first day

2.6K 213 33
                                    

-Zainwestowano w to miliardy! Oni oczekują pozbycia się tego i zacząć wszystko od nowa?! Ja nie dożyję tego czasu!- takie i podobne krzyki doktora Evana, roznosiły się echem po całym labolatorium.

Wszyscy pracownicy byli zdenerwowani, drażliwi. Projekt, nad którym pracowali lata, okazał się nieudany. Uczeni z całego świata przybywali, by zobaczyć to. Poświęcono pot, czas, łzy oraz niezliczone ilości pieniędzy. Wszyscy byli pewni, że to stworzenie idealne. Cały świat trzymał kciuki za to. Projekt udał się w 87%. Londyńskiemu labolatorium brakowało zaledwie 3%, na pozwolenie dalszych badań i prac nad rozwijaniem tego nowego, genialnego gatunku.

___

Dzisiejszego ranka, Michael zbudził się sam. Pierwszy raz od kilkunastu lat wyspał się. Usiadł na łóżku, niezgrabnie przecierając rękoma zielone oczy. Jego wrażliwe uszy nie zarejestrowały żadnego dźwięku. Przeciągnął się i spojrzał na jedną z kilku rzeczy towarzyszących mu w sali - zegar. Nigdy nie nauczono go korzystać z takiego przyrządu, ale naukowcy nie wiedzieli, że Michael jest o wiele mądrzejszy niż im się wydawało. Pewnego dnia, po długich obserwacjach, sam opracował w głowie instrukcję zegara.

1.Dłuższy patyczek porusza się szybciej, a ten mniejszy, grubszy wolniej.

2.Gdy gruby patyczek jest na śmiesznym ślimaczku, a długi na dwóch znaczkach na samej górze - wtedy są poranne badania.

3.Idzie spać kiedy gruby patyczek jest na bałwanku, a długi patyczek na ślimaczku.

Mimo, iż brzmiała prymitywnie, dawała mu satysfakcje, że nie jestem tylko bezużytecznym stworzeniem i potrafi więcej, niż ludzie w białych płaszczach. Nie uczono go pisać, ani czytać. Wszyscy byli zapatrzeni w jego nowe umiejętności i instynkt zwierzęcy.

Wrażliwe uszy chłopaka wykryły nowy dźwięk. Ktoś szedł korytarzem. Nerwowy krok i mała stopa. Michael uśmiechnął się do siebie. To doctor Alice, jego ulubiona pani. Uważał ją za swoją ciocię. Zawsze poświęcała mu dużo uwagi i dawała nowe kredki. Uwielbiał malować, mimo że jego obrazki wyglądały jak losowo narysowane kreski, ciocia Alice mówiła, że są najpiękniejsze. Próbowała zobaczyć je oczami Michaela. Uszy, nos,ogon i czerwona obroża -" to pies!" - chłopak wspaniale pamięta tą chwilę, gdy pierwszy raz pokazał doktor Alice swój rysunek.

Drzwi otworzyły się. Michael miał szeroki uśmiech z myślą,że ciocia Alice przyniosła mu jedzenie lub nowe kredki. Jakże zdziwiona była jego mina, gdy twarz doktor byłą czerwona od płaczu, a z oczu lały się to nowe łzy. Nie wiedział co robić, poczuł panikę - kolejną emocję. Instynktownie wstał i przytulił kobietę. Gdy ona odwzajemniła uścisk, widział, że postąpił dobrze.

-Michael...-głos cioci był pełen smutku i strachu.- Jesteś jeszcze taki młody...- nie wiedział co się dzieje. Dlaczego płacze? Może zrobił coś źle? Ma złą fryzurę? A może znów nie domył buzi? Nie chciał, aby jego ukochana ciocia Alice płakała.- Nie wiem jak ci to powiedzieć, nie wiem czy zrozumiesz...-chłopak, poczuł złość i wtedy się uśmiechnęła,a on poczuł ulgę. -Co ja mówię, ty jesteś mądry.-po tych słowach, podrapała go za uszkiem, tam gdzie najbardziej lubi.Zamruczał na to.- Nie chcę byś słuchał kłamstw, one są złe, pamiętasz o tym, prawda?- Michael doskonale o tym pamiętał. -Ale nie chcę, też abyś był smutny.- to zdezorientowało chłopaka. Tą emocję czuł dość często, przeważnie gdy doktorzy wprowadzali nowe ćwiczenia. - Komisja uznała, że jesteś nieudanym projektem.Musisz...- ciocia rozpłakała się na nowo. Nie wiedział co robić, mocniej ją przytulił, głaskał po plecach. Nawet próbował podrapać ją za uszkiem, ale ucho cioci Alice nie przypominało jego i chyba jej się to nie podobało. -Musisz odejść, ja...ja nie wiem gdzie się podziejesz, a komisja zabroniła całemu personelowi przygarnięcia siebie. -Michael nie wiedział co to znaczy odejść i dlaczego z tego powodu  ciocia płacze. Doktor Alice, odsunęła się od niego i zaczęła pakować w mały plecaczek kredki, kartki i inne bardzo ważne dla niego rzeczy. Chłopak siedział spokojnie i patrzył, lecz w środku czuł niepokój.. Spakowała również pudełko z ulubionymi ciastkami Michaela, po czym założyła mu plecak. -Chodź, przyjacielu.- złapał ją za rękę i razem szli przez korytarz. Czuł się dziwnie, ponieważ wszyscy stali po obu bokach korytarza i płakali. Machali mu i mówili "pa Michael" , "poradzisz sobie", "jesteś silny". Na samym końcu stał doktor Evan. Michael zawsze się jego bał.

-Mam nadzieję, że znajdziesz dom.- był w stanie powiedzieć tylko tyle, by nie uronić łzy. Po chwili Michael stał za murami laboratorium, sam z plecakiem. Wszyscy ludzie popychali go i nie zwracali na niego uwagi. Kotowaty pisnął, gdy kropla deszczu spadła na jego nos, a za kroplą, miliony innych. Nałożył niezdarnie kaptur na głowę i nie wiedząc co robić, ruszył ulicą. Dzisiejszej nocy, spał na wycieraczce jednego z domów.

Project || mukeTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang