XXII

67 2 2
                                    

Zdążyli zrobić wszystkie zadania, i powtórzyć materiał na numerologię jeszcze przed kolacją. Jak zwykle wyszli w dziesięciominutowych odstępach by nikt nie przyłapał ich razem. Gdy Chris zszedł na kolację, Hermiona już tam była. Bacznie obserwował ją przy stole Gryffinndoru. To jak nakłada sobie owsianki (czasem jadała ją też na kolację), nalewa kawy (zawsze piła czarną) i płaci sowie za dostarczenie wieczornego wydania Proroka. Wdział jak na jej czole pojawia się zmarszczka, a jej oczy zachodzą łzami. Zastanawiał się co się stało, bo coś musiło się stać. Inaczej nie wybiegłaby z Wielkiej Sali chowając twarz pod włosami. Nie chciała by ktokolwiek zauważył jak bardzo wstrząsnęły nią wiadomości z pierwszej strony. Ale on zauważył. I nie był jedyny. Zaraz za Hermioną z Sali wybiegł Malfoy. A ten czego tu szuka, chce ją jeszcze bardziej dobić?" Poczuł, że musi za nią iść, musi interweniować zanim ten idiota powie o jedno słowo za dużo. Ale jakby to wyglądało? On, syn jej „największego wroga", biegnie by ją pocieszyć. To groziłoby wykryciem. Ktoś by ich zobaczył i Hermiona byłaby w niebezpieczeństwie. Ale dlaczego do cholery pobiegł za nią Malfoy? Przecież jego też mógłby ktoś zobaczyć. Może i nie naraziłby jej w żaden sposób ale swoją reputację i przykrywkę już z pewnością. Jemu nie zależało na Hermionie,nie tak jak Chrisowi. Więc dlaczego to on za nią wybiegł i ją pociesza?
-Halo, ziemia do Chrisa!- Mallory potrząsała jego ramieniem jednocześnie machając mu drugą ręką przed twarzą
-Sory, zamyśliłem się, co jest?
-Widziałeś Proroka? Biedna Hermiona. – Gryfonka wcisnęła się na miejsce obok brata podając mu gazetę

ATAK NA MUGOLSKIE MIASTECZKO CASTLE COMBE! CZTERECH MUGOLI ZGINĘŁO OD ZAKLĘCIA NIEWYBACZALNEGO. PODEJRZANI W SPRWIE SĄ POPLECZNICY TEGO-KTÓREGO-IMIENIA-NIE-WOLNO-WYMAWIAĆ.

Wczoraj w godzinach wieczornych doszło do morderstwa czterech mugoli za pomocą jednego z zaklęć niewybaczalnych. Ofiary były wcześniej okrutnie torturowane przez co uniemożliwione jest zidentyfikowanie ciał. Aurorom udało się jednak ustalić, że jedna z ofiar to starsza pani, około lat siedemdziesięciu, pozostałe trzy to dorośli, kobieta i dwóch mężczyzn, w wieku czterdzieści/pięćdziesiąt lat. Jeśli ktokolwiek ma jakieś informacje, które mogłyby pomóc w sprawie proszony jest o niezwłoczny kontakt z szefem biura aurorów.

-Teraz już wiem dlaczego wszyscy się na nas gapią. – odpowiedział Chris rozglądając się po pomieszczeniu.
-Nie przejmujcie się tym, kiedyś to minie. – powiedziała Ellie pocieszająco – Szkoda mi tylko Miony, nie chce nawet myśleć przez co ona musi teraz przechodzić.
-A co ma z tym wspólnego Miona?- zapytał Chris
-Ale ty jesteś głupi! Jej babcia mieszka w Castle Combe, przedwczoraj świętowała swoje urodziny. Herm chciała przecież jechać, nie pamiętasz?- spytała niedowierzająco Mal, wiedziała jak bardzo Chris lubi Hermionę i nie mogła uwierzyć, że umknęło mu coś tak oczywistego.
-Ale McGonnagal się nie zgodziła i ciągle powtarzała jakie to niebezpieczne, i że nie może wypuścić jej ze szkoły. „Zarządzenie dyrektora" bla, bla, bla. – dodała Ellie
-No ale nie wiadomo czy to była jej babcia co nie? Przecież napisali, że ciał nie zidentyfikowano.
-Właśnie baranie! Czyli Miona będzie musiała tam pojechać i...
-Cholera!- Chris podniósł się z krzesła i wybiegł z Sali.
-Niby taki mądry Krukon, a jednak dalej debil- powiedziała Mallory patrząc na brata
-Krukon czy nie, to dalej facet. – dodała Ellie chichocząc
-A WAM CO TAK WESOŁO?!- po Sali rozniósł się krzyk Rona, wszyscy momentalnie ucichli czekając na rozwój wydarzeń – BAWI WAS TO CO NIE? MNIEJ ŚMIECI NA ŚWIECIE.
-Ron uspokój się, robisz scenę. Powinniśmy poszukać Hermiony. - Potter pociągnął go za rękaw próbując odciągnąć go od stołu
- Zostaw mnie Harry, wiem co robię –Ron wyrwał się Harry'emu – A może to wy wymknęłyście się z zamku co? Może to wy za tym stoicie? Teraz nie jest już wam tak do śmiechu. Trafiłem w punkt? Chciałaś zaimponować tatusiowi Riddle?- z każdym wypowiedzianym zdaniem zbliżał się coraz bardziej do miejsca w którym siedziały, jego oczy zdawały się płonąć nienawiścią
Mallory czuła, że jeszcze chwila i straci nad sobą panowanie, a nie mogła do tego dopuścić. Nie mogła zarobić kolejnego szlabanu nieważne jak bardzo chciała mu odpowiedzieć czy tradycyjnie przywalić mu z pięści w nos.
-Musimy wyjść Mal, teraz.-szepnęła jej do ucha Ellie-Olejmy go i po prostu stąd chodźmy.
-Czyżbym miał rację Riddle? To ty za tym wszystkim stoisz? Wzięłaś sobie moje słowa do serca i postanowiłaś pokazać, że ty też możesz ubrudzić sobie rączki?
Ellie wzięła Mallory za rękę i pociągnęła ją w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Słyszała, że Rudy coś jeszcze za nimi krzyczy ale teraz najważniejsza była jej przyjaciółka. Gdyż już wyszły na dziedziniec Ellie puściła jej dłoń. Riddle'ówna podeszła do nabliższej kolumny i zaczęła walić w nią pięściami. Gdy poczuła, że jej oddech się uspokaja, zsunęła się po ścianie i spojrzała a swoje zadrapane dłonie.
-Dlaczego ja? – zapytała zanosząc się płaczem, Ellie usiadła koło niej i przytulając ją powiedziała:
-Kiedyś to minie.

    W tym samym czasie Hermiona wbiegła po schodach i udała się do łazienki na drugim piętrze. Wiadomości z gazety mocno nią wstrząsnęły. Przecież całkiem niedawno chciała jechać do babci żeby ją odwiedzić... Zaczęła się zastanawiać co by było gdyby przeciwstawiła się dyrektorce. Czy udałoby się jej zapobiec tragedii? Przecież znała wszystkie tajne wyścia ze szkoły, nikt by nawet nie zauważył, a ona mogłaby zobaczyć rodzinę. „Hermiono przestań się zadręczać! Przecież to nie muszą być oni, ciał nie zindentyfikowano. To nie jest twoja babcia a tym bardziej nie twoi rodzice"
Jednak dopuszczenie do siebie myśli, że ofiarami tragedii mogliby być jej bliscy kosztowała ją ponowne wybuchnięcie donośnym płaczem.
Nawet nie zauważyła kiedy do łazienki, w której się ukrywała, wszedł blondyn ze Slytherinu. Dopiero gdy usadł koło niej na podłodze i dotknął jej ramienia dziewczyna podnisła wzrok.
-Spokojne Granger, nie chcemy chyba żebyś się zadławiła własnymi łzami albo udusiła co nie? – uśmiechnął się do niej, cały czas trzymając rękę na jej ramieniu – Jakaż to by była strata dla Gryfiaków, gdyby Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger przesała odrabiać za wszystkich lekcje. Dobre oceny Pottera poszłyby się jebać.
-Nie pomagasz Malfoy- burknęła pod nosem, przestając się trząść
-Jesteś pewna? Bo mi się wydaję, że właśnie zaczęłaś znowu oddychać. Nie masz za co dziękować, wystarczy, że pomożesz mi z wypracowaniem do McSztywnej. – dodał jakby od niechcenia obejmując ją ramieniem – Nie będę prawił ci morałów pod tytułem „Tak Ci współczuje, nie wyobrażam sobie jak może być ci teraz ciężko" bla bla bla. To coś dla Wiewiórki, jest bardziej ckliwa. Oczywiście, jest ci przykro ale nie wiadomo czy to oni. Nie ma sensu się bez powodu dołować. Dopóki nie zindentyfikują ciał nie wiemy kto to był. Może to przypadek, że Śmierciożercy zaatakowali akurat tam. Albo chcieli cię zastraszyć, a ofiary to tylko przypadkowi ludzie. Ale musisz pamiętać, że zaczyna się wojna. Ludzie będą znikać, niektórzy będą torturowani a nawet zamordowani. To jest dopiero początek.
-Jak możesz mówić o tym tak spokojnie? – dziewczyna odsunęła się od niego, patrząc mu w oczy
-A co mam robić? Panikować? Hermiono, zrozum, im wcześniej pogodzimy się z tym faktem tym lepiej.
-Ale ja tak nie potrafię Draco! Nie umiem żyć ze znieczulicą. – oczy Gryfonki znowu zaszły łzami – A co jeżeli następni będą nasi znajomi? Diabeł? Albo Mallory? Co jeżeli ci Mugole, którzy zginęli to jednak jest moja rodzina? – Miona przytuliła się do Ślizgona cicho popłakując, młody Malfoy spiął się lekko na ten odważny ruch, nie chcąc żeby dziewczyna źle odczytała jego reakcję zaczął powoli gładzić jej plecy.
Drzwi od łazienki otworzyły się a w nich stanął Chris:
-Herm nareszcie cie znalazłem... - wyglądało na to, że chłopak chciał dodać coś jeszcze ale zauważył z kim Hermiona siedzi i coś zakuło go w sercu, najbardziej bolało go jednak to, że Miona nie odsunęła się odrazu od blondyna. Zachowanie dziewczyny było jednak spowodowane tym, że Hermiona była po prostu zdziwiona, że Chris jej szukał. Przecież oboje uznali, że nie mogą zostać zauważeni razem. To właśnie dlatego spotykali się tylko w Pokoju Życzeń. A teraz ktoś mógłby ich zobaczyć. Malfoy zasłoniłyby się faktem że chciał kopnąć leżącego ale Chris nie miał żadnego alibi.
-W każdym razie, widzę, że tobą ma się kto zająć więc ja już sobie pójdę. Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko ok.
-Spoko stary zostań, ja i tak już miałem iść na trening.
-Dziękuje Draco. – powiedziała, i wstała z podłogi
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość – odpowiedział Smok i wyszedł z łazienki zostawiając Chrisa sam na sam z Gryfonką
-Od kiedy Malfoy jest miły? – zapytał podejrzliwie Riddle
-Przecież się przyjaźnimy. Wiem, że kiedyś nie był najmilszy ale stara się. Chce pokazać, że nie jest taki jak wcześniej.
-Taaa... Jak na mój gust za bardzo się stara. – mruknął pod nosem Krukon
-Co mówiłeś?
-Pytałem się jak się czujesz?
-Teraz już lepiej, nie chce się dołować na zapas. Musimy po prostu czekać. – dziewczyna uśmiechnęła się lekko – chyba pójdę do pokoju, muszę się położyć. Widzimy się pojutrze w Pokoju Życzeń?
Chłopak tylko skinął głową i rzucił na siebie zaklęcie Kameleona by nikt nie zobaczył, że był razem z Hermioną w łazience. Rozstali się przy głównych schodach i każde poszło w swoją stronę: Hermiona w stronę swojego pokoju a Chris w stronę wyjścia na błonia. Bolało go to, że to właśnie Malfoy był tym, który wsparł Mionę w trudnej chwili. Tak bardzo chciałby być na jego miejscu.
Jeszcze godzinę wcześniej mówiła mu, że Malfoy nie jest w jej typie, więc nie przejmował się potencjalnym rywalem. Bardziej bolało go to, że powiedziała, iż nie da się go zastąpić, nawet blondynem ze Slytherinu... Więc dlaczego czuł się jakby to właśnie zrobiła?

Sekret Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz