1.

155 14 4
                                    

Dom. Duży. Nazwałbym go willą, ale wyglądem bardziej przypomina dwór. Jednak dworem nie jest. Nie umiem go nazwać. Nie interesuję się architekturą, więc brakuje mi słów. Wchodzę. Nigdy nie bałem się takich rzeczy. Moi znajomi wiedzą, że lubię horrory. Każda ''straszna'' postać w filmie doprowadza mnie do śmiechu. Żadna jeszcze mnie nie przestraszyła.

Idę po rozpadających się, drewnianych schodach. Lucy przyprawiłyby o dreszcze. Jest strachliwa, ale sprawdza się w roli przyjaciółki. Wszędzie pełno kurzu. Meble pochodzą pewnie z dwudziestolecia międzywojennego. Na takie mi wyglądają.

Wszędzie wiszą te ohydne pajęczyny, nie da się nawet dotknąć poręczy. Czy się boję? Nigdy! Jedynie pająki mnie odrażają. To nie są ciekawe stworzenia. Po prostu.

Jestem na piętrze. Wszędzie jakieś porozwalane meble. Na przykład łóżko. Jakby przełamane w połowie. Komoda też w nie najlepszym stanie. Jedną nogę ma podłamaną. Trochę obdarta z boku. Tak to wygląda prawie jak nowa.

Całe piętro wygląda jak pobojowisko, w porównaniu do parteru. Czasem, żeby dostać się do jakiegoś pokoju, trzeba przeskoczyć oparcie fotela czy też wyrwane z zawiasów drzwi. Ciekawe miejsce. Dziwię się, że jeszcze nie założyła tu sobie ''bazy'' jakaś mniejsza mafia z osiedla. Uśmiecham się półgębkiem. Sam do siebie, co mi się nieczęsto zdarza.

Nagle dostrzegam obraz. Jest dość mały. Ma może z pół na pół metra, licząc złotą, bogato zdobioną ramę wokoło. Myślę, że jest starszy niż cały ten dom. Zapewne ma dużą wartość. Podchodzę bliżej pistacjowej ściany, na której wisi. To chyba jedyny przedmiot na piętrze, który pozostał nienaruszony. Widzę już, co artysta na nim przedstawił. To...dziewczyna. Nie, raczej młoda kobieta. Ma może dwadzieścia lat... mniej! W okolicach szesnastu, jak ja. Wygląda przeciętnie, jeśli można tak powiedzieć o postaci z zamierzchłych czasów. Ma kręcone, brązowe włosy, przez które gdzieniegdzie przeplatają się blond pasemka. Są rozpuszczone.  Głębokie, czekoladowe oczy, które- wydawać się może- patrzą prosto na mnie. Ubrana jest w czerwoną suknię z czarnymi falbanami. Wygląda na hojnie obdarowaną przez Boga, co ukazuje pokaźnym dekoltem. Ponownie spoglądam na jej twarz. Nie potrafię określić jej miny. Jest w niej coś... przyciągającego, wręcz magnetycznego. Jest? Było. Dlaczego myślę o niej w czasie teraźniejszym?! Ten bohomaz ma pewnie ze sto pięćdziesiąt lat! Ona już nie żyje, o ile nie jest wymysłem artysty. Już gubię się w swoich myślach, już nic nie wiem.



Tajemnica Mary RoseWhere stories live. Discover now