III

962 45 2
                                    


Podróż na dworzec Kings Cross minęła bardzo szybko mimo iż musieli jechać samochodem podstawionym przez ministerstwo. Harremu te wszystkie "środki ostrożności" wydawały się zbędne, tym bardziej, że Voldemort od ponad miesiąca nie wykazywał żadnych oznak życia. Z tego co było mu wiadomo (a raczej z tego co podsłuchał pod drzwiami gabinetu Dumbledore'a bo oczywiście nikt go o niczym nie informował) Voldemort zaprzestał mordowania i torturowania mugoli a także nie planował żadnych większych akcji. Co było nie tyle dziwne co ,według Dumbledore'a, niepokojące.

Sam dyrektor Hogwartu ostatnimi czasy wydawał się mocno czymś zdenerwowany. Praktycznie nic nie mówił poza zwykłymi poleceniami (jak to dyrektor), mało jadł i zachowywał się tak jakby wszystko, od za małej ilości w soli w zupie do brzęczenia muchy w pokoju, było w stanie wyprowadzić go z równowagi. Z dnia na dzień zachowywał się coraz bardziej ostrożnie, powoli wpadając w manię bezpieczeństwa. Przestał wysyłać członków zakonu na misje a jakby tego było mało to zakazał wszystkim wychodzenia z domu ,o ile było to możliwe. Nie był on tym samym wielbicielem dropsów z którym Harry miał do czynienia przez ostatnie lata. Jego zawsze roziskrzone oczy straciły blask a nie schodzący z twarzy uśmiech zginął bezpowrotnie. Coś było na rzeczy lecz nikt nie wiedział co skłoniło profesora do tego typu zachowań. Jedyną osobą, która wiedziała o co chodzi był sam dyrektor Hogwartu a wiadomo było, że od niego nic się nie wyciągnie. Dlatego wszyscy uważali, że Albus wie co robi i wykonywali jego polecenia. Ostatnimi czasy Harry zaczął się poważnie zastanawiać czy nie wstąpić oficjalnie do Zakonu Feniksa ale im dłużej myślał tym ten pomysł wydawał mu się śmieszny. Wybraniec doszedł do wniosku, że nie umiałby wykonywać poleceń Dumbledore'a nie znając szczegółów jego planów ani tym bardziej ślepo podążać za człowiekiem, którego w sumie nie zna. Mimo powszechnie krążących plotek na temat jego relacji z profesorem, Harry o swoim mentorze wiedział tyle co wszyscy czyli w sumie niewiele.

Nim się obejrzał, samochód zaparkował przed Dworcem gdzie już czekało na nich dwóch aurorów przydzielonych do ochrony przez Ministra Magii Korneliusza Knota który notabene zlecił eskortowanie młodego Pottera na wyraźną prośbę Dumbledore'a .
Pracownicy ministerstwa odprowadzili ich pod same drzwi pociągu co oczywiście wywołało falę szeptów i zaciekawionych spojrzeń. Gdy tylko zostali sami, rozpoczęli poszukiwania pustego przedziału. Po około dziesięciu minutach znaleźli wolne miejsca.

Usadowili się wygodnie, Hermiona przy oknie, Ron koło niej a Harry z Ginny naprzeciwko. Chwilę potem pociąg ruszył zostawiając w tyle budynek dworca. Szare budowle ustąpiły miejsca pięknie ukwieconym łąkom i ciemnym lasom. Panującą przez dłuższy czas ciszę przerwał Rudowłosy:

- Hermiono, ja chciałbym Cię bardzo przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak kompletny baran i idiota. Nie wiem co we mnie wstąpiło, obiecuję Ci, że to sie nigdy nie powtórzy.- mówiąc to cały czas patrzył jej w oczy, widział w nich żal i smutek ale i ulgę jaką spowodowały jego słowa.
Hermiona nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Wybaczyła mu jeszcze tego samego dnia. Wiedziała, że nie była bez winy i zareagowała zbyt pochopnie ,co było zupełnie nie w jej stylu.

-Wybaczyłam ci już dawno Ronaldzie.- uśmiechnęła się do niego delikatnie spuszczając wzrok na książkę, którą zaczęła czytać . Ron wstał i wychodząc z przedziału rzucił przyjaciołom krótkie "Zaraz wracam" po czym zniknął gdzieś w pociągu. Nieco oniemiali nagłym wyjściem Rona pogrążyli się w luźnej pogawędce o wszystkim i o niczym.

W tym czasie Ron krążył po pociągu w poszukiwaniu Mallory. Był bardzo ciekaw jej osoby tym bardziej, że nie wiedział o niej zbyt wiele. Podczas ich pierwszego spotkania nie mówiła o sobie, a jeżeli chciał ją o coś zapytać to szybko ,lecz mimo wszystko umiejętnie, zmieniała temat. Bał się, że może był w stosunku do niej zbyt nachalny albo powiedział coś co ją do niego zraziło. Od tamtej pamiętnej rozmowy minęło raptem kilka dni a on nie mógł przestać o niej myśleć. Tak się skupił na rozpamiętywaniu ich ostatniego spotkania, że nie zauważył osoby stojącej przed nim w wyniku czego na nią wpadł. Od razu pożałował swojej nieuwagi gdyż tą osobą był nie kto inny a młody miliarder z blond czupryną. "Jeszcze jego mi tu brakowało" pomyślał Rudy.

