Rozdział VIII

2.2K 170 21
                                    

- Pomożesz mi? - zapytała.

Czując subtelną dłoń Alice tuż na swojej, Sherlock intensywnie zmierzył ją wzrokiem. Przyjrzał się jej twarzy, mimice i każdemu jej odruchu. Wyczytywał z niej jak najwięcej.
- A po co miałbym Ci... Pomagać? - odrzekł zimnym tonem, delikatnie obejmując palcami jej nadgarstek. Wciąż utrzymywali kontakt wzrokowy.

- Doskonale wiemy, jak uwielbiasz takie sprawy. - odparła zachęcająco. - Nie daj się prosić. Zaimponuj mi mój drogi, pokaż co potrafisz. Zniszcz Moriarty'ego.

- Zobaczymy. - powiedział unosząc jedną brew ku górze. Puścił powoli jej dłoń i zasiadł tuż naprzeciw Johna. Watson milczał ze zdezorientowaniem w źrenicach.

- Alice. Najlepiej jak zostałabyś tutaj. Moriarty może uderzyć w Ciebie w najmniej oczekiwanej chwili, jak i momencie. Pani Hudson wynajmie Ci pokój. Idź do niej. - odparł ponownie Sherlock nie odrywając wzroku od gazety, na którą przez przypadek trafił.

Kiedy dziewczyna wyszła z salonu, Watson zapytał.
- Co to miało być?

- Co? - zapytał jakby nic Sherlock.

- No... To.

- Ale... Nie. Naprawdę nie dziw się tak. To było podręcznikowe zagranie. Ona nadal coś ukrywa, zauważyłeś? Chce mną manipulować. Moja dłoń... Pozostałem jej na tyle wiarygodny, co ona sama. John, muszę dowiedzieć się kim ona jest. Próbowałem. Patrzyłem na nią tyle razy. Nic więcej nie potrafię ujrzeć. Z porwaną siostrą mówi prawdę. Wykorzystanie przez Moriarty'ego - też. Ale jest coś jeszcze... - dotknął swych skroni i gwałtownie je wymasował. - Coś ukrytego... Coś... - przechylił lekko głowę w bok. - Wyjdź - odezwał się po chwili.

- Co? - zapytał zdziwiony John.

- Wyjdź, bo muszę dostać się do pałacu swoich myśli.

•••

Wybiła dokładnie trzecia w nocy. Całe Baker Street pogrążyło się we śnie.

Alice ubrała się z czarną pelerynę, która skutecznie zasłaniała jej twarz. Ostrożnie otworzyła drzwi i opuściła Baker Street 221B. Szła przyciemnioną uliczką, aż w końcu skręciła w lewo i dostała się do opuszczonego budynku, obłożonego czerwoną, zniszczoną cegłą. Udała się po krętych schodach na górę i zdjęła kaptur z głowy, ujrzawszy jego.

- Witaj w końcu.

Moriarty odwrócił się z uśmiechem.

- Witaj moja księżniczko.

Sherlock Holmes ✔Where stories live. Discover now