Rozdział 1 - Bolesne wakacje

22.1K 892 784
                                    

Trzeci raz w tym tygodniu chuderlawy chłopak o czarnych, krótkich włosach i w okularach pielił ogródek swojej ciotki, Petunii Dursley, przy Privet Drive numer cztery. Większość ludzi nie zwracała uwagi na prawie nastoletniego chłopca, który pracował od wschodu do zachodu słońca bez względu na ból czy wyczerpanie, które mógł czuć. Wszyscy wiedzieli, że jest nikim więcej niż mąciwodą.

Jak bardzo się mylili.

Harry Potter nie był jak większość dzieci w jego wieku. Oprócz blizny na czole, która miała kształt błyskawicy, Harry uczył się w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Szkoły, o której prawie żadni mugole (niemagiczni ludzie) przenigdy nie słyszeli. Żaden z nich nie wiedział, że czarodzieje się uczą, czy nawet, że czarodzieje i czarownice istnieją, i to było powodem, dlaczego wuj i ciotka Harry'ego okłamywali wszystkich gdzie Harry naprawdę chodził do szkoły.

Zazwyczaj Harry był dumny ze swojej dziwności, ale nie tego lata. W pierwszym tygodniu wakacji zadzwonił jego przyjaciel, Ron Weasley. Niefortunnie, to wuj Vernon podniósł słuchawkę. Po prawie godzinie wrzasków o tym, jak Harry śmiał dać tym „dziwakom" numer, i dowodzeniu ich nienormalności, chłopiec został ukarany... surowo. Nadal miał siniaki po tej karze.

Noc po incydencie z telefonem Harry wysłał swoją sowę, Hedwigę, by pozostała u Rona. Ostatnią rzeczą, jakiej Harry potrzebował, było zezłoszczenie wuja jeszcze bardziej. Od tamtego czasu Harry dostawał rygorystyczne listy obowiązków i był karany, jeśli ich nie wykonał przed zmierzchem.

Stało się to trzy tygodnie temu, a listy obowiązków były coraz dłuższe.

Oprócz ciężkich prac, Harry miał również zadania domowe z Hogwartu i gdyby ciotka i wuj dowiedzieli się, że je robi, surowo by go ukaraliby. Przez to na odrabianie ich zostawały mu późne godziny nocne i wczesne ranne, kiedy wszyscy spali, a był to czas, kiedy Harry desperacko potrzebował odpoczynku.

Harry odetchnął wyczerpany, gdy ocierał pot z czoła rękawem. Dzisiejszego dnia, tak jak przez ostatni tydzień, było piekielnie gorąco. Obecnie wuj pracował, podczas gdy jego ciotka i kuzyn Dudley robili to, co zwykle w ciągu dnia. Nikt nie kłopotał się poinformowaniem Harry'ego, gdzie są, i wcale go to nie obchodziło. Tak długo, jak nie będą mu przeszkadzać w pracy.

Wreszcie kończąc pracę w ogrodzie, Harry usiadł na trawniku, krzywiąc się z bólu, jaki to spowodowało, i wyciągnął listę prac z kieszeni. Było późne popołudnie, a nadal musiał wyczyścić garaż i zrobić obiad. Gdyby tylko czarodziejski świat mógł mnie teraz zobaczyć, pomyślał z goryczą.

Wiedząc, że nie może dłużej czekać, Harry umieścił listę z powrotem w kieszeni i powoli wstał. Garaż zajmie co najmniej kilka godzin, może dłużej biorąc pod uwagę to, że bolały go żebra. Zaskakiwało go to, jak szybko trzy osoby mogą nabałaganić. Sprzątanie garażu było cotygodniowym obowiązkiem.

Harry wydał z siebie kolejne westchnięcie, a kiedy pokuśtykał do garażu, jego prawa noga zaczęła pulsować bólem. Był pewien, że wuj Vernon złamał mu kość, a ponieważ była to „wina Harry'ego", pomoc lekarska nie wchodziła w rachubę. W głębi zaczął się zastanawiać, czy to rzeczywiście jego wina. Jego wuj już wcześniej był surowy i szorstki, ale nigdy aż tak. Jak jeden prosty telefon mógł doprowadzić mężczyznę do skrajności?

Wchodząc do garażu, Harry nie zauważył pary niebieskich oczu wyłapujących każdy pełen bólu ruch, których właściciel chciał nic więcej tylko podbiec do chłopca i powiedzieć mu wszystko, ale jednocześnie wiedział, że musi być cierpliwy. Chłopiec był niczym więcej niż niewolnikiem i prędzej czy później będzie potrzebował pomocy. Tyle było pewne.

Nocny Strażnik | TłumaczenieWhere stories live. Discover now