Rozdział 16

9.9K 763 517
                                    

Sasuke

Obudziłem się, kiedy zadzwonił dzwonek. Geografia jest na tyle nudna, że nie sposób na niej nie zasnąć, a ze względu na moją bezsenność, ostatnio nie sypiam zbyt często. Ponadto siedzę w ostatniej ławce, więc nie rzucam się w oczy.

- Dobrze, to tyle na dzisiaj. Nie zapominajcie o uzupełnieniu ćwiczeń! - oznajmił sensei.

Zajebiście. Powoli podniosłem się i spakowałem swoje rzeczy. Zostałem w klasie jako ostatni.

- Sasuke, spieszę się. Czy mógłbyś zanieść ten klucz do pokoju nauczycielskiego? - zapytał Iruka.

Przerwa trwała tylko pięć minut, więc i tak nie miałem nic do roboty.
- Jasne - zgodziłem się niewzruszony.

Wziąłem klucz i szedłem bardzo wolno. Wszystkie spojrzenia skierowały się ku mnie. Nie dziwię się, w końcu jestem popularny. Niektórzy nawet szeptali między sobą na mój temat.

Po około trzech minutach doszedłem do pokoju nauczycielskiego. Drzwi były uchylone. Nie chciało mi się pukać, więc po prostu złapałem za klamkę i chciałem otworzyć je szerzej, aby móc wejść do środka, jednak coś przykuło moją uwagę.

Właściwe, nie coś, lecz ktoś. A raczej dwóch ktosiów.

Naruto

Podczas przerwy położyłem się na ławce. Byłem zmęczony, choć wczoraj poszedłem spać wcześniej. Nagle usłyszałem czyjś głos.

- Śpiacą królewna się nie wyspała?

Żart w stylu Sasuke. Cholera, dlaczego właśnie o nim pomyślałem? Ostatnio spędzam z nim więcej czasu... Ale on się mnie uczepił.

Podniosłem głowę. Niestety lub na szczęście, to nie był on.

- Nie wiem. Po prostu jestem zmęczony.

- Pewnie za dużo się uczysz - zaśmiał się Shikamaru. - To takie kłopotliwe.

Odwróciłem się, czując, jak się rumienię. Tu wcale nie chodziło o naukę. Przecież ja... dostałem kosza. Nie potrafię się z tym pogodzić. Sakura-chan, co robię nie tak? Jest mi naprawdę smutno.

Shikamaru wziął krzesło z sąsiedniej ławki i usiadł obok mnie.

- Wyglądasz na przybitego.

Czy aż tak to po mnie widać? Ale kurde, nie chcę o tym rozmawiać. Wyśmieje mnie.

- Wydaje ci się.

Shikamaru

Tak, jasne. Cóż, nie ma co naciskać. Pewnie nawet takim typom jak on, zdarzają się gorsze dni. W sumie, gdyby nie ja, myślę, że do teraz nie miałby żadnych kolegów i byłby cholernie samotny.

Z jakiegoś powodu, nie chciał patrzeć mi w oczy. On zdecydowanie coś ukrywa, ten cały Naruto. Popatrzałem na jego zeszyt i zauważyłem, że ze środka wystaje kartka.

- Jesteś pewien? - zagadnąłem.

Skrzywił się.

Dyskretnie wysunąłem kawałek kartki i spojrzałem na widniejący na niej tekst.

Miłość jest jak zakazany owoc,

Który co dzień niszczy nas.

Złamane serce trudno naprawić,

Błagam, niech skróci mój czas.

Czy to początek jakiegoś wiersza?

- Aaaaa! Nie patrz! - wykrzyczał.

Był czerwony jak burak. Kilka osób spojrzała się na nas. Naruto szybko wyrwał mi zeszyt z ręki.

Już rozumiem. Ma złamane serce. Biedny Naruto. Dla takiego kogoś jak on, pewnie to niezły dramat, co nie?

Pochyliłem się do tyłu i splotłem ręce na karku.

- Wiesz, Naruto, to zabrzmi dziwnie, ale ja nie dzielę ludzi na kobiety i mężczyzn.

- Co masz na myśli? - przekrzywił głowę.

- Po prostu traktuję każdego na równi.

Zgarbiłem się, podparłem podbródek ręką, opierając łokieć na ławce i obserwowałem świat za tą ograniczającą mnie szybą. Aktualnie jakaś klasa miała wychowanie fizyczne i korzystając z przerwy, siedziała na ławce. Rozmawiali ze sobą, niektórzy pili wodę, aby nie odwodnić swojego organizmu. Tylko jedna dziewczyna siedziała samotnie, oddalona od klasy. Rozglądała się, jakby ciekawa świata i machała nogami. Przypominała mi Naruto.

- W moim słowniku nie ma takiego czegoś jak "miłość". To strasznie kłopotliwe. Myślę, że tak żyje się lepiej.

Blondyn spojrzał na mnie krzywo, nie rozumiejąc, co chcę mu przekazać.

Zadzwonił dzwonek. Wstałem, aby zająć swoje miejsce, jednak zanim odszedłem, zatrzymałem się jeszcze na chwilę.

- Wiesz, to nie koniec świata. Nawet taki ktoś jak ja, kiedyś się zakocha.

I dlatego to takie kłopotliwe.

Sasuke

Ona siedziała na biurku, niebezpiecznie blisko niego. On, znacznie wyższy od niej, trzymał jej podbródek, kierując oczy na swoje. Gapili się na siebie. Z zainteresowaniem patrzałem na tą scenę. Pewnie ich serca biły jeszcze szybciej, na myśl o tym, że w każdej chwili może ktoś ich przyłapać.

Otworzyła lekko usta, jakby czekając, aż on połączy je w dzikim tańcu. Wręcz czułem ich podniecenie, przyspieszone oddechy, bliskość ciał. Co za łatwa, pusta dziewczyna. Zbliżył się do niej jeszcze bardziej, niszcząc w ten sposób jakąkolwiek przestrzeń między nimi. Całowali się. Namiętnie. Mocno. Agresywnie. A to przecież jeszcze dziecko. Położył rękę na jej piersi i ścisnął ją.

Do cholery, czy każdy w tej szkole chce obmacywać te płaskie cycki Srakurwy?

Zadzwonił dzwonek. Zostawiłem klucz na parapecie. W pewnym sensie był to też znak, że jednak ktoś tu był. Spokojnie, przecież nikomu nie wygadam. Wręcz przeciwnie, to całkiem cenna informacja, nie pozwolę się jej zmarnować.

Odszedłem z jedną myślą: "A więc to tak mnie kochasz, Sakura?"

Nie Zakochaj Się We MnieWhere stories live. Discover now