Rozdział 38.

244 19 9
                                    

Nigdy nie lubiłam płakać jak i nie lubiłam tego uczucia bezradności. Nawet nie wiedziałam co mam zrobić, olać go zupełnie czy sprawić, że pożałuje swojego czynu. Ale skończyłam z tym wszystkim, z zemstami, więc raczej pierwsza opcja wydaje się być nieco lepsza.
-Hej, co się stało?- Aaron wszedł do pokoju i od razu widząc mnie roztrzęsioną kucnął przede mną starając się odgarnąć wszystkie moje włosy z twarzy. A ja ją cały czas zakrywałam.
-Co to jest?- spytał w końcu dotykając bez przerwy piekącego miejsca. Wskazał również na to palcem i wtedy już byłam pewna, że dłoń Luke'a odbiła się na mojej skórze.
-Nic takiego.- oznajmiłam starając się go jakoś zbyć, ale cały czas wywiercał we mnie dziurę wzrokiem.
-Masz mi powiedzieć kto ci to zrobił.- zmienił swój ton głodu i tym razem warknął nie zwracając uwagi na to jak mogę zareagować.
-Luke.- mruknęłam, jednak doskonale mnie usłyszał czego bardzo nie chciałam, więc miałam nadzieję iż w końcu sobie odpuści.
-Zabiję go, dlaczego to zrobił?
-Bo nazwałam jego dziewczynę dziwką.- zaśmiałam się na samo wspomnienie tamtego momentu i jego miny.
-Bo nią jest, a jak potrzebuje terapii wstrząsowej to my z Calum'em jesteśmy chętni.- przytuliłam go mocno. Za to, że po prostu był cały czas ze mną i, że nie uciekł przy pierwszej lepszej okazji.
-Kocham cię braciszku.- westchnęłam wypuszczając go z objęć.
-Ja ciebie też, a teraz wybacz muszę się z kimś zobaczyć.- i chociaż bardzo chciałam, nie zdążyłam zareagować i go zatrzymać. Rzuciłam się na swoje łóżko chowając głowę między poduszki.

Weszłam na stołówkę zupełnie ignorując złowrogie spojrzenie Arz i jej nowych kumpli, których dość szybko znalazła. Ale co się dziwić, gdyż były to niezbyt inteligentne dwie dziewczyny i jakiś spedalony chłopak, którego znam po tym, że codziennie zakładał te swoje obcisłe kolorowe rurki wyszczuplające jego już chude nogi. Chodzący anorektyk.
Kątem oka poszukiwałam również jednej znajomej twarzy, ale jednak nigdzie nie widziałam tej blond czupryny.
-Hej Brook.- podszedł do mnie Calum mierząc mnie wzrokiem od dołu do góry. Przymrużyłam oczy patrząc się na niego pytająco.
-Coś się stało?- jęknęłam nie wytrzymując już tego napięcia.
-Zanim zaczniesz panikować to ani jednemu, ani drugiemu nic nie jest, tylko po prostu są w szpitalu.- oznajmił obojętnym tonem głosu, a ja nadal stałam z otwartą buzią.
-Aaron pobił się z Luke'iem no i sam też oberwał, więc teraz oboje są na tej samej sali i...- nie zdążył dokończyć, bo wybiegłam z wielkiego pomieszczenia i automatycznie skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. W pierwszej chwili pomyślałam, że być może to moja wina, bo przecież mogłam zatrzymać tamtego dnia Aaron'a i pewnie nie doszłoby do bójki między nimi, chociaż z drugiej strony musiałabym pilnować go ja popieprzona, żeby nie zrobił mu jakiegoś numeru lądując na krzesełku u dyrektora, a tego oboje byśmy nie chcieli.
Autobus w końcu podjechał, więc zapłaciłam kierowcy za bilet i zajęłam jedno z wolnych miejsc ignorując później fakt, że kilka starszych pań nie miało gdzie usiąść. Nie to, że jestem wredna- po prostu nie potrafiłam się na niczym skupić, więc i możliwe, że bym się przewróciła stojąc.
Westchnęłam cicho, gdy w końcu przed moimi oczami pojawił się budynek szpitalu.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now