1. Nowe znajomości

1.9K 101 2
                                    

Skakanie między systemami planetarnymi było nowością dla Stardust, która całe swoje istnienie spędziła na powierzchni Cybertronu. Widziała wiele nowych rzeczy, spotykała różne istoty, zamieszkujące niezbadane planety. Żadna z nich nie była jednak Cybertrończykiem. I w sumie dobrze. Dustie miała już po wywietrznik kontaktów z własną rasą. Teraz nieufność przerodziła się w samoistną nienawiść. Do innych. A to tylko przez jeden niefortunny wypadek; przez jedną bezsensowną wojnę...

Radość ze swawolnej podróży między gwiazdami jednak musiała dobiec ku końcowi, kiedy statek zaczął informować o spadku paliwa. Star musiała znaleźć najbliższą planetę, z czynnym składem paliwa. W sumie Energonu też by się przydało zebrać. Używając mapy galaktycznej w systemach statku znalazła jedną taką planetę, skolonizowaną przez Cybertrończyków. Z opisu wynikało, że jest to istna dżungla, a ogromne okazy fauny mogą zagrażać istnieniu robotów. Jednakże potrzeba uzupełnienia baków była większa niż strach przez zwierzyną. Zbliżając się do planety, która nosiła nazwę Ornatrom X-67, czujniki wykryły strukturę kolonijną na północy świata. Statek gładko wszedł w atmosferę. Obniżając pułap, femme mogła zobaczyć wielkie drzewa, jakby jedno na drugim, szerokie rzeki i wodospady. Jej pojazd minęło stado ptako-podobnych stworów, z pstrokatym ubarwieniem. Botka uśmiechnęła się szeroko do spoglądającego przez szybę ptaka.

Lądowisko przy budynkach mieszkalnych kolonii zaczynało powoli zarastać. Było jasne, że na planecie nie ma Cybertrończyków od wielu cykli solarnych. Opuszczając statek femme zabrała ze sobą swój topór, tak w razie wypadku. Nigdy nie wiadomo, co może wyskoczyć z opuszczonych budynków. Pojazd gwiezdny opadł zgrabnie na płytę lądowiska, a rampa otworzyła się z cichym sykiem. Stardust wyszła na zewnątrz, rozglądając się po okolicy. Srebrzyste kwadratowe budynki mieszkalne już dawno straciły swój blask, a szyby w oknach od wielu cykli nie widziały mokrej szmatki. Na zbudowane między drzewami dżungli ścieżki powoli wdzierały się pnącza, zagradzając przejście. Wśród budowli Star dostrzegła sklepy, niewielkie stragany oraz bary, które lata swojej świetności miały za sobą. Aż szkoda było oglądać kolonię w takim stanie. Jednak z drugiej strony było coś intrygującego w tym miejscu. Femme przeciągnęła się, rozciągając przeguby ramion. Ku jej zaskoczeniu, cysterny na platformie lotniskowej wciąż zaopatrzone były w paliwo odrzutowe. Koloniści musieli w pośpiechu opuszczać planetę, skoro nie wzięli ze sobą tak drogocennego surowca. Cóż, dobrze dla niej. Ale skoro teraz miała szczęście, zawsze musi nastąpić po tym pech. Zawsze tak było. To jakby dziwne fatum, które wciąż nad nią krążyło. Tak czy siak, Dustie zawsze dumnie znosiła swoje pechowe przeżycia, nieważne jakie by one nie były. Przed losem nie można się płaszczyć, trzeba stawać mu czoło!, takie sobie stawiała zawsze motto.

Podpinając do cysterny rurę, poprowadziła ją do baków swojego statku. Przyłączyła końcówkę do portu i rozpoczęło się wtłaczanie. Botka zdała sobie sprawę, że proces uzupełniania pustek w rezerwie paliwa zajmie dużo czasu, więc postanowiła rozejrzeć się po osadzie kolonii. Idąc zarośniętymi drogami słyszała szelesty i odgłosy zwierząt w lesie pod serwami stóp. Czy się bała? Oczywiście, że nie. Ale tylko sobie tak wmawiała. Co jakiś czas miała nieodparte wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Może to było tylko przeczucie, początki paranoi, ale coś w tym miejscu ją niepokoiło. Zajrzała do środka najbliższego baru o nazwie "Exodus-Prime". Interesująca nazwa jak na zwyczajną spelunę. Przekraczając próg, dotychczas mroczne pomieszczenie rozświetliło się na błękity i fiolety. Fotokomórka wciąż musiała działać. Po dwóch stronach lokalu stały blaty, a do nich dostawione były barowe krzesła. Teraz blaty zasłane były pustymi szklankami, rozbitym szkłem i zasuszonymi plamami o nieznanym pochodzeniu. Krzesła natomiast były powywracane albo przesunięte pod blaty i kąty pomieszczenia. Na przeciwległej ścianie od wejścia stał bar, na którym wisiały neonowe litery układające się w nazwę baru. Tak samo jak przy blatach pod ścianami, blat baru wyglądał podobnie. Jednak na szafkach za barem wciąż stały pełne butelki alkoholi i napojów. Stając przy barze, Star przejechała dłonią po blacie. Na opuszkach serw palców zebrała się niemała warstwa kurzu. Cokolwiek tu było, było dawno temu. Podsumowując to co widziała, doszła do wniosku, że koloniści musieli w prawdziwym pośpiechu opuszczać świat Ornatroma. Albo po prostu ktoś zaczął bójkę, a właścicielowi nie chciało się później tego syfu sprzątnąć. Tak czy inaczej, Star widziała okazję do zapełnienia prywatnej piwniczki na statku. Obeszła bar i zgarnęła z półek tyle butelek, ile zmieściło się w jej siłownikach rąk. Skierowała się do wyjścia; po szklanki wróci później.

Baki były zapełnione w połowie, kiedy pierwsza cysterna została opróżniona. Schowawszy na statku butelki, Botka przełączyła rurę do drugiej cysterny stojącej obok. Miała nadzieję, że baki będą napełnione w całości, jak wypompuje wszystko z ostatniej cysterny. Mając wciąż dużo czasu, wróciła się do baru po szklanki. Właściwie potrzebowałaby tylko jednej, ale... W palce dłoni złapała dwie szklanki i miała się wracać, kiedy nagły dźwięk stukania rozległ się po całym lokalu. Szkło spadło na ziemię, a w dłoniach znalazł się topór gotów do akcji. Rozglądając się i nasłuchując z największym skupieniem, Autobotka ruszyła w stronę z której usłyszała hałas. Dźwięk powtarzał się jednostajnie, w rytmie. Wchodząc na zaplecze, jej optyce ukazało się pomieszczenie wypełnione dodatkowym szkłem oraz zapasem butelek. Opuściła broń, żeby otrze swobodnie opadło na podłogę, wbijając się w nią. Źródłem dźwięku okazał się poruszany przez wiatr datapad. Rozluźniając się, femme schyliła się, podnosząc przedmiot. Na skaczącym ekranie widniał cybersieciowy (internetowy) artykuł. Star musiała dość mocno przywołać datapada do porządku, uderzając w niego otwartym serwem dłoni. Obraz ustabilizował się, ukazując zdjęcia i linijki cybertrońskiego tekstu. Artykuł wspominał o akcji Megatrona, który zrzeszał sobie coraz więcej popleczników. Wystąpiło też kilka hipotez o rozpoczęciu wojny domowej. Na panelu twarzowym Stardust pojawił się grymas. Artykuł był stary. Bardzo. Co jeszcze bardziej przytłaczało. Czy wojna już się skończyła? Jeśli tak, kto wygrał? Chciała wiedzieć tyle rzeczy, ale uciekając od Cybertronu, uciekła od wiadomości ze świata wojny. Może to i lepiej. Pierwszą rzeczą, którą zrobiła po ucieczce z bazy wrogiej frakcji tak wiele cykli orbitalnych temu, było wyłączenie radia. Żeby nie dać się namierzyć, ale żeby też nie słyszeć wszystkich okropności, jakie wyprawiają Deceptikony. Chciała się od wszystkiego odciąć. Może z wyjątkiem jednego Bota...

Odłożyła datapad i zabrała dwie szklanki, tak jak poprzednio planowała. Wychodząc z baru, skierowała się do statku, jednak zatrzymała się chwilę potem w pół kroku. Nie zbadała jeszcze całej kolonii, a czasu i tak miała pod dostatkiem. Jeszcze sporo megacykli, zanim słońce zajdzie za horyzont. Zostawiając szklanki na drodze do statku, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę centrum kolonii. Mijając domu, opierała się chęci wejścia do środka. Ale tylko przez chwilę. Ciekawość jednak przeważyła nad ostrożnością. Wchodząc do pierwszego budynku, przywitał ją zapach kurzu. Okna słabo przepuszczały światło słoneczne, więc pomieszczenia były spowite przez półmrok. Wchodząc dalej w głąb domu, Stardust znalazła przestronną część salonową, niewielkie pomieszczenie ze stacjami do uzupełniania Energonu oraz pokoje sypialniane, z bardzo zachęcająco wyglądającymi posłaniami. Jednak Star nie w procesorze były drzemki. Stojące na blacie szafki kostki Energonu były bardziej interesujące. Starczyłoby na jakiś czas. Wzięła je więc na siłowniki rąk i wyszła. Ale zostawiła je na placyku przed domem. Miała jeszcze przecież kilka budynków do sprawdzenia.

Nie wiedziała, ile czasu minęło, kiedy znalazła siebie siedzącą na kanapie w jednym z domów, sącząc Engex z czworokątnej szklanki i czytając prywatny datapad jednego z domowników. Znalazła tam nie tylko codziennie pisany pamiętnik, ale również dowiedziała się, że planeta nie była planowaną kolonią. Oryginalnie Ornatrom X-67 miał być tajnym ośrodkiem badawczym, gdzie autor dzienników pracował. Był programistą, prowadząc badania nad sztuczną inteligencją. Z tego co Stardust wiedziała, takie badania były nielegalne na Cybertronie. Nic dziwnego, że ośrodek miał być tajny. Założenie tu niewielkiej kolonii miało sens. Nikt by nie podejrzewał małej osady o nielegalne eksperymenty. Dziennik wspominał, że ośrodek znajdował się niedaleko portu. Należało jechać wzdłuż rzeki w kierunku wodospadu, gdzie budynek ośrodka miał być ulokowany na samym szczycie urwiska. Autobotka nie zastanawiała się długo. Schowała datapad za pas z granatami, dopiła Engexu i opuściła budynek. Bezpośredniego transportu z platform kolonii na ziemię nie było. Pozostawała więc alternatywa. Stardust ściągnęła z pleców topór, aktywowała energetyczne ostrza i rzuciła się z platformy, zamachując się bronią na pobliskie drzewo. Ostrza zatopiły się w drewnie i pod wpływem swojego ciężaru i siły grawitacji, femme zaczęła powoli zsuwać się w dół. Zapach palonego drewna wypełniał receptory Botki. Był nowy i prawdę mówiąc, polubiła go.

