, na którym siedzieliśmy.
Położyłam się pod ciepłą kołdrą i przymknełam oczy. Czułam jak mężczyzna siada obok mnie.
-Śpij, zajmę się tobą podczas snu, a jak się obudzisz będzie lepiej- rzekł z uśmiechem.
Zamknęłam oczy. Było mi ciepło oraz czułam się bezpiecznie i komfortowo w obecności mojego Alastora. Wokoło siebie czułam bardzo duży przypływ mocy.
-Dziękuję Al- powiedziałam sennie.
Moje powieki z każdą sekundą robiły się coraz cięższe. Na skraju świadomości poczułam dłoń na mojej klatce piersiowej i dodatkowy przypływ mocy w moich żyłam. Odpłynęłam.

Pov. Angel Dust
Wracałem do mojego pokoju, ale zauważyłem na dywanie krwawe plamy. Ruszyłem ich tropem. Prowadziły do pokoju Arii. Zapukałem w drewnianą powłokę, ale nikt mi nie odpowiedział. Zacząłem się niepokoić i zajrzałem do środka. Pokój był pusty. Ponownie przeskanowałem wzrokiem korytarz i zobaczyłem kilka metrow dalej kolejne plamy krwi. Niepokoiło mnie to, że prowadziły pod drzwi Radiowego Demona.
Bardzo cicho podeszłem do drzwi były uchylone, zajrzałem przez szparkę.
Zobaczyłem leżącą na łóżku Arię, nad którą pochylał się Alastor, a swoją dłoń trzymał na jej klatce piersiowej, w miejscu gdzie powinno być serce.
Mężczyzna był przerażający. Jego sylwetka była większa niż normalnie, na głowie miał duże poroże, a w jego oczach były pokrętła radiowe. Najstraszniejszą rzeczą był jego ogromy uśmiech.
Spojrzałem jeszcze raz na moją rudowłosą przyjaciółkę. Nie ruszała się. Radiowy Demon zabił Arię.
Natychmiast z całych sił pognałem do Charlie i Vaggie.
Wpadłem na nie na korytarzu.
-Byłem w pokoju Alastora i on zabił tam Arię- wykrzyczałem panicznie.
Moje ręce się całe trzęsły.
Dziewczyny zdębiały i rzuciły się w tamtym kierunku.
-Zajmę się Alastorem, a wy zajmijcie się Arią. Może jest szansa, aby ją uratować- krzyknęła Vaggie biegnąc.
Wszystkim nam zależało na dziewczynie, bo była częścią naszej małej rodzinki.

Upadła gwiazda | Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz