Rozdział 20

1.2K 118 53
                                    

Callum

Nie spodziewałem się, że powrót Emery do szkoły tak bardzo mnie ucieszy. Nie było jej od tygodnia, a kiedy przekroczyła próg St. Joseph's School poczułem się tak, jakbym nie widział jej od miesięcy. I trochę przeraziło mnie to uczucie, a zarazem wypełniło dziwną euforią. W pierwszej chwili chciałem po prostu powiedzieć coś głupiego i zupełnie w moim stylu, kiedy tylko znalazłem się naprzeciwko niej. Okazało się to jednak o wiele trudniejsze niż myślałem, bo gdy tylko spojrzałem w jej błękitne oczy, zabrakło mi słów. Przez myśl przemknęło mi, by ją przytulić, zamknąć w ramionach i docisnąć do swojej piersi, ale... niby dlaczego miałbym to robić? W ostateczności zdecydowałem się ją pocałować, tak jak ona mnie po wizycie w jej domu. I przysięgam, kiedy dotknąłem jej policzka, a nosem musnąłem zausznik od okularów, między nami doszło do jakiegoś wyładowania elektrycznego. Musiałem stoczyć naprawdę ostrą, wewnętrzną walkę, by nie nachylić się ponownie i tym razem nie przekroczyć zakazanej granicy, jaką były jej usta. Wiedziałem że to było niedopuszczalne. Wciąż uważałem, że dla Emery byłem tylko irytującym, głupkowatym piłkarzem, który od początku naszej znajomości zachowywał się jak kretyn. Dlatego musiałem się powstrzymywać, chociaż coraz trudniej było mi walczyć z tym, że tak bardzo mi się podobała. Na moje nieszczęście, lubiłem ją bardziej, niżbym kiedykolwiek sobie tego życzył.

– Jak się czujesz? – zapytałem ją, by przełamać ciszę, jaka między nami zapadła. Za plecami rozległ się znaczący gwizd Odella. Miałem to gdzieś, o ile oczywiście Emery nie czuła się z tym niekomfortowo.

– Lepiej, chociaż jeszcze został mi niewielki katar – odparła, wbijając wzrok w buty.

Czyżbym ją zawstydził? Nie miałem tego na celu. Chciałem... ja... po prostu chciałem znaleźć się jak najbliżej niej.

– Powinnaś odpoczywać.

– Naprawdę? Nie wiedziałam, że kończyłeś medycynę, Finnegan. – Szybko wróciła na dawne tory. Uwielbiałem jej zadziorność.

– Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Kwiatuszku – ironizowałem. Palcami musnąłem jej dłoń. Po moim ciele przebiegł osobliwy dreszcz. – Ale z przyjemnością ci o nich opowiem.

– Podziękuję, wystarczy, że nudzę się na lekcjach – prychnęła zabierając rękę.

Zaśmiałem się pod nosem. W tamtym momencie czułem wielką pokusę, by ją do siebie przyciągnąć, zamknąć w ciasnym uścisku.... Chciałbym robić to instynktownie, tak po prostu.

– Już ja się postaram, żebyś się mną nigdy się nie znudziła – wypaliłem, a po sekundzie zdałem sobie sprawę, że powiedziałem o jedno słowo za dużo. Wyglądało na to, że z naszej dwójki jako jedyny traciłem powoli głowę dla tej relacji.

Emery zacisnęła wargi i zaczęła rozglądać się po korytarzu, jakby chciała poszukać drogi ucieczki. Szlag by to... Musiałem ją powstrzymać.

– A co u twojej... – chciałem zapytać o jej babcię, ale dziewczyna pokręciła głową, zacisnęła palce na paskach od torby i zaczęła mnie wymijać.

– Przestań, Callum. – Z jej tonu bił chłód. Po naszych słownych przepychankach nie było śladu. – Muszę iść, nie chcę spóźnić się na pierwszą lekcję.

– Poczekaj! – zawołałem za nią, ale zignorowała to.

Moje nogi zadziałały instynktownie. Zamierzałem za nią pobiec, dowiedzieć się, o co jej chodzi, jednak Brad stanął mi na drodze i powstrzymał.

– Odpuść – powiedział, kładąc mi dłoń na ramieniu. – Wystarczająco ją wystraszyłeś.

– Chciałem z nią tylko porozmawiać, a nie wystraszyć.

My perfect oppositeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz