1.16

5.3K 372 49
                                    

Na wstępie chciałabym wam wszystkim podziękować.  Nie spodziewałam się, że to opowiadanie zrobi się aż tak popularne. To wszystko to tylko wasza zasługa. Jesteście wielcy <3 Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz. I pamiętajcie wasz głos jest dla mnie ważny, więc jeśli macie jakieś pytania, przemyślenia lub po prostu chcecie mi coś powiedzieć piszcie ;)

Przy okazji jeśli lubicie także 5 Seconds of Summer zapraszam na moje opowiadanie Blood's Run Stale. (Koniec chamskiej reklamy)

Zapraszam na nowy rozdział ^^

Dwa dni świąt wlekły się niemiłosiernie, ale jakoś minęły. Tak jak i sylwester, który Zayn spędził samotnie, oglądając powtórki Seksu w wielkim mieście  i pochłaniając cały zapas lodów, który był w mieszkaniu. To samo zrobił z resztką alkoholu, której Harry nie zdążył wcześniej znaleźć i zarekwirować. Nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze. Rano obudził się w kiblu, nie mając zielonego pojęcia jak się w nim znalazł i z potwornym bólem głowy, który skutecznie uniemożliwiał mu skupienie się na czymkolwiek.

I dobrze.

Przynajmniej na jakiś czas będzie miał z głowy Liama. Już pierwszego dnia po ich spotkaniu odkrył, że alkohol łagodzi ból, a kac dnia następnego pozwala zapomnieć niemal o wszystkim.

W dodatku Braidwood umożliwił mu picie bez obaw, że przyjdzie do pracy pijany lub skacowany. W jaki sposób? To było akurat proste. W drugi dzień szef osobiście do niego zadzwonił i poinformował, że firma została przejęta przez P&P International Group, a on utracił stanowisko. Bez okresu wypowiedzenia, ale za to z horrendalnie wysoką odprawą. Liam konsekwentnie pozbywał się wszelkich możliwości ponownego spotkania. Ale nie żywił za to urazy. Teraz był bezrobotny, a na akademi trwała przerwa świąteczna, mógł więc upijać się kiedy miał na to ochotę. Był tylko jeden maleńki problem. Styles. Ten głupek skonfiskował cały zapas alkoholu w mieszkaniu, a z tajnych zapasów Zayna, które wyciągnął aby pijany powitać nowy rok, pewnie nic nie zostało, zważywszy na to jak się dzisiaj czuł.

Malik przełknął śline. Do gardła napłynęło mu treść żołądka. Whisky i rum zmieszane z na wpół strawionymi resztkami pizzy polały się strumieniem do toalety. Dobrze, że już przy niej siedział i miał nadzieje, że wczoraj też zdążył w pore do niej dobiec. Ostatnie na co miał teraz ochotę, to sprzątać swoje żygowiny z wykładziny.

Gdy był już pewny, że w żołądku nic już nie zostało, wstał i chwiejnym krokiem podszedł do umywalki. Zimną wodą przepłukał twarz i umył zęby. Z lustra spoglądał na niego jakiś zarośniety menel. Sam siebie nie rozpoznałby na ulicy. Podkrążone oczy i świeże rozcięcie na policzku, którego wczoraj wieczorem jeszcze tam nie było. Może skaleczył sie jakąś pękniętą butelką? Albo pijany próbował pozbyć się tego okropnego, tygodniowego zarostu?

Chwiejnym krokiem wyszedł z łazienki. Przy drzwiach swojej sypialni zwalczył ogromną chęć by zwinąć się na łóżku, przytulić zestaw pasteli (Był to prezent, który w wigilię dał mu Liam. Zamiast go używać, spał z nim. Wiedział, że to nienormalne, ale gdy Harry próbował mu go odebrać, wybuchł histerycznym płaczem i mu na to nie pozwolił) i zasnąć. Nie mógł tego zrobić, musiał doprowadzić mieszkanie do porządku zanim wróci Styles. W drodze do salonu potknął sie tylko raz. Był to niezły wynik. Ostatnio na kacu nie zauważył, że drzwi są zamknięte i wpadł na nie z impetem. Stracił przytomność i dopiero po południu ocucił go Harry, który wrócił z wykładów.

Salon wyglądał okropnie. Rozwalona kanapa, kawałek pizzy przyklejony do telewizora (Rzucił nim w przypływie złości? Nie pamiętał), potłuczone butelki - właśnie to w nim zastał. Żadnych żygowin. Chociaż tyle szczęścia.

Cyber Sex || ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz