Rozdział 14.

4.4K 287 35
                                    

Daisy

Słyszałam głosy na korytarzu. Podeszłam, nadal ubrana tylko w bieliznę i przystawiłam ucho do drzwi. Rozpoznałam rozmówców. Dziadek był nieustępliwy jak zawsze. Zrobiłam kilka kroków w tył i zamarłam, ujrzawszy plecy Parkera.

Przez chwilę milczeliśmy, ale przecież nie mogłam paradować, prawie naga w jego obecności…

– Naprawiłeś?

– Nie – powiedział.

Wydawało mi się, że był zdenerwowany. Zaczął odwracać głowę. Do cholery, co on wyprawiał…

– Ani się waż!

Znowu spojrzał przed siebie.

– Muszę odstawić talerz. – Wysunął naczynie w bok.

– Gdzie?

– Na biurko – odparł i powoli stawiał w jego stronę kroki.

Szłam za nim, żeby cały czas skrywać się za jego plecami.

– Nitka weszła w zamek – wyjaśnił. – Potrzebuję nożyczki.

– Nie możesz szarpnąć albo jej urwać? – zaglądnęłam mu przez ramię.

Ściągnęłam jego wzrok na siebie.

– Nie patrz, Parker! – Z powrotem stanęłam za nim i automatycznie ułożyłam swoje dłonie, na jego plecach. Chciałam się chyba upewnić, że się nie odwróci.

Mężczyzna się zaśmiał. Wyciągnął jakieś ostrze z szuflady, a już po chwili powiedział:

– Gotowe.

Odwrócił się tak nagle, że nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Uniósł jeden kącik ust w górę, a do mnie wtedy wrócił rozum, więc zdołałam wyszarpać ubranie i zasłonić się materiałem.

– Nie bądź większym dupkiem niż jesteś – syknęłam mu w twarz.

– Lepiej się ubierz – powiedział z dozą ostrości w głosie.

Przełknęłam ślinę i kolejny raz zażądałam:

– Nie patrz.

– Zamykam oczy – powiedział, włożył ręce do kieszeni spodni i oparł się tyłem o blat. – Liczę do dziesięciu.

– Nie zgrywaj się. – Wywróciłam oczami.

– Jeden – zaczął i zamknął powieki.

– Dwa. – Wtedy zrozumiałem, że nie żartował.

– Trzy.

Liczył zbyt szybko.

Podeszłam do łóżka, rzuciłam sukienkę na łóżko i ustawiłam w niej równo paski, które zdobiły plecy.

– Cztery, pięć…

Specjalnie przyspieszał odliczanie.

– Sześć.

– Wolniej, cholera!

– Siedem, osiem…

Wciągnęłam sukienkę przez tyłek, a następnie bardzo szybko naciągnęłam na piersi i ramiona.

– Dziewięć, dziesięć. Czas się skończył.

Pokręciłam głową, na to, co wyprawiał.

– Jesteś nieobliczalny – fuknęłam.

Zaczął iść w moją stronę. Oglądał intensywnie moją sukienkę. Już nic nie rozumiałam z jego zachowania. Podobała mu się, czy uważał, że nie jest odpowiednia na spotkanie z klientem? Stanął za mną i bez słowa zapiął w niej zamek. Odsunął moje włosy na ramię i poprawił cienkie, splątane paski na plecach.

MUTUAL BENEFITOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz