Emery
Nigdy bym nie pomyślała, że ten dzień zakończę w towarzystwie Calluma Finnegana, który nagle, wbrew wszystkim znakom ostrzegawczym, które pojawiały się między nami podczas każdej konfrontacji zdecyduje się odprowadzić mnie do domu.
Znowu.
Oczywiście doskonale pamiętałam, jak wyglądała nasza ostatnia wspólna podróż i fakt, iż nie mogliśmy dojść do porozumienia podczas zwykłego, kilkunastominutowego spaceru odrobinę mnie przerażał, ponieważ teraz mieliśmy przed sobą co najmniej półgodzinną przejażdżkę autobusem, a do tego przeprawę przez osiedle.
Nocą.
W pierwszym odruchu, kiedy zaproponował, że ze mną wróci, podjęłam jakieś dwadzieścia prób, by go od tego odwieść ale był tak uparty, że nie chciał mnie słuchać. Serio byłam dużą dziewczynką, a do tego zawsze miałam przy sobie gaz pieprzowy, ale najwyraźniej Finnegan nie umył tego dnia uszu, bo był kompletnie głuchy na moje argumenty. Nie pomogła też Brooke, która była podekscytowana faktem, że po raz kolejny chłopak z drużyny Northwood City zwrócił na mnie uwagę i w pewnym momencie wyzbyła się nawet tej maleńkiej resztki, dosłownie krztyny przyzwoitości, by powtórzyć to wszystko co najmniej cztery razy.
Na głos.
Przy Callumie.
Chyba nie muszę wspominać, że nawet nie próbował ukryć szyderczego uśmieszku, który wygiął w paskudny sposób jego usta?
Miałam ochotę udusić moją przyjaciółkę.
A najlepiej ich oboje.
I może udałoby mi się wyciągnąć ręce i zacisnąć palce na szyi Brooke, gdyby Porter leżący na tylnej kanapie nie oświadczył nagle, że te wszystkie wypite przez niego piwa marzą o tym, by wrócić na powierzchnię.
Tak czy inaczej nie miałam szans, by się od tego wszystkiego wykręcić i niechętnie podążyłam za piłkarzem, który ostatnio zdecydowanie zbyt często pojawiał się w zasięgu mojego wzroku.
Było ciemno, zimno i wilgotno. Wszystko też wskazywało, że zbierało się na deszcz. Po co ja w ogóle przychodziłam na to ognisko?!
Niezręczna cisza towarzyszyła nam aż do samego przystanku, z którego zamierzałam odjechać. W końcu Callum odezwał się, zrywając naszą niepisaną zmowę milczenia, która akurat mnie wyjątkowo odpowiadała.
– Czyli jednak pogodziłaś się z Coxem?
Uniosłam brwi.
Serio? Będziemy teraz gawędzić o Milesie i tym jak niezręczne jest każde moje spotkanie z tym chłopakiem?
– Słucham?
Callum stał tuż obok mnie. Jego ramię ocierało się o moje i choć były to naprawdę delikatne muśnięcia, czułam je przez ocieplaną kurtkę.
– Ostatnio wybrałaś mnie, zamiast niego, a to raczej nie świadczyło za dobrze o łączącej was relacji, w końcu miałaś ochotę mi wtedy przyłożyć tym całym futerałem. – Zaśmiał się krótko. – Wydawało mi się, że go unikasz. A dziś właściwie się z nim nie rozstawałaś. To znaczy, że się dogadaliście, mam rację?
A co go to w ogóle obchodziło?!
– Nie, nie masz – mruknęłam, chowając usta i nos pod szalikiem. – Nie byłam pokłócona z Milesem i nie unikałam go. Raczej.
– Raczej? – ciągnął mnie za język.
Czemu to dodałaś, Emery? Czemu nie ugryzłaś się w język?!
CZYTASZ
My perfect opposite
Teen FictionEmery Blossom od najmłodszych lat pasjonuje się muzyką. Już jako dziecko rozpoczęła naukę gry na flecie poprzecznym i marzy, by dostać się studia jazzowe na Royal Academy of Music. Chcąc podciągnąć swoją średnią w ostatniej klasie liceum decyduje si...