Rozdział XX

4.3K 251 23
                                    

Leżałam na łóżku kolejny dzień. Chciałam już wyjść. Na szczęście na razie miałam podłączoną tylko kroplówkę, więc wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Popatrzyłam w lustro. Wyglądam okropnie - pierwsza myśl. Zastanawiałam się co bym robiła, gdybym nie próbowała popełnić samobójstwa. Albo odwrotnie co by robił Leo, mama, Charlie gdyby jednak udało mi się. Co by robili w tym momencie. Nadal patrzyłam z obrzydzeniem w lustro.

Podeszłam do toalety i załatwiłam potrzebę. Umyłam ręce, a potem wyszłam. Przypomniałam sobie, że teraz powinnam być już po okresie. Spóźnia mi się. Od czterech dni. Jestem w ciąży? Wyszłam z pokoju nadal trzymając tą głupią kroplówkę. Szłam korytarzem i czułam na sobie każde spojrzenie. Podszedł do mnie mój lekarz prowadzący.

- Powinnaś być w łóżku Nadio. - powiedział surowo.

- Emm. Powinnam, ale muszę z panem porozmawiać.

- Dobrze, chodź do twojej sali.

- Dobrze.

Kiedy wreszcie znaleźliśmy się w sali usiadłam na łóżku. Trochę się przejmowałam tą rozmową. Mam w końcu piętnaście lat! Nie powinnam być w ciąży. Powinnam zaczynać dopiero liceum!

- A więc o co chodzi? - zapytał lekarz.

- Bo... Ja podejrzewam, że... No ja mogę być w ciąży... - powiedziałam jąkając się z bólem w głosie.

- Jak to?

- No... Wtedy co... Zostałam porwana.

- Wiem co się wtedy wydarzyło. Rozmawiałem z panią Meredith (to jest ta psycholog xD).

- No właśnie... I... Mogłabym zrobić jakieś testy?

- Nawet jeśli jesteś, jest jeszcze za wcześnie... Nic by nie mogło być pewne.

- Dobrze.

- Jeżeli nie dostaniesz w ciągu najbliższych dni miesiączki powiadom nas o tym. Zostaniesz w szpitalu do jutra. Więc przyjedź tu jeżeli coś będzie nie tak.

- Yhym. Proszę pana.

- Tak?

- Boję się.

- Nie masz czego. Obiecuję, że ciąża przebiegnie prawidłowo, a jeżeli nie będziesz chciała wychowywać dziecka, bo uważasz, że jesteś za młoda oddaj je do domu dziecka.

- Wiem, nie chciałabym go zabijać. Jestem przeciwko aborcji.

- I ja tak samo, a teraz połóż się i odpocznij sobie.

- Dobrze, dziękuję doktorze. Mógłby pan powiedzieć o tym mamie i Leo? Ja sama się boję.

- Nie przejmuj się. O wszystkim im powiem.

- Dziękuję panu.

Potem odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Obudziłam się wieczorem. Siedział obok mnie Leo. Zapewne już wie. Siedział smutny, ale kiedy tylko zauważył, że się obudziłam rozchmurzył. Uśmiechnęłam się.

- Wiesz?

- Tak.. - odpowiedział po czym westchnął. - Nie wiem co mam ci powiedzieć... Współczuję? Jesteśmy za młodzi na rodziców.

- Wiem, ale ja... Chcę to dziecko wychować...

- Naprawdę? - popatrzył na mnie. - Ja też, ale nie wiem jak będzie ze mną... Koncerty, nagrania, trasy... Nie wiem jak dużo czasu będę z wami spędzał...

- Tym nie masz się co przejmować. Minuta dziennie wystarczy.

- Ehhhh - westchnął przeciągle.

KIK | Leondre Devries [Zakończone]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang