37

5.5K 412 48
                                    

Macie więcej Harry'ego ;)

- Wyjdę i z nim pogadam - powiedziałem do Joy, która wcale nie zaszczyciła mnie swoim wzrokiem. Cały czas wpatrywała się intensywnie w szybę, jakby próbując wyczuć, o co tak naprawdę chodziło. Sam byłem ciekawy, jednak już nie tak bardzo skory, aby opuścić bezpieczne miejsce w samochodzie.

- Co ty sobie myślisz, Will? - gdy zamykam drzwi, stając koło chłopaka, to pierwsza rzecz, którą potrafi z siebie wyrzucić.

Wiem, że wszystkie słowa, które powiemy, usłyszy również Joy, dlatego odciągam Harry'ego na większą odległość od samochodu. W tym momencie nie wiedziałem, czy robię to ze względu na siebie, czy na nią.

- Harry, przestań - mówię spokojnie, łapiąc jego roztrzęsione ciało.

- Ciebie też już omotała? - prycha, przenosząc wzrok na auto za nami.

Zaciskam pięść na jego mundurze, wcale nie martwiąc się przechodniami, którzy nie wiadomo dlaczego, znaleźli się o trzeciej nad ranem pod komendą główną policji.

- Co ty pieprzysz? - dziwię się, ledwo powstrzymując chęć spojrzenia w stronę szyby od strony kierowcy, z którego było widać Joy. Harry niestety miał to szczęście i cały czas się w nią wgapiał.

- Przyznaj, że już cię pocałowała, a później udawała, że to nic takiego? - skonsternowany wgapiam się w niego otwartymi oczami, nie rozumiejąc ani jednego słowa. Czy ona mu to zrobiła? I dlaczego w tym momencie coś zakuło mnie blisko klatki piersiowej? Nie byłem przecież z Joy w żadnej bliższej relacji, a jednak coś kazało mi ją chronić. - A może już cię przeleciała?

- Kurwa, przestań pieprzyć jak opętany - odpycham go od siebie, łapiąc się za swoje włosy.

Harry po raz pierwszy od jakiegoś czasu spojrzał w moją stronę. Widziałem to w jego oczach. Miał pociemniały wzrok i lekko zaróżowione policzki.

- Ja, po prostu - broni się, chociaż ja już wiem, co mu jest. Chwilę przetwarzam jego postawę w swojej głowie, po czym nieświadomy swoich słów, mówię je na głos.

- Jesteś o nią zazdrosny. Dlaczego?

Widzę, jak jego oczy stają się nagle bardziej obecne. Zielony kolor wraca na swoje miejsce, a ja już wiem, że Harry nie jest gotów wyjawić jeszcze swoich uczuć. Łudziłem się, że przyzna się swojej ocenie. Nie chciałem, żeby się przyznawał. Jakaś część mnie była zbyt samolubna, żeby nadal go przekonywać.

- Zgłupiałeś? Po prostu się o ciebie martwię - śmieje się zestresowany pod nosem, wygładzając rękoma pogniecioną kurtkę.

Nie ufałem mu w tym momencie. Przecież widziałem, co się przed chwilą zdarzyło. Wiedziałem, co to mogło oznaczać. Ale czy Harry był aż taką tępą cipą, żeby nie przyznać tego samemu przed sobą, że zabujał się w tej lasce?

- Okej, więc co powiesz na to, że uważam, że Joy jest super dziewczyną? - podszedł do mnie o pół kroku, lekko się denerwując.

- Przynajmniej przy tobie zachowuje się jak normalna osoba - prycha pod nosem, jednak widzę, że trochę się krzywi. Najwyraźniej oni nigdy nie złapali wspólnego języka. Zagryzam wargę, gdy dziwny pomysł wkracza do najdalszej części mojego mózgu. Spoglądam niepewnie na Harry'ego i szybko zadaję pytanie na wydechu.

- Myślisz, że Joy mnie lubi? Bo wiesz, jeżeli z tobą się cięła, a ze mną jest...

Zaciska pięści, siadając na najbliższej ławce, która stała odwrócona w stronę ulicy. Cieszę się, że nie rzucił się na mnie wściekły. Nie wiedziałem, czy mam płakać, czy się śmiać z jego widocznego oporu wobec tej dziewczyny. Na razie tylko cieszyłem się, że to ja spędzałem z nią cały czas.

- Nie wiem, stary. Jedyne co mogę powiedzieć, to uważaj na nią i... Nie daj się jej omamić.

- Wow, Harry, ale ona ci wlazła za skórę - śmieję się, siadając koło niego.

Mija chwila, podczas której żadne z nas się nie odzywa. Harry spogląda przed siebie, a ja patrzę na otaczające nas drzewa. Nie potrafię skupić się na ani jednej rzeczy, myśli latają wokół nas splątane i niezależne. Nie mam siły na ani jeden ruch. Jedynie co robię to oddychanie, jednak i z tym miewam lekkie problemy.

- Dobra, przyznaję się. Może trochę - spoglądam na Harry'ego, który trzyma splecione ręce na kolanach. - Nie wiem, czemu poprosiłem jej ojca o tę zmianę. Wiesz, jak to jest. Gdy coś stracisz, dopiero to doceniasz. Nie wiem, dlaczego zrozumiałem to dopiero po prawie tygodniu, ale żałuję, że ją skrzyczałem wtedy pod sądem. Nie zasłużyła na to. Uratowała mnie, a ja nie myślałem w tamtym momencie sensownie. Byłem w wielkim szoku. Rozumiesz mnie?

Chciałem pokiwać na niego głową, jednak nic nie dało się ze mnie już wykrzesać. Nie wiedziałem, że nastawienie Harry'ego zmieni się tak szybko.

- Will, wszystko w porządku? - ktoś dotyka mojego ramienia i dopiero teraz spostrzegam, że to Joy, która najwyraźniej musiała opuścić samochód.

Pytanie jednak brzmiało: Jak długo tutaj stała i nas słuchała?

Policeman // h.s. 🔚Onde histórias criam vida. Descubra agora