Najlepszy prezent

81 15 5
                                    


Koło drugiej po południu Rita poszła pod Magiczne Drzwi. Tak, jak wczoraj, otworzył jej Bob.

- Cześć Rita! Cieszę się, że cię widzę.

- Hej, Bob! Mi również jest miło.

- Pójdziesz ze mną na herbatę?

- Koniecznie.

- Myślałem o tym, co mi wczoraj powiedziałaś...

- Proszę, nie teraz... - Popatrzyła na niego ostrożnie, zmęczonym wzrokiem.

Dziesięć minut później byli w Prześlicznym Domu Króla Reggae. Znów leciały jego piosenki w tle co, nie wiadomo czemu, uspakajało Ritę.

- Wiesz, -zaczął Bob – wydaje mi się, że... - Zaśmiał się nerwowo - Że się mnie wstydzisz... - niemal wyszeptał, na szczęście Rita go usłyszała.

- No może trochę... - Zaczerwieniła się - Ale to trochę tak, jak ty mnie, prawda?

- Bo widzisz...

Wtedy wszedł Michael. Pierwsze co zobaczył, to była ulga w oczach Boba. 'Uratowałeś mi życie' zdawały się mówić. Mike, jak zawsze roześmiany zapytał:

- I jak Rita, zostaniesz na zachodzie słońca?

- Chyba... - Popatrzyła w pełne nadziei oczy Boba. - Chyba tak.

                                                                                           ***

Koło siedemnastej siedzieli w ogrodzie Marilyn Monroe na kocach i czekali na zachód słońca. Rita po raz pierwszy całkiem się wyluzowała rozmawiając z Bobem. Żartowali i opowiadali różne historie. Dziewczyna niemal nie odrywała wzroku od Króla Reggae, a on od niej. Wtedy Michael nabrał przekonania, że powinni być razem. Ba! Że są dla siebie stworzeni! W końcu słońce zniknęło, a Rita musiała wracać do domu. Bob odprowadził ją pod Magiczne Drzwi.

- Dziękuję. To był wspaniały wieczór. Mogłabym tak codziennie tu przychodzić. – 17-latka już miała wyjść, kiedy niespodziewanie odwróciła się, i... Pocałowała go w policzek. – Dziękuję – Szepnęła, i zniknęła za drzwiami.

- To ja ci dziękuję, kochana - powiedział zszokowany i ucieszony jak nigdy Król Reggae. Rita usłyszała to i, po raz pierwszy w życiu, była pewna swoich uczuć do tego niesamowitego Jamajczyka.

                                                                                                 ***

Po południu, kiedy nie miała już żadnych gości, dziewczyna wyszła z domu, i pobiegła prosto w stronę Magicznych Drzwi. Nie zastała pod nimi Boba, więc stwierdziła, że zrobi mu małą niespodziankę. Stanęła na przystanku, i czekała na pojazd profesora T'Alenta.

W końcu dojechała pod jego dom.

- Rita! Jednak jesteś! Tak się cieszę. Bałem się, że o mnie zapomniałaś. Wszystkiego najlepszego. Mam coś dla ciebie. Siadaj proszę. – Wskazał ręką krzesło i chwycił swoją gitarę. Zaczął grać, a słowa które wychodziły z jego ust perfekcyjnie pasowały do muzyki. Ricie zaczęły moknąć coraz bardziej policzki.

Gdy skończył śpiewać, rzuciła mu się na szyję.

- Dziękuję Bob. Dziękuję... - zaczęła szeptać. W tym momencie Król Reggae miał wielką pokusę, żeby ją pocałować, ale bał się, że ona nie czuje tego samego, co on... - Niezwykły prezent. Myślałam, że nie pamiętasz...

- Nie dałbym rady zapomnieć, Rita. – Dziewczyna nie spuszczała dłoni z jego szyi, a on nie chciał, żeby się od niego odsunęła. W pewnym momencie solenizantka pocałowała go niepewnie w szyję. Bob spojrzał na nią z radością i miłością. Wtedy delikatnie musnął wargami jej usta. Ona odwzajemniła pocałunek. Czuła się przez moment jakby unosiła się nad ziemią. Zaczął całować pewniej i mocniej.

- Kochany...

- Przepraszam. Nie powinienem... - Przerwała mu kolejnym całusem. Usiadł na krześle, a ona weszła na jego kolana.

- Zaśpiewaj coś jeszcze...

- Chcę cię kochać i dobrze traktować,
Chcę cię kochać każdego dnia i każdej nocy.
Będziemy razem, mając dach dokładnie nad naszymi głowami.
Będziemy dzielić schronienie mojego pojedynczego łóżka.
Będziemy dzielić ten sam pokój, a Jah zapewni nam chleb...

- Kocham cię Bob.

- Nareszcie to usłyszałem, najdroższa...

                                                                                                               ***

Jamajski wokalista odprowadził Ritę pod Magiczne Drzwi.

- Dziękuję. To był naprawdę niezwykły dzień...

- To ja ci dziękuję Rita. Mam nadzieję, że przyjdziesz jutro? Najlepiej na zachód słońca....

- Koniecznie.

- W takim razie do jutra.

- Do jutra. Ale nie zapominaj o mnie, ani o tym, co się dzisiaj stało... - Jeszcze raz go pocałowała i po raz kolejny zniknęła za drzwiami.

                                                                                                        ***

- Hej, Bob!

- Cześć Jackson.

- A Rita to się dzisiaj nie pojawiła?

- Mnie też dobrze cię widzieć. Pojawiła się. Niedawno wyszła...

- Czemu do mnie nie przyszliście?

- Jakoś tak... Nie byłeś nam potrzebny Jackson.

- Znaczy, że...?

- Tak. Jesteśmy razem. Rozumiesz? RAZEM! – Bob nie0 potrafił już ukryć radości i śmiał się jak dziecko.

- No. To gratulacje stary! Ale jak przyjdzie jutro to dajcie znać, okay?

- Nie ma szans, Jackson. Idziemy na zachód słońca. Do 'Krainy Kocysia'.

- Nie zrób jej dziecka przy tym zachodzie słońca.

- Bez obaw. Ja ją kocham. Nigdy jej nie skrzywdzę. Nigdy...



Hej! To znowu ja xD)

Bardzo spadła mi oglądalność (czy przeczytalność? :')), wiec nie wiem czy mam dalej publikować :/

Nic nie obiecuję :)

Zostaną Tylko WspomnieniaWhere stories live. Discover now