-Wiepszlej! A gdzie ci twoi przyjaciele,Szlama i Chłopiec-Który-Przeżył-By-Udawać-Bohatera, co Wiepszluś? Przejrzeli na oczy i zostawili takiego frajera jak ty? - powiedział Draco posyłając swojemu wrogowi idealny, ślizgoński uśmiech
-Nawet nie próbuj ich obrażać ty zakichana fretko!
-Uważaj do kogo mówisz, bo może się to dla ciebie źle skończyć.
Ron, wymijając go, uderzył go barkiem i mamrocząc pod nosem obelgi w stronę blondyna wrócił do przedziału gdzie zastał jedynie Harrego i swoją siostrę
-Gdzie Hermiona?- rzucił, siadając na swoje miejsce
-Poszła zaczerpnąć świeżego powietrza- odpowiedział mu Harry nie przerywając partii "Eksplodującego Durnia". Ron bacznie przyglądał się rozgrywce co chwilę komentując poczynania Wybrańca i Ginny

W tym samym czasie na końcu pociągu, przy otworzonym oknie stała Hermiona wpatrując się w zmieniający się szybko krajobraz. Upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów odpalając jednego. Nikt nie wiedział o jej małym uzależnieniu, nawet przyjaciele. Nie zrozumieliby jej sposobu odreagowywania stresu. Ona sama czasami nie rozumiała dlaczego to robi. Było to już niemal czynnością mechaniczną. Ale wiedziała jedno: Idealna Panna-Wiem-To-Wszystko nie była zaraz taka idealna.

Nim się zorientowała ktoś stanął koło niej. Gwałtownie się odwóciła a to co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Obok niej stał nie kto inny a Teodor Nott odpalając swojego papierosa. Speszona Hermiona schowała swojego za plecy i już miała wyrzucić go przez okno gdy usłyszała cichy śmiech ślizgona.

-No no no, kto by pomyślał że taka grzeczna dziewczynka jak ty pali fajki.
-Ja...ja..już sobie pójdę- mówiąc to wyrzuciła papierosa przez okno gdy chciała odejść drogę zagrodził jej Ślizgonu
-Spokojnie nie musisz uciekać, nikomu nie powiem że jarasz ale nie byłbym Ślizgonem gdybym nie chciał czegoś w zamian... Hmmm pomyślmy. O już mam! Zapalisz ze mną. - uśmiechnął się do Hermiony . Gryfonka nie zauważyła w tym niczego podejrzanego ale ze względu na to że to Nott wolała być jednak ostrożna.
-Nie boisz się, że pobrudzisz się szlamem?-odparła chcąc zniechęcić chłopaka
-Nie bawię się w czystość krwi jeśli o to Ci chodzi. Poza tym ja przyjaźnię się z ludźmi a nie z ich krwią. Czego oczywiście nie rozumieją rodzice chodź w sumie ostatnio przestali tak na mnie z tego powodu najeżdżać jeśli wiesz o co mi chodzi.

Nawet nie wiedziała kiedy, wyciągnęła z paczki kolejnego papierosa i rozpoczęła rozmowę z Teodorem. Skończyło się na tym iż przeszli z wyzwisk i nazwisk na imiona, wymieniając się przeżyciami i opowiadając sobie nawzajem rozmaite historie. Teo (bo tak teraz odnosiła się do niego dziewczyna) wykazywał wielkie zainteresowanie światem mugoli i funkcjonowaniem rozmaitych, niemagicznych przedmiotów.

Nim się obejrzeli dojeżdżali już do stacji w Hogsmeade skąd powozami mieli się udać do Hogwartu. Rozstali się więc i osobno udali do swoich przedziałów by tam przebrać się w szkolne szaty. Przyjaciele zaintygowani tak długą nieobecnością brunetki wypytywali ją o to dlaczego tak długo jej nie bylo. Ta jednak nie czując potrzeby mówienia im o jej nowopowstałej relacji z Nottem zbywała ich ,udzielając zdawkowych odpowiedzi lub też ich unikając.

Szybko wysiedli z pociągu, sprawdzając czy nikt nic nie zostawił, i wsiedli do powozu ciągniętego przez Testrale. Jechali tak przez chwilę w milczeniu gdy zza drzew wyłonił się Hogwart w całej swej okazałości. Po chwili znajdowali się przed bramą główną, prowadzącą do zamku. Zostawili bagaże i udali się na ucztę do Wielkiej Sali. Zajęli swoje miejsca oczekując na początek ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego.

Po przemowie dyrektora ,która nawet jak na niego była bardzo krótka i konkretna, odbyło się przydzielanie pierwszorocznych. Następnie głos ponownie zabrał Albus Dumbledore mówiąc coś co było dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. No, nie dla wszystkich. Rudowłosy Gryfon doskonale wiedział co dyrektor chce powiedzieć.

-Moi drodzy, dziś będzie miało miejsce szczególne wydarzenie a mianowicie przydzielimy uczniów do klasy siódmej. Przyjechali tu na wymianę międzyszkolną aż z Włoch i mam nadzieję,że ciepło ich przyjmiecie. Profesor McGonagall proszę o wprowadzenie uczniów.

Do Wielkiej Sali weszło pięcioro uczniów, dwie dziewczyny i trzech chłopców. Ron nie przyglądał im się zbytnio, wśród nich szukał tylko jednej osoby. I szybko ją znalazł.

Sekret Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz