|8

2.9K 167 6
                                    

Harry szybko podbiegł, chowając mnie w swoich ramionach. Początkowo krępowała mnie bliskość taty, który stał dosłownie kilka kroków za mną, jednak ostatecznie mocniej wtuliłam się w ramiona Harry'ego. Miło było czuć się osobą, za którą się tęskni. Tęsknota także mnie dopadła i wiem, że to koszmarne uczucie.

- Tak się cieszę, że nic ci się nie stało - podniósł mnie, przez co pisnęłam jak mała dziewczynka. Nie chciałam zachowywać się dziecinnie. Chciałam mu pokazać, że jestem normalna. Że umiem się postarać zrobić dobre wrażenie. - Życie mi skoczyło przed oczami, jak nie znalazłem cię wtedy na parkingu. Myślałem, że szlajasz się gdzieś po ulicy jak zawsze.

Przewróciłam oczami, jednak musiałam mu przyznać rację, że to byłaby druga opcja ucieczki. Zlanie się z otoczeniem. 

- Nadal masz mi dużo do wytłumaczenia - przytuliłam usta do jego szyi, napawając się szybkim pulsem jego ciała. Zależało mu. To było najważniejsze.

- Joy? - Jared wyrwał mnie z pantałyku. Opuściłam ręce i szybko odwróciłam się do brata. - Wszystko w porządku?

Mama odeszła na długość jego ramion, pozwalając Daisie by to ona zajęła miejsce w jego ramionach.

- Jared? - Poczułam, jak Harry'emu zmiękły kolana, przez co od razu z tatą przytrzymaliśmy go za ramiona. Po chwili, gdy pierwszy szok minął, podziękował mojemu tacie za pomoc, jednak nie puścił mojej dłoni. Okej, taki przebieg spraw mi się podobał. 

- Harry, nie wiem, czy powinienem się na twój widok cieszyć czy powstrzymywać przed skopaniem twojej buzi. - Jared ukradkiem spojrzał na moją twarz, przez co ja odruchowo spaliłam buraka na twarzy. Nie miałam pojęcia, że moje wyznanie tak mocno zapadnie mu w pamięci.

- Brakowało mi cię, bracie. - Harry puścił moją rękę, tak samo jak zrobił to Jared z ręką Daisie i razem spotkali się na środku drogi w uścisku. 

Podeszłam do Daisie i razem obserwowałyśmy, jak mężczyźni zaczęli się dogadywać. Chciało mi się płakać. Jeszcze nigdy nie poczułam takiej ulgi jak w tej chwili. Teraz już wiedziałam, że zdrowie i rodzina są najważniejsze.

- To ten? - Daisie kiwnęła głową w stronę Jareda i Harry'ego, którzy śmiali się w najlepsze. Uśmiechnęłam się lekko, zgarniając samotną łzę z policzka.

Nigdy nie zdarzyło mi się płakać przy ludziach. Nie lubiłam uczucia współczucia, które widziałam w oczach każdego człowieka. Przypominało mi to dzień pogrzebu Jareda, gdzie wszyscy patrzyli na mnie jak na ofiarę. Teraz mogłam płakać i nie czuć tego ucisku w sercu. W końcu się wyleczyłam.

- Chyba tak. A on to ten? - wskazałam na Jareda głową, a ona się zarumieniła.

- Chyba tak.


Jeszcze Epilog lololo



Policeman // h.s. 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz