rozdział 40.

2K 204 45
                                    

Budowę domu możemy poprowadzić w dwojaki sposób.

Możemy z wielkim zapałem i entuzjazmem wbiec na pierwszą lepszą polanę i przystąpić do pracy. Trudzić się, ocierać pot z czoła i z dumą patrzeć, jak piękny budynek rośnie w naszych oczach. Dotykać gładkiego drewna i chłodnych cegieł. Czuć pęcherze na spracowanych dłoniach i wielkie zmęczenie przysłonięte przez jeszcze okazalszy zachwyt. A później z bólem patrzeć jak cudowna budowla, która miała być naszym schronieniem upada z hukiem. Pierwszy silniejszy podmuch wiatru bez wysiłku porusza skrzętnie budowaną konstrukcją. Deszcz podmywa fundamenty. Wysokie drzewa przewracają się, miażdżąc dach. A my z pustką w sercu patrzymy na szczątki leżące na ziemi. I dopiero wtedy zauważamy piasek i drobne kamienie, które uznaliśmy za stabilne podłoże. Wcześniej zaślepiało nas to, że w końcu coś będzie nasze, że w końcu poczujemy się bezpiecznie. I przymknęliśmy oczy, udając, że nie zauważamy jak mało stabilny będzie nasz fundament. Pośpiech i wybranie łatwiejszej ścieżki nie popłaca.

Ale możemy również myśleć perspektywicznie. Możemy szukać właściwego miejsca, które będzie solidne i trwałe. Które będzie znajdywać się w bezpiecznej okolicy, z dala od głębokich jezior, których wody często wylewają, zalewając blisko położone tereny, z dala od wysokich drzew, które chyboczą na wietrze, z dala od nieprzyjemnych, nieprzyjaznych ludzi. Możemy poszukiwać pewnego podłoża, na którym nasz przyszły dom stanie bezpiecznie i stabilnie. Powinniśmy postawić go na skale - trwałej i mocnej. Wtedy nasze fundamenty będą przyszłościowe i trwałe. Nie będziemy drżeć ze strachu, gdy nad dachem będzie dmuchał silny wiatr, nie będziemy się obawiać deszczu i śniegu. Będziemy czuć się bezpiecznie.

Podobnie jest z zaufaniem. Możemy go budować na fundamencie złożonym z piachu i drobnych kamieni. Możemy drżeć ze strachu i bać się, że nasze kłamstwa wyjdą na jaw. Możemy z duszą na ramieniu rozglądać się wokół i czekać, aż wszystko upadnie. Z głośnym hukiem zderzy się z twardą rzeczywistością.

Ale możemy również myśleć perspektywicznie. Możemy budować zaufanie na twardym, solidnym fundamencie. Na skale, którą jest prawda. Wierząc, że będziemy bezpieczni. Że nie będzie na nas czyhać nic niebezpiecznego i zaskakującego.

Może drugie wyjście jest bardziej czasochłonne, trudniejsze i wymagające większego wysiłku.

Ale popłaca.


Zimny wiatr z łatwością wślizgiwał się pod jego kurtkę, powodując, że po jego ciele rozchodziły się nieprzyjemne dreszcze. Ciemne chmury całkowicie zasłaniały niebo. Ciemnogranatowe kłęby cukrowej waty wisiały nisko nad widnokręgiem. Zdawało się, że wystarczy wdrapać się po schodach na jeden z biurowych wieżowców i uchylić lśniące okno, aby móc złapać w dłoń nieco klejącego, słodko - deszczowego smakołyku. I poczuć na języku jak smakuje niebo.

Gęsta mżawka spływała z chmur, osiadając na jego ciele. Pokryła jego ciemną kurtkę cienką warstwą wilgoci. Czapka, która wcześniej była jasno szarego koloru, systematycznie zmieniała odcień o kilka tonów, aż w końcu sprawiała wrażenie niemal czarnej. Jego ciężkie buty stąpały twardo po ponurym chodniku. Rozpryskiwały płytkie kałuże, powodowały, że małe, krągłe krople wzbijały się w powietrze i z impetem opadały na szarą ziemię.

Wcisnął skostniałe dłonie w głębokie kieszenie, a z jego ust wydobył się biały oddech, wyglądający jak mgła. Gdyby było jej więcej mógłby się w niej zgubić. Mógłby z odwagą wejść w nią, a ona otoczyłaby go szczelnie i zakłóciła orientacje w terenie. To byłoby jedyne wyjście, aby go zatrzymać. Jedyny sposób, aby powstrzymać go przed tym co musiał dziś zrobić.

bumper cars || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz