Rozdział 32

1K 90 6
                                    

LISI

- Więc, czy ja dobrze właśnie zrozumiałam? Louis powiedział ci, że wciąż cię kocha, pocałował a ty nie mogłaś właściwie tego przyjąć, i go odrzuciłaś... - Jolie usiadła naprzeciwko mnie w naleśnikarni, wsadzając sobie jeden z tych przysmaków do buzi.

- Ja... Tak – przytaknęłam i wzięłam kubek kawy w obie ręce.

- Chcesz usłyszeć moją szczerą opinię? – Oczy Jolie błyszczały, kiedy patrzyła na mnie. O Boże. Dlaczego właściwie do niej zadzwoniłam. Ponieważ jesteś zrozpaczona.

- Śmiało – wymamrotałam przykładając kubek do ust. Louis zniknął godzinę temu i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to był błąd. Cholera, nie wiedziałam generalnie nic więcej, ponieważ wszystko tylko pogmatwałam. Powinnam wreszcie lepiej przejrzeć siebie samą.

- Jesteś naprawdę... - Jolie pokręciła głową. Chciała mówić dalej, więc wzięłam tylko duży łyk gorącej kawy w usta. Teraz przez marzenia poparzyłam się. Zakaszlałam i łzy napłynęły mi do oczu, kiedy przełknęłam ciepły napój.

- To nie tak, prawda? To co próbujesz powiedzieć, tak? - wymamrotałam w panice, ton mojego głosu nie był normalny.

- Powiedzmy tak – odgarnęła swoje blond włosy z przed brązowych oczu – Nie myślisz do końca zwięźle.

Oniemiała patrzyłam na nią. – Ehm – mruknęłam unosząc brew – To... Nie rozumiem.

- Właśnie. Twój problem, a ty go nie rozumiesz. Słuchaj Ellie, posłuchaj mnie, posłuchaj swojego serca. Louis w przeciągu kilku tygodni i miesięcy przyniósł ci tyle problemów i zmartwień. A ja poradziłam ci najpierw, abyś go zapomniała. Ale ty mu wybaczyłaś, racja?

- Tak. Ale przez to, że tyle się wydarzyło nie jestem pewna czy... czy to było słuszne. - Miedzy palce wzięły serwetę delikatnie otarłam gorące plamy kawy z moich kolan i blatu. Jolie wrzuciła kostki cukru do herbaty i zamieszała je łyżeczką w filiżance. Wydało to cichy dźwięk, ale nie irytujący dźwięk. To przerwało niezręczną ciszę.

- To nie ma żadnego związku. – Choć jej twarz była skamieniała, wiedziałam, że uśmiecha się do mnie w paskudny sposób w środku. Prowokacyjnie. Typowa Jolie Grin.

- To nie jest śmieszne – powiedziałam monotonnie, tym razem uważając na kubek podczas picia.

Jolie westchnęła ciężko. – Elis. Ten typ cie kocha, ja to widzę to. Widzą to inni. Dlaczego Niall się od ciebie odsunął? Bo to zauważył. Wy oboje sprawiacie, że żyje wam się ciężej.

Moje oczy rozszerzyły się lekko. Patrzyłam na nią długo. Wtedy słowa same wkradły się do mojego mózgu. Wszystko było jasne. Byłam totalnie głupia. Głupia, głupia, głupia. Byłam zła.

- Cholera – mruknęłam ledwie słyszalnie. Jolie lekko skinęła głową. – Totalnie to zmarnowałam. – Zakrywając ręką oczy odetchnęłam głęboko wypuszczając powietrze na zewnątrz. Pomogło. Takie wyłączenie się na naprawdę krótką chwilę od świata. – I co teraz?

- Pędź. Jedź do niego i spróbuj to uratować.

Milczałam kilka sekund. – Mogę? Wypada biec? Czy to nie jest... przeciwko kobiecej godności?

Jolie roześmiała się. – Jesteś taka słodka Lisi – zachichotała spoglądając na mnie przyjaźnie. – Tym razem tylko ty możesz to wyprostować – powiedziała wtedy i zjadła ostatni kawałek swojego naleśnika.

Ok. Musisz się przezwyciężyć, Elisabeth. – Najlepiej jeśli pójdę zaraz – mruknęłam i szybko podniosłam rękę do góry, gdy obok przechodził kelner.

Shut up, Tomlinson - tłumaczenie ✔Where stories live. Discover now