Rozdział 31.

4.2K 356 90
                                    


Tony

Wykonałem z powodzeniem nowy projekt dla Drissa, który został przez niego przyjęty. Był zadowolony, zwłaszcza, że nie wierzył, iż uda mi się go zrobić tak szybko. Zatrzymałem klienta, ale sprawa z kradzieżą nadal nie była wyjaśniona. 

Nasi prawnicy wysłali wiele pism do pracowni Hayward. Numery telefonów angielskiej firmy nie istniały, choć były wypisane na wszystkich stronach internetowych, a sama właścicielka nie wchodziła na maila. Nasz dział IT wysłał jej specjalną wtyczkę, która miała nam ułatwić zadanie. Kiedy kobieta otworzyłaby dokument przez nas wysłany, nasi ludzie od razu zostaliby powiadomieni. Ona jednak cały tydzień milczała. 

Dopiero w piątek po południu dostałem telefon z policji. Znaleźli ją. Okazało się, że kobieta od dwóch lat była w domu spokojnej starości. Miała demencję, a kontakt z nią był wręcz niemożliwy. 

Kto przejął po niej firmę? 

Kto niszczył jej dobre imię? 

Kto tak bardzo mnie nienawidził? 

Do głowy przychodziła mi tylko jedna osoba – Tom Davis. 

Niewiele myśląc, wynająłem detektywa, a on w kilka godzin ustalił, że miałem dobre przypuszczenia. Szybko znalazł punkt zaczepienia w Anglii - Uniwersytet w Londynie. 

Davis na nim studiował. Skończył studia i był architektem. Ta informacja nawet mnie rozśmieszyła, kiedy przypomniałem sobie, jak fatalnie radził sobie z nauką. 

Kto był jego wykładowcą? Oczywiście, że ceniona w Anglii Jenna Hayward, która dwa lata temu została oddana do domu starości. Czekałem, aż detektyw ustali, czy Tom przejął po niej pracownię. Jeśli nie, to pewnie podszywał się pod staruszkę, żeby narobić nam kłopotów. 

Nie mogłem tylko zrozumieć, jak projekt dostał się w jego ręce. Miałem laptopa cały czas przy sobie, a serwery w firmie były czyste. Informatycy i policja dokładnie sprawdzili i nie było żadnego włamania… Pomyślałem, że mieliśmy w firmie wroga.

Wiedziałem też, że Tom jest blisko, bo wrócił do Kalifornii.

Davis nie tylko uderzał we mnie, a całą moją rodzinę. Próbował nas zniszczyć, ale wydawało mi się, że byłem o krok przed nim. Musiałem go tylko przyłapać na gorącym uczynku.

W naszym domu, już z samego sobotniego poranka zrobiło się zamieszanie. Tata szukał swojej muszki, a dziadek twierdził, że koszula nie jest wystarczająco wyprasowana, ponieważ to nie było zwykłe wesele, a jego wnuczki. Nawet nie chciałem wiedzieć, co działo się zatem w domu Sky. Wujek Rich musiał być już po drinku, dla rozluźnienia. 

Tuż po śniadaniu poszedłem do swojego pokoju. Nie mogłem się doczekać Daisy. Jej obecność sprawiała, że byłem w tym samym momencie spokojny i pobudzony na maksa. Te dwie emocje mieszały się ze sobą i dawały mi najprzyjemniejsze uczucie, jakie kiedykolwiek mogłem doświadczyć. Zaczynałem rozumieć, że oddawałem swoje serce Mitchell. Chciałem jej  dać wszystko, nie oczekując niczego w zamian. 

Ostatni tydzień był, nawet dla mnie, bardzo pracowity. Daisy doskonale rozumiała problemy, z jakimi firma się zmaga, ale mimo to, chciałem jej wynagrodzić brak czasu. Od poniedziałku planowałem pracować do trzynastej, tak jak ona, a później, każdego dnia, przez cały tydzień, zabierać dziewczynę w miejsca, które z pewnością ją oczarują.

Położyłem się na swoim łóżku, żeby przetrwać szalone przygotowania. Czekałem na Daisy, ale zamiast niej, w drzwiach pojawiła się mama.

– Mogę wejść, Tony? – zapytała niepewnie i obejrzała się na korytarz. 

MUTUAL BENEFITOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz