15. Upał źle wpływa na ludzi.

505 69 17
                                    

- Zamierzasz tutaj zostać?

- Tak. Moi rodzice się nie zgadzają, ale i tak tu zostanę. Najwyżej ucieknę z domu - chłopak uniósł podbródek i hardo spojrzał przed siebie. Pokręciłem głową.

- To zły pomysł, Dipper. Nie możesz rzucić wszystkiego dla swoich własnych ambicji. Tak się po prostu nie robi.

- Daj spokój, Sam. Zresztą co ty tam wiesz. - machnął lekceważąco ręką. Spojrzałem na niego ze złością.

- Akurat ja mam trochę większe doświadczenie niż ty. Swoje przeżyłem i ty dobrze o tym wiesz.

- Możemy skończyć temat? - westchnął i przeczesał palcami swoje brązowe włosy. Przytaknąłem. Nie lubiłem się z nim kłócić, a tak szczerze ten przedłużający się upał nie polepszał naszego humoru. Kiedy wychodziliśmy było jakieś dwadzieścia sześć stopni, ale teraz słupek rtęci  niebezpiecznie przekroczył trzydziestkę. Jak tak dalej pójdzie wkrótce wszyscy się ugotujemy...

Dochodziliśmy już do miasta. Wyglądało tak jak zwykle, kilka domów i naleśnikarnia. Zauważyłem, że jest już ogłoszenie o otwarciu basenu. Wskazałem na nie i spojrzałem porozumiewawczo na Dippera. Brunet trochę się zmieszał, ale zaraz skinął głową z lekkim uśmiechem. Nie wyglądał na zachwyconego.

- Możemy pójść tam jutro.

- W porządku. Masz kąpielówki?

- No pewnie. - mimo panującego upału dziwnie pobladł.

- Nie bądź taki wstydliwy - w końcu widziałem cię już w stroju uroczej owieczki. - zaśmiałem się. Gdy byłem demonem widziałem wszystko, co dotyczyło mieszkańców tego miasta. Czasami aż sam czułem się głupio gdy rozmawiałem z kimś kogo widziałem w wizjach, snach lub wspomnieniach. To były ich prywatne sprawy - no ale cóż jako demon umysłu nie miałem wyboru.  Zresztą z czasem zaczęło mi to sprawiać przyjemność. W końcu nie ma to jak pośmiać się z drugiej osoby żeby podbudować swoje ego. Westchnąłem. Za często się zamyślam. Muszę z tym skończyć bo inaczej zupełnie zakopię się w własnych wspomnieniach i stanę się żywym trupem. A tego nie chciałem.

- Nie o to chodzi. - brunet nałożył czapkę którą dotychczas niósł w rękach i ukrył pod nią swoje oczy.

- To o co? - zmarszczyłem brwi i podszedłem do niego. On odruchowo się cofnął. Nie chciał mi powiedzieć.  Wywróciłem oczami i włożyłem ręce do kieszeni, po czym poszedłem dalej. Wszedłem do naleśnikarni razem z Dipperem. Nikt nie zwracał na nas uwagi co mi pasowało. Chyba zapomniałem wspomnieć że po tym, jak dwaj Stanowie wyjechali szukać przygód Soos zatrudnił mnie do pomocy w Mystery Shack. Czasem kogoś oprowadzałem, czasem coś posprzątałem...ale prawda była taka, że Melody odwalała za nas dwóch całą robotę. Mimo to młody Ramirez był hojny i dawał mi całkiem niezłą wypłatę. Nie była ona jakaś szokująco - w końcu muzeum było ukryte w lesie i tylko nieliczni je odwiedzali, ale na życie w pojedynkę wystarczało. Zamieszkałem z tyłu domu, w maleńkiej przybudówce i żyło mi się nawet nieźle. W każdym razie na pewno lepiej niż pod mostem.

                                                                                                                ***

Usiadłem naprzeciwko Samuela i sięgnąłem po kartę dań - wszystko byleby tylko nie musieć na niego patrzeć i nie wyobrażać go sobie półnagiego. Boże, jakie ja miałem zboczone myśli. Aż sam siebie się bałem. Po oderwaniu głowy Belethowi Sam praktycznie nie zmienił swojego stosunku do mnie. Dalej był przyjacielski i zabawny, ale... No właśnie. To we mnie coś się zmieniło. Po tym jak mnie pocałował nie wykonał żadnego większego gestu w stronę zacieśnienia naszych relacji. To znaczy; był miły, spędzał ze mną praktycznie każdą wolną chwilę i uczył mnie smażenia naleśników. Często nazywał mnie swoją "kochaną sosenką" i kiedy na mnie patrzył, w jego oczach widoczna była ufność i wielka miłość.  Ale ja chciałem czegoś więcej.

My StoryWhere stories live. Discover now