Rozdział 36

4K 366 62
                                    

Prosimy włączyć muzykę u góry

____________________________________________________________________________________

~3rd Person P.O.V~

Anielica uśmiechnęła się szaleńczo, sprawiając, że pióra w jej skrzydłach stały się ostre jak noże. Wzbiła się w powietrze. Mężczyźni wodzili za nią wzrokiem gotowi do walki. Każdy wiedział, że teraz albo nigdy. Nie było innej możliwości jak walczyć i wygrać. Tylko ta jedna myśl im przyświecała. Wygrać.

W końcu kobieta się zatrzymała i wystrzeliła w ich stronę pióra. Odskoczyli. Może i mieli zapał i chęć do walki, ale planu żadnego. Każdy postarał się na własną rękę, co się skończyło tym, że wylądowali poranieni na ziemi. Nie było dobrze. Spojrzeli na siebie i ponownie zaatakowali. Anielica broniła się jakby to była dla niej tylko zabawa.

- Idioci! - Krzyknęła. - Naprawdę uważacie, że uda się wam mnie pokonać?!

- I co zrobimy? - Spytał Ron. Powoli tracił nadzieję. Walczyli już dość długo.

- Atakujemy. - Odparł Undertaker. - A mamy inny wybór?

Ponownie zaatakowali z tym samym skutkiem. Białowłosa znowu się zaśmiała i wezwała swoich służących. Sytuacja przedstawiała się coraz gorzej. Nie dość, że musieli bronić się przed atakami Dalii, to jeszcze musieli walczyć z jej podwładnymi. Zostali rozdzieleni, co kobieta od razu wykorzystała. Poleciała w pełnej prędkości do Sebastiana, wyciągając dwa ukryte sztylety. Przez chwilę trwała nierówna walka z przewagą fioletowookiej.

- Nie myśl, że mnie pokonasz demonie. - Zaśmiała się. - Może i poradziłeś sobie z moim rodzeństwem, ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo.

- To się jeszcze okaże. - Warknął czarnowłosy, rzucając jeden z noży. Trafił on w białe skrzydło.

~Sebastian P.O.V~

Kiedy tylko ją zraniłem, wydała z siebie przeraźliwy jazgot. Upadła na ziemię, trzymając się za zraniony bark. Skoro już ją pozbawiłem możliwości latania, to będzie szybciej. Ruszyłem pędem na nią. Niestety zdążyła się podnieść i obronić swoimi sztyletami. Przez parę minut walczyliśmy. Rozbrzmiewał jedynie dźwięk ścieranych ze sobą broni i odgłosy innych walk, które rozgrywały się dookoła. Byłem całkowicie skupiony na tej anielicy, która zagroziła mojej narzeczonej. Po chwili udało mi się ją po raz kolejny zranić. Uśmiechnąłem się kpiąco. Mimo, że byłem poraniony wiedziałem, że nie mogę przegrać. Nie teraz. Ponownie udało mi się ją zranić. Tym razem zadałem jej głęboką ranę na brzuchu. Przycisnęła dłoń do niej i trochę się odsunęła, upuszczając jedno z ostrzy. Uśmiechnąłem się sarkastycznie i znowu rzuciłem nóż. Udało jej się go odbić. Już nie długo będzie trwała ta walka. I oboje doskonale o tym wiedzieliśmy. Poczułem jak zaczyna przejmować mnie złość i poczucie zemsty. Czułem jak powoli zaczynam zmieniać swoją postać na tą prawdziwą, a wszystko dookoła robi się czarne. Kolejne rzeczy były tylko krótkimi urywkami wspomnień...

Krzyki wszystkich dookoła...

Wyraźny strach i szaleństwo anielicy...

Mój sadystyczny uśmiech i łaknienie krwi...

W końcu nie musiałem się powstrzymywać...

Kiedy wróciłem do swojej normalnej postaci, po białowłosej została tylko krwawa plama i trochę piór, teraz zabarwionych na czerwono. Nareszcie koniec. W końcu jest już po wszystkim...

Ten kretyn ma córkę?!Où les histoires vivent. Découvrez maintenant