2.

93 10 5
                                    

Matematyka. Sprawdzian. To chyba geometria, nie znam się. Znowu obleję, ale to nic. Mało mnie to obchodzi.

Przechodzę szkolnymi korytarzami. Nigdy nie lubiłem tego miejsca. Mijają mnie upudrowane dziewczyny. Pomyśleć, że takie kiedyś mi się podobały. Kiedyś. To dobre słowo. Teraz wszystko się zmieniło. Swego czasu dostrzegłem, jak bardzo są puste.

Czy miałem dziewczynę? Nie, nie nazwałbym tak tego. Owszem, jak wcześniej wspomniałem, gustowałem w plastikach. Całowałem losowe dziewczyny na jakichś imprezach u Freddy'ego- który swoją drogą do tej pory od czasu do czasu je organizuje (mam na myśli domówki, rzecz jasna). Żadna z nich nigdy nic dla mnie nie znaczyła. Łamałem serca do czasu, aż i moje ktoś złamał.

Czy się zakochałem? Nie, to nie tak. W XXI wieku wszyscy myślą, że jak ktoś ma złamane serce, to od razu ma to związek z życiem towarzyskim tej osoby. Gówno prawda. O rodzinie to już nikt nie myśli.

Szczerze mówiąc, to matka zmarła, gdy miałem dwanaście lat, a więc cztery lata temu. Ojciec zaczął pić. Dwa lata potem uciekłem z domu do mojego brata, Jacksona. Ma 28 lat, żonę i córkę. Czasem mnie traktuje jak dziecko. W sumie, to się mu nie dziwię. Zachowuję się gorzej niż trzylatek, ale nie zawsze. Mam u niego luz: własny pokój, wracam o której chcę (ale zawsze mam być w kontakcie), nie ciśnie z nauką... choć gdybym miał nie zdać do następnej klasy, to wyrzuciłby mnie na zbity pysk. Tak przynajmniej myślę.

Docieram pod klasę. Ostatnia lekcja. Ulga na resztę popołudnia.

Wczoraj, przed snem, myślałem o tym obrazie. Dziewczyna była śliczna. Ciągnie mnie- i to piekielnie- by tam wrócić. Mam po drodze. Wracając mógłbym tam wstąpić. Tak. Tak! Właśnie tak zrobię! Na samą myśl serce mi się raduje!

Raduje? Co ja wygaduję! Przyłapuję się, że gdy myślę o TYM...zaczynam myśleć zupełnie inaczej, używać słów, które nie mieszczą się w moim słowniku. To tak jakby obraz mnie zmieniał. Hah. Musiałem się czegoś nawdychać, będąc w tych ruinach, bo właśnie przed chwilą stwierdziłem, że kontroluje mnie jakiś przedmiot. Ba! Staroć! Takie rzeczy tylko w bajkach, a życie nie jest bynajmniej dziełem Andersena czy Grimm'ów. BYNAJMNIEJ?! Chyba zaczyna mi brakować alkoholu. Później zadzwonię do Freddy'ego. Jak go znam, pewnie organizuje imprezę u siebie. Jeśli mu pomogę skołować tyle piwa ile trzeba, to wejściówkę będę miał za darmo. Trzeba odreagować.

Angielski. Jeden, jedyny przedmiot, który lubię w tej zapyziałej budzie. Jeden, który mi się przyda. Może to trochę dziwne, ale mimo że imprezuję, od czasu do czasu się upiję i nie zwracam uwagi na ogromne dekolty lasek- co w moim wieku jest co najmniej podejrzane- to podobają mi się wiersze. Nie czytam ich jakoś dużo ani też ich nie układam, lecz miło jest jakiś przeczytać od wielkiego dzwonu. Nawet nie wiem dlaczego.

Dzwonek. Nareszcie. Wychodzę. Idę prosto do starego domu. Coś mi się w tym wszystkim nie zgadza.

Jestem na miejscu. Stoję przed portretem. Przyglądam mu się. Mam wrażenie, że wczoraj czegoś nie zauważyłem. Dokładnie lustruję dzieło swego artysty. Jest jak wczoraj. Suknia się zgadza. Włosy, oczy i usta też. Jednak...

-Wisiorek?- pytam sam siebie, niedowierzając. Dam głowę, że jeszcze wczoraj dziewczyna go nie miała. Ale skąd się wziął?



Tajemnica Mary RoseWhere stories live. Discover now