~26~

1.1K 62 25
                                    

To co zobaczyłam uświadomiło mi że ktoś kiedyś mnie kochał. A z taty zrobili maszynę która nie potrafi kochać. Chciałam tam zostać sama na zawsze W tym jednym i moim zakątku na świecie w którym zawsze czułam się świetnie. Ale przecież to tylko był sen... A snów nie można zatrzymać na zawsze. I nikt tego nie zmieni, nawet jeżeli by tego pragnął nad życie. I taka jest prawda.

Powoli czuję że się budzę ze snu. Słyszę szelesty dookoła mnie. Na pewno nie ma tam ludzi. Swobodnie podniosłam się z łóżka i usiadłam opierając się o ścianę na łóżku. Głowa boli, może nie jakoś strasznie ale w pewnym stopniu na pewno. Powoli wstaję i zakładam moje buty które widocznie ktoś mi ściągnął kiedy spałam. W pomieszczeniu byłam tylko ja. Powoli zaczęłam się przemieszczać do punktu wyjścia. Lekko popchnęłam drzwi przed siebie po czym światło dzienne oślepiło moje oczy. Zakryłam spojrzenie ręką. Dopiero po paru sekundach oczy przyzwyczaiły się do światła. Nogi stanęły na zielonej trawie lecz wraz z dotknięciem trawa zielona zamieniła kolor na czarny. Tak jakby bóg z nad chmur oblał ją czarną smołą. Odruchowo cofnęłam się do pomieszczenia lecz ziemia pozostała z ciemnym kolorze który nadal się rozprzestrzeniał. Stałam jak wryta. Byłam 100% pewna że wstałam. Że nie śnię! To znów musi być sen... Zaczęłam sobie wmawiać że to tylko sen. Zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie. Jeśli to ma się powtarzać, to muszę odkryć o co w tym wszystkim chodzi. Ruszyłam powolnym krokiem . Czułam że ziemia mnie do siebie przyciąga. Byłam magnesem a ziemia lodówką. Ledwo odrywałam stopy od podłoża. Tak jak poprzednio drzewa tracą liście w sekundę a Labirynt zaczyna się walić. Jednak czarna ciecz się nie pojawia, co jest chyba plusem. Co gorsza nie wiem co robić. W głowie obmyślam jakie czynności mogę wykonać w takiej a nie innej sytuacji. Ale przecież nic się nie dzieje...

Usiadłam pod łysym drzewem i kolana podciągnęłam pod brodę. Zazwyczaj coś się dzieje... 

-Spoko Sophie, to chyba dobrze że nie ma zagrożenia wokół Ciebie. Prawda? - zaczęłam gadać sama do siebie. To pierwszy zły znak. Ale jak na razie chyba nie zamierzam się nigdzie ruszać. -Tak jest bezpie... -Jednak nie zdążyłam dokończyć bo Ostatki Labiryntu zniknęły tworząc gruz wokół siebie. Wiem co jest poza Labiryntem... Wstałam szybko jak poparzona z ziemi i przyjrzałam się dokładnie dalekiemu miejscu. To była Pustynia. Mnóstwo piachu. Brak czegokolwiek, brak wody i ludzi. Wiedziałam że tak wygląda ziemia, ale nie wiedziałam że na środku pustyni osadzony jest Labirynt. 

-Wyjście musi być we wnętrzu Labiryntu! - krzyknęłam ucieszona. Ale nadal nie wiem jak się stąd wydostać, gdziekolwiek jestem. 

- I CO AVA?! PODOBA CI SIĘ?! PEWNIE TERAZ SOBIE PIJESZ HERBATKĘ A JA TU UMIERAM... - krzyczałam bo zupełnie nie wiedziałam co robić... Odwróciłam się w stronę drzewa i zaczęłam walić pięścią w korę. - Serio? Nie mieli lepszego pomysłu. - powiedziałam po czym usłyszałam kogoś za sobą. Szybko się odwróciłam  i zobaczyłam Newt'a. 

- Newt? - zapytałam z niedowierzaniem. Po chwili nawet nie wiem w jaki sposób znalazła się przy mnie i trzymał mnie za ramiona.

-SOPHIE! Obudź się!  SOPHIE! - krzyczał chłopak dalej trzymając. - Chłopaki trzeba coś zrobić. I to szybko. - ciągnął dalej. 

-Ale tu nie ma nikogo! Nie ma! - krzyknęłam. 

-Chłopaki idźcie po Minho. Szybko. - powiedział przejętym głosem. Po czym znów na mnie spojrzał.

-Ej, siostra, obudź się. Sophie, proszę, Nie rób mi tego. Nie rób. - Patrzył mi w oczy. 

Newt rozpłynął się w powietrzu jak dym. 

- Newt?! - zapytałam jak głupia- NEWT!? - Ale jego już tam nie było. Złapałam się za głowę i pociągnęłam za włosy sprawiając sobie ból. - To nie ma sensu... Nie ma sensu... - Upadłam na kolana a moja skóra powoli przybierała szary kolor. Krzyknęłam. Zaczęłam krzyczeć jak jeszcze nigdy w życiu. 

 Za to w oddali zauważyłam Minho biegnącego w moją stronę. W ułamku sekundy przybiegł i usiadł w takiej pozycji jak ja i wziął moje policzki w jego ciepłe dłonie. 

- Sophie, o purwa, co się stało? Jesteś taka zimna i blada.. - dotknął mojej dłoni Jednak drugą nie zdjął z policzka. On był tak bardzo ciepły. W porównaniu do niego ja jestem skałą lodu. - Chłopaki?! Co się stało?! - krzyknął odwracając głowę. Ja jednak nie usłyszałam odpowiedzi i nikogo tam nie widziałam.  

-SOPHIEEEEEE! - wykrzyczał moje imię patrząc mi głęboko w oczy. - SOPHIEEEEEE!!!!!!! Proszę! 

Moja skóra odzyskała dawny kolor jednak nic więcej się nie wydarzyło. Spojrzałam na Minho. Nie zdjął wzroku z moich oczu. Ale po chwili wziął w dłonie moją twarz. Uniósł ją spokojnie po czym nasze wargi się spotkały. Byłam zbyt zaskoczona aby zauważyć co się dzieje. Minho był delikatny jakby uważał na mnie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i zauważyłam że jego warga jest we krwi. Obejrzałam się dookoła i zauważyłam streferów. Byliśmy u Plastra a ja siedziałam na jednym z białych łóżek a Minho siedział na kolanach tak że oboje byliśmy w tej samej linii. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się do Streferów a potem wtuliłam się w  Minho i znów poczułam ten sam znajomy zapach. 

Odporna UciekinierkaWhere stories live. Discover now