Serwa stóp opadły na lekko grząską ziemię. Mocnym szarpnięciem wyrwała broń z drzewa i wyłączyła energetyczną powłokę ostrzy. Wciąż dzierżąc broń w ręce, ruszyła przed siebie, zgodnie ze wskazówkami z dziennika. Na jej drodze stawało wiele pnączy i krzewów, które bez zbędnego wysiłku cięła wiernym toporem. Minęło trochę czasu, zanim do receptorów słuchu femme dotarł ryk spadającej wody, a chwilę później przez optyką pojawił się wielki wodospad. Potęgując przybliżenie, dostrzegła przy urwisku niewysoki spodek. To nim musiał być ośrodek, o którym wspominał datapad. Wystarczyło tylko się tam wspiąć. Co mogło okazać się niemałym wyzwaniem. Ale nie dla Stardust. Schowawszy na plecy topór, od razu wskoczyła na najbliższą półkę skalną, nie ważąc na niebezpieczeństwo poślizgnięcia się i bolesnego upadku. Kamień za kamieniem, odległość coraz bardziej się zmniejszała. Co jakiś czas spod serw stóp uciekał jakiś kamień, wprowadzając do Iskry femme strach, ale zaraz potem kontynuowała wspinaczkę.Z uczuciem dumy wdrapała się na sam wierzchołek. Stając pewnie na obu siłownikach nóg, uniosła w górę ręce, krzycząc radośnie:- Jestem królową świata! - a potem się zaśmiała. Jednak jej radość trwała krótko, kiedy zobaczyła, że do ośrodka prowadziła zadbana, metalowa ścieżka. Ten typ z dzienników chyba pisał to dla żartu. Żeby kogoś zmylić albo zniechęcić. Mamrocząc pod nosem najróżniejsze obelgi, Star weszła na ścieżkę, idąc do ośrodka. Ścieżka przekształcała się w most, który biegł nad rozbestwioną rzeką, spadającą z klifu. Musiała zatrzymać się w połowie, kiedy do jej optyk dotarł widok rozciągający się z urwiska. Był cudowny. Chylące się ku zachodowi słońce rozświetlało korony drzew, przez co miało się wrażenie, że cały las płonie. Od razu przypomniał jej się dzień inicjacji w szeregi Elitarnej Gwardii Autobotów...

Był to najbardziej wyczekiwany dzień przez młodą Autobotkę. Ale jak zwykle była spóźniona. Wczorajszej nocy wypiła za dużo Engexu. Niech rdza trafi tych młodych gwardzistów! To wszystko przez nich i ich szatańskie namowy! Ale z drugiej strony nie żałowała. Nawiązała znajomości, które pewnie będą towarzyszyć jej do ukończenia nauk w Gwardii. Wszystkie egzaminy wstępne zdała niemal śpiewająco. Wystarczyło tylko udać się na ceremonię przyjęcia. I wypadałoby się na nią nie spóźnić. Wpadając do górującego nad wszystkimi budynku, omal nie zderzyła się z jakimś innym Botem. Rzuciła mu szybkie przeprosiny i dalej kontynuowała wyścig z czasem. Do atrium wbiegła w idealnym momencie, kiedy Starszy Gwardzista kończył swoją przemowę. Stardust kilkoma susami wskoczyła na niewielkie podwyższenie, stając w szeregu ze znajomymi z roku. Przywitała ich, szczerząc się szeroko, na co oni odpowiadali jej drobnymi uśmiechami i niedowierzającymi spojrzeniami. Inicjacją było dorobienie do znaku przynależności specyficzne "skrzydełka". A na razie tylko jedna para. Do trzech daleka droga. Kiedy Starszy Gwardzista zbliżył się do Stardust z metalicą; urządzeniem stosowanym do nadruku metalowych elementów na zbroję; Autobotka wyprostowała się dumnie, uśmiechając szeroko, jak to miała w zwyczaju. Starszy Gwardzista przystawił metalicę do karoserii femme i nakreślił dwie linie przy jej logo Autobotów, po obu stronach. Jakaż ją wtedy rozpierała duma. W tłumie gości zauważyła Cliffjumpera, który wycierał z kącików optyki olejne łzy. Stardust uniosła lekko rękę, machając do niego ze sceny, kiedy Starszy Gwardzista zaczął swoją przemowę. Po całej ceremonii udała się z bratem do baru "u MacCadam'a". Pierwszy raz tam zawitała, ale nigdy nie zapomniała tej chwili. To tam spotkała Seasprey'a oraz jego przyjaciela Wheeljack'a. Jak dziś pamięta, że lekko podpici wojownicy założyli się z nią, że nie wygra ze Seaspray'em w siłowaniu na rękę. Jakież było ich zdziwienie, kiedy mech przeleciał przez stół na ziemię przy jednym wprawnym ruchu Stardust. To wtedy obiecał jej kolejkę Energonu. Której jakoś nigdy nie udało mu się spłacić. Po całej rozróbie chodziła z Cliffjumperem po Iakonie, podziwiając zachód słońca. Taki sam jak tutaj...

Zbliżając się do wejścia budynku, Autobotka spostrzegła, że drzwi zostały wyłamane. A z nimi jedna część spodka. Przekraczając próg, spotkała się z istnym chaosem. Bałagan panował wszędzie, gdzie by nie spojrzeć. Szafy i sprzęt walał się po całej podłodze, panele na ścianach cały czas śnieżyły, a niektóre miały porozbijane ekrany. Z zewnątrz do środka wpełzały dzikie pnącza i korzenie roślin. Ze szpar w rozerwanym dachy wpadały promienie słońca. Wodząc wzdłuż przymocowanych na stałe szafek, Stardust natrafiła na wiele schematów. Z reguły były to bronie masowego rażenia, ale znalazł się też projekt urządzenia zmieniającego tutejszą materię organiczną w Energon. Projekt ciekawy, jednak zbyt ambitny, jak dla Dustie. Naukowcy. Nie wiedzą za co się zabrać, więc wymyślają same absurdalne rzeczy. Jednak nie tylko niedoszłe projekty i schematy przykuły uwagę Stardust. Na środku pomieszczenia stała dziwaczna konstrukcja. Duży, graniastosłup z sześcioma ścianami, z którego wychodziła masa kabli i przewodów, cicho buczał, kiedy różne diody migały na niebiesko. To aż cud, że zasilanie wciąż działało na tej opustoszałej planecie. Z ciekawością wymalowaną na panelu twarzowym, Star zbliżyła się do konstrukcji. Nagle diody przestały migać, a klapa w sześciościennym pudle otworzyła się z sykiem. W środku migotała na różne kolory czysta energia, moc obliczeniowa. Jej blask odbijał się w błękitnych soczewkach optyk Dustie. Kula energii zaczęła ruszać się coraz agresywniej, coraz szybciej, coraz bardziej błyszcząc. Mrużąc powieki i zasłaniając się przedramieniem, Star nie spuszczała widowiska z optyki. Wtem kula skupiła się w sobie, pozostając niewielką kropką. I wybuchła tak nagle i z taką siłą, że Star została odrzucona pod ścianę pomieszczenia. Interfejs przed optykami wypluł masę zer i jedynek, a potem receptory słuchu wypełnił wysoki pisk. Femme straciła przytomność.

Stłumiony głos zaczął przedzierać się przez mgłę chwilowego zaciemnienia. Optyki przekręciły się, wyostrzając obraz. Znowu to samo. Podnosząc się do pozycji siedzącej, oparła się o ścianę i rozmasowała zbolały kark. I wtedy zdała sobie sprawę, że nie jest sama.

- Nic ci nie jest? - tuż przed panelem twarzowym Stardust lewitowała półprzeźroczysta postać. Kształtem przypominała protoformę, surową postać Transformera, z jeszcze niewykształconą zbroją. Dwa świecące punkty, będące oczami projekcji wlepiały się w femme, która odsunęła się od niej jak najdalej umiała. Przez ścianę jednak było to trochę ograniczone.

- Kim... Czym jesteś? - pierwsze pytanie, na jakie potrzebowała natychmiastowej odpowiedzi. Reszta może zaczekać. Protoforma oddaliła się od Stardust, żeby ta mogła zobaczyć ją całą. Z tej perspektywy łatwo można było się domyślić, że był to hologram.

- Jestem Całkowicie Niezależną Inteligencją Elektroniczną. Jednakże zespół naukowców pracujących nade mną nazywał mnie CINE. Jestem do twojej dyspozycji, Stardust. - kończąc zdanie, lekko się pokłoniła. Wzdłuż kręgów, femme poczuła zimny dreszcz. Skąd...

- Skąd wiesz, jak się nazywam? - podpierając się ścianą, podniosła się na siłowniki nóg i spojrzała nieufnie na projekcję.

- Wyczytałam to z twojego CNA i banków pamięci.

- Grzebałaś mi w procesorze? - wybuchła Stardust, zwijając serwa dłoni w pięści. To robi się coraz bardziej dziwne i przerażające za razem. - Co to ma być? Jakieś woodoo?!

- Nie rozumiem... -protoforma przekręciła zmieszana głowę. - Nie zapoznałaś się z procedurą połączenia?

Transformers Prime: Ostatni Anioł [Podczas Renowacji]Where stories live. Discover now