Rozdział 41

217 43 212
                                    

Scarlett przejrzała się w dużym lustrze w swoim pokoju. Niestety odkąd dołączyła do W, miała bardzo mało czasu na szycie, ale ta sukienka, którą kupiła w Eryndorze też była całkiem niezła (w końcu kosztowała fortunę).

Ciemnoróżowa, skórzana, plisowana na dole, z najnowszej wiosennej kolekcji- odkąd była bogata nie musiała się przejmować czymś takim jak koszt dostawy, więc odebrała ją prosto z rąk kuriera.

Wysokie botki i błyszcząca torebka dopełniały kreację idealną. Nie ma to jak znowu poczuć się sobą; po tym tygodniu spędzonym w dziczy w warunkach jak dla ludzi pierwotnych.

Scarlett obróciła się tyłem do lustra, żeby ocenić długość sukienki. Mini? Chyba raczej micro, będzie musiała bardzo uważać jak siada, żeby przypadkiem nie zrobić popisu podczas lekcji.

Zarzuciła torebkę na ramię i opuściła pokój krokiem modelki na wybiegu. A może by tak zahipnotyzować kogo trzeba, żeby ją wzięli na pokaz mody? Mogłaby na wszystkich rzucić mocne Oczarowanie, żeby nie zwrócili uwagi na jej 1,60 wzrostu.

Idąc korytarzem, łapała klasyczne spojrzenia podziwu lub zazdrości. Pomachała z uśmiechem do jakiegoś blondyna z ostatniego roku, który z wrażenia aż wszedł na ścianę. Gdy przechodziła koło łazienki, jakiś chłopak stuknął ją w ramię.

Odwróciła się i zlustrowała go od góry do dołu. Taki średni. I jeszcze w dodatku Dracon.

-Cześć- zastygnął w geście podania jej ręki. -Chciałbym Ci tylko powiedzieć, że wyglądasz...- Scarlett nie zamierzała dawać mu dokończyć. Co ją obchodził jakiś frajer, skoro miała za pięć dni randkę z Ethanem.

Złapała za rękę zaskoczonego bruneta i wciągnęła go do łazienki.

-Do końca dnia będziesz opowiadał swoim kolegom, że jestem najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałeś i dwuminutowa rozmowa ze mną była najlepszym doświadczeniem w Twoim marnym życiu, a teraz śpij- użyła na nim czystej hipnozy, odskakując kiedy osunął się na kafelki.

Lekko przesunęła go czubkiem buta i z chichotem wybiegła z łazienki. Ups!

Tego samego dnia kazała jeszcze ułożyć jakiemuś absztyfikantowi serenadę na jej cześć i przybić tekst na drzwiach jego pokoju a dwóch nieszczęśników oczarowała, tak że prawie zlecieli ze schodów, próbując ją pocałować.

-Anabelle, moja droga, skąd masz taki cudowny pierścionek?- Krezynka podczas obiadu nie mogła nie zauważyć gigantycznego brylantu na najmniejszym palcu koleżanki.

-Od Zephyra, zostaliśmy oficjalnie parą- brunetka pokazała idealnie równe zęby w uśmiechu. -Dał mi pierścionek obietnicowy.

-A co to znaczy?- Scarlett uniosła brwi zaciekawiona. -I jak taki dostać?- spojrzała z uznaniem na biżuterię.

-Cóż, w teorii to jest taki przed zaręczynowy, który symbolizuje miłość a w praktyce chyba mi go dał, żeby reszta chłopców wiedziała, że jestem zajęta- zrobiła minę niewiniątka. -Nie zamierzam narzekać. Chyba kupił go w Draconii...

-A jego budżet przewiduje jeszcze jakieś brylanty dla Ciebie?- zapytała szatynka. -Mogłybyśmy pojechać na zakupy, bo właściwie też bym sobie coś kupiła...

-Jasne, wezmę jego kartę- Zenefijka wzruszyła ramionami jakby brylanty były dla niej tak oczywiste i przystępne jak poranna kawa. -Jedziemy w sobotę?

-Właściwie to ten weekend mam już zaplanowany...- Scarlett zawahała się. -Hmm, randkami.

-Ethan czy Nathaniel?- Anabelle uniosła pytająco brwi.

Akademia CